Faworytem środowego meczu nadal pozostaje Górnik Zabrze. Jeśli piłkarze Zagłębia odpadną z Pucharu po walce, trudno będzie mieć do nich pretensje. Trzeba pamiętać, że Górnik, od powrotu do ekstraklasy w sezonie 2010/11, zawsze był w ósemce najlepszych drużyn w Polsce. To w Zabrzu grają tacy boiskowi wyjadacze, jak Adam Danch, Radosław Sobolewski czy Łukasz Madej. Mimo wszystko nietrudno doszukać się kilku argumentów, pozwalających na optymizm przed pucharowym hitem na Ludowym:

1. Nadal daleko od normalności

Gdyby nie emisja obligacji, Górnik prawdopodobnie nie otrzymałby licencji na grę w ekstraklasie i podzielił los kilku innych zasłużonych klubów, które musiały zaczynać wszystko od nowa. Dwudziestomilionowe zadłużenie uregulowano dzięki obligacjom, które poręczyło miasto, więc spłacać je będą musieli wszyscy zabrzanie.

Mimo że po raz pierwszy od lat Górnik jest wypłacalny, to ciągle nie może być stawiany za wzór profesjonalnego klubu sportowego. Od półtora roku nie ma tam prezesa, a nowy stadion, który miał być oddany w 2013 roku, to nadal plac budowy. Trener Robert Warzycha nie miał matury ani licencji UEFA PRO, zatem oficjalnie był dyrektorem sportowym. W końcu spełnił warunki formalne, ale skoro w umowie ma wpis o dyrektorowaniu, do protokołów ciągle jest wpisywany Józef Dankowski.

2. Zapomnieli, co to zwycięstwo

Trudno znaleźć na centralnym szczeblu rozgrywek drużynę, która od dziewięciu kolejek nie potrafi wygrać meczu. Górnicy po ostatni komplet punktów sięgnęli 17 maja w meczu z Pogonią Szczecin. Jeszcze dłużej, bo od 19 kolejek czekają na wyjazdowe zwycięstwo. W tym sezonie zaczęli obiecująco, od remisu 1:1 z Wisłą Kraków. Później przyszły trzy porażki: 1:2 z Górnikiem Łęczna, 2:3 z Piastem Gliwice i 1:3 z Jagiellonią. W efekcie zabrzanie zamykają tabelę ekstraklasy. Przed sezonem zostali dyscyplinarnie ukarani minusowym punktem, więc mimo remisu z Wisłą, na ich koncie widnieje okrągłe zero. Ostatni raz tak słaby początek mieli w sezonie, po którym spadli z ekstraklasy.

3. Problemy z napastnikami...

Od transferu Mateusza Zachary do Chin w Zabrzu nie ma napastnika z prawdziwego zdarzenia. Mimo że Zachara zagrał w ostatnim sezonie tylko jedną rundę, to żaden z jego kolegów nie był nawet w stanie zbliżyć się do zdobytych przez niego ośmiu bramek. W letnim okienku jedyną "dziewiątką", którą udało się ściągnąć jest 19-letni Marcin Urynowicz z Gwarka Zabrze. Alternatywę stanowi Szymon Skrzypczak, który do tej pory w osiemnastu ekstraklasowych występach, zdobył niezbyt oszałamiającą liczbę dwóch bramek. Z braku lepszego rozwiązania, trener Warzycha najczęściej wystawia na szpicy prawego pomocnika Romana Gergela. Z niezłym efektem, bo Słowak w tym sezonie zdobył dwie bramki w czterech meczach.

4...i z obrońcami

Trener Warzycha wciąż liczy na sprowadzenie bramkostrzelnego napastnika, ale specjaliści wskazują na to, że większym problemem jest obrona. Zabrzanie stracili już 9 bramek, co oznacza, że w tym momencie mają najgorszą defensywę w ekstraklasie. Niewiele pomogło przejście na grę czwórką obrońców. Na nic nie zdają się też rotacje personalne. Ktokolwiek nie zagrałby w bloku obronnym, popełnia poważne błędy, po których wpadają bramki dla rywali. Najwięcej zastrzeżeń  budzi szybkość zabrzańskich defensorów, połączona z brakiem asekuracji. To woda na młyn dla naszych skrzydłowych - Dawida Ryndaka i Martina Pribuli.

5. Puchar dodatkowym obciążeniem

Wyniki drużyny sprawiły, że kibice chcą dymisji trenerów Warzychy i Dankowskiego. Media spekulują, że najbliższy ligowy mecz z Niecieczą może decydować o ich przyszłości. Z jednej strony Warzycha zapowiada, że na mecz z Zagłębiem wyjdzie najmocniejsza jedenastka. Z drugiej priorytetem pozostaje liga, w której Górnika czeka ciężki bój o utrzymanie, a Puchar to dodatkowe obciążenie. Nie zazdrościmy sytuacji, w jakiej znaleźli się zabrzańscy trenerzy, bo odpuszczenie spotkania z Zagłębiem na pewno nie poprawi atmosfery wokół klubu, a zostawienie wszystkich sił na boisku, może sprawić, że zabraknie ich w sobotnim meczu ligowym.