Dariusz Dudek:
- Był to dla nas bardzo trudny mecz. Zespół z Olsztyna w pierwszej połowie zawiesił nam wysoko poprzeczkę. Daliśmy się od razu na początku zaskoczyć stałym fragmentem gry. Wiedzieliśmy, że Stomil doskonale wykonuje ten element. Musieliśmy całą pierwszą połowę grać z niekorzystnym wynikiem. Mówiłem chłopakom w przerwie, że ten mecz się jeszcze nie skończył i dopiero się rozpocznie kiedy podejdziemy wyżej i zaczniemy w końcu atakować i tak też się stało. Dziękuję za zaangażowanie. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. W ostatnich czterech meczach zdobyliśmy 8 punktów. Jest taka chwila oddechu i musimy się przygotować na zespół Podbeskidzia. Gramy w piątek i wiemy, że to będzie trudny mecz, który chcemy rozstrzygnąć na własną korzyść. Jest taka fala wznosząca i mam nadzieję, że ją utrzymamy.

- Zrobiłem dziś w składzie zmiany, które były wymuszone. Wszystkie zmiany, których dokonałem, dały nam jakość. Dla mnie najważniejsza jest ławka rezerwowych. Dziś mieliśmy to szczęście, że te zmiany okazały się trafne. Myślę, że to dobry prognostyk. Lubię jak jest rywalizacja. W poprzednim spotkaniu "Łuczi" wszedł i strzelił bramkę. Dziś zagrał w nagrodę w pierwszej jedenastce, podmęczył drużynę z Olsztyna, a w drugiej połowie wiecie Państwo jak było. 

- Dziękuję też naszym kibicom, którzy nas wspierają i pomagają. Gdy do nich idziemy po meczu dziękują nam za walkę, determinację i zaangażowanie. To jest bardzo przebudowany zespół młodych piłkarzy i oni takiego wsparcia oczekują. Z tego, co wiem na mecz z Podbeskidziem wybiera się większa grupa i mam nadzieję, że damy im zadowolenie i zwyciężymy w następnym spotkaniu.

Tomasz Asensky (trener Stomilu):
- Na początku składam gratulacje trenerowi i drużynie gospodarzy, którzy zasłużenie wygrali ten mecz. Ja do te pory nie mogę zebrać myśli, jak to dzieją się rzeczy, który nie da sie wytłumaczyć w prosty sposób. Oceniłbym ten mecz w dwóch etapach. Dwie różne połowy - całkiem niezła pierwsza i niekonsekwencja w zdobywaniu bramek spowodowała, że schodziliśmy na przerwę tylko z jednobramkowym prowadzeniem. W drugiej połowie nie doszukiwałbym się żadnych pozytywów w grze mojego zespołu. Pozostaje tylko schylić głowę i przeprosić kibiców, którzy przejechali tyle kilometrów, żeby nas wspierać, a my nie wyszliśmy z szatni.