Michał Fidziukiewicz: - Tak się jakoś złożyło, że trafiam w meczach z gks-em, ale taka moja rola. Cieszy to, że strzeliłem akurat tą nogą, która była operowana. Dobra akcja Konrada Michalaka, zrobił to tak, ze  wyłożył piłkę jak na tacy i pozostało tylko ją dobrze trafić i zamienić na bramkę.

Na pewno schodząc w przerwie do szatni i słysząc gwizdy nie czuliśmy się przyjemnie, ale skupialiśmy się tylko na sobie. Byliśmy dobrze przygotowani i wiedzieliśmy na co nas stać. W porównaniu do ostatniego meczu mieliśmy siedem zmian w składzie i widzieliśmy siłę, która wygrała z GKS-em.

GKS miał do przerwy dobre sytuacje i tylko ich nieskuteczność zaważyła na tym, że nie wygrywali. Trzeba też powiedzieć, że były trudne warunki atmosferyczne. Wiało mocno na bramkę, na którą my atakowaliśmy w pierwszej, a GKS w drugiej połowie.

W szatni nie było żadnych pretensji. Ważne, że utrzymaliśmy 0:0. Wiadomo jak to wyglądało z Sandecją. Tutaj nie straciliśmy bramki i to był na pewno pozytyw pierwszej połowy. Wiedzieliśmy, że jeśli zagramy to, co założył nam sztab, to prędzej czy później wykorzystamy sytuacje.

Fajnie strzelić bramkę, bo już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio zagrałem w pierwszym składzie w meczu mistrzowskim. To bardzo miłe uczucie, tym bardziej, że wiadomo jaka jest sytuacja między oboma klubami.