Mirosław Smyła (trener Rozwoju):
- Byłbym niepoważny, gdybym się nie cieszył ze zwycięstwa ma tak trudnym terenie, jakim jest Sosnowiec. Byłem tu parę razy, jako zawodnik i trener, ale wygrałem po raz pierwszy, stąd też moja ogromna radość.

- Miałem świadomość tego, że w ciągu dwóch ostatnich wyjazdów, nasz zespół zrobił ponad tysiąc kilometrów. W autobusie spędziliśmy około dziesięciu godzin, a to nie są zawodowcy, więc regeneracja u nich trwa dłużej, stąd spodziewałem się, że możemy w tym meczu nie wyglądać bardzo dobrze. I trzeba sobie szczerze powiedzieć, że tak było w pierwszej połowie. Mecz nam się ułożył, ale trzeba przyznać, że gdyby nie łut szczęścia, bądź też nieumiejętność piłkarzy Zagłębia, ten mecz mógłby się zakończyć remisem. To się potwierdziło w przerwie, gdy moi zawodnicy zgłosili niepełną dyspozycję, dlatego była pewna obawa. Przenieśliśmy grę w środek boiska, zagraliśmy średnim, a nie wysokim pressingiem, jak w pierwszej połowie i trafiliśmy w sedno, bo poszła kontra, bramka na 3:1 i wydaje mi się, że w tym momencie mecz się zakończył. Zespół z Sosnowca, przy udziale swojej publiczności, która powinna wspierać, a nie wspierała zawodników, stracił pomysł na dalsze granie.

- Przed spotkaniem wiedzieliśmy, że trener Zagłębia zmieni ustawienie ze względu na to, że Zagłębiu nie wychodziła gra dwójką napastników. Mieliśmy świadomość tego, jak będzie ustawione Zagłębie. Wiedzieliśmy, że Marcin Lachowski, który jest motorem napędowym tej drużyny, będzie grał wyżej i wycofywał się po piłkę. Byliśmy na to przygotowani. Wiedzieliśmy również, że groźną bronią Zagłębia są stałe fragmenty, dlatego chcąc ich uniknąć, od początku wyszliśmy wysoko. Przygotowywaliśmy się do tego przez ostatnie dwa dni. Dlatego mam pretensję, że ta bramka po rzucie rożnym wpadła.

- Muszę stanąć w obronie zespołu z Sosnowca. W pierwszej połowie Zagłębie bardzo nam zagrażało.  Graliśmy z Jarotą i Polkowicami, ale te zespoły nie były w stanie nam tak zagrozić, jak dzisiaj sosnowiczanie, stąd też w przerwie twarze moich zawodników były troszeczkę niepewne, mimo prowadzenia, zespół nie czuł dużej pewności. Pierwsza połowa nie była zła w wykonaniu Zagłębia, brakowało skuteczności.

- My budujemy nasz zespół od dwóch lat. Nie stać nas na strategiczne transfery, stąd systematycznie rozwijamy umiejętności tych ludzi, których mamy w klubie. Rozwój słynie z tego, że jest wypłacalny, solidny i stara się wywiązywać ze swoich zobowiązań. Nie ukrywam, że mieliśmy oferty od różnych piłkarzy, ale podziękowaliśmy, bo nie potrafili się dostosować do możliwości klubu i chcieli więcej. My nie płacimy więcej, płacimy tyle, ile możemy i ja to szanuję. Ktoś, kto się na to godzi, musi się starać tak, jakby zarabiał trzy razy więcej  i chłopcy w miarę możliwości próbują podołać temu zadaniu. Tak samo  w Zagłębiu. Trzeba pracy, czasu i zaufania. Jak przyszedłem do Rozwoju, to w pierwszej rundzie przegrywałem tak, że sam się chciałem zwolnić, ale powiedziałem sobie: pracujemy i nie schodzimy z obranej drogi.

Jerzy Wyrobek (trener Zagłębia):
- Gratuluję zwycięstwa. Na pewno Rozwój był zespołem lepszym. Na pewno rozegraliśmy bardzo słabe spotkanie. Chłopcy chcieli, niestety to były tylko zamiary. Brak skuteczności i uważam, że zasłużone zwycięstwo Rozwoju. Założenia w szatni były eleganckie: mieliśmy przetrzymać pierwsze piętnaście minut, zagrać otwarcie, spróbować strzelić bramkę. Może niektórzy piłkarze nie byli dzisiaj w stanie cokolwiek zrobić, były proste błędy, które skutkowały sytuacjami bramkowymi dla rywala. Wielu zawodników nie pokazało się z dobrej strony.

- Jankowski, Ryndak i Szatan niestety są kontuzjowani, dlatego nie wyszli w podstawowym składzie. To spotkanie potwierdziło, że nie mamy dublerów. Realnie patrząc, nasza ławka składała się dzisiaj z szesnastu piłkarzy, którzy mogliby grać. Najpoważniejsza jest kontuzja Ryndaka. Jankowski i Szatan powinni być za tydzień do dyspozycji. Nie wiemy, co z Pajączkowskim. Musi zrobić USG i zobaczymy, co mu jest.

- Pierwszą połowę można jeszcze strawić, ale o drugiej musimy jak najszybciej zapomnieć. Z beniaminkami gra się bardzo trudno. Tak, jak trener powiedział, zespół Rozwoju jest budowany dwa lata, ja chodziłem często na ich mecze i muszę powiedzieć, że jest to robione prawidłowo My w tej chwili wprowadzamy dużo młodzieży i potrzeba czasu.

- Uważam, że kibice mają prawo do takiej reakcji. Kibic płaci za bilet. Czasami się gra źle i się wygrywa, czasami dobrze i się przegrywa. Będziemy pracować nad jakością naszej gry.