Piłkarze Zagłębia odnieśli siódme kolejne zwycięstwo na własnym boisku. Ubiegły sezon zakończył się wygranymi nad Miedzią Legnica, Chojniczanką Chojnice, Czarnymi Żagań, Bałtykiem Gdynia i Turem Turek. 18 lipca podopieczni Jerzego Wyrobka wygrali mecz rundy przedwstępnej Pucharu Polski ze Stalą Rzeszów, a dzisiaj, w pierwszej kolejce sezonu 2012/2013 pokonali Chojniczankę Chojnice.

Drużynę gości spotkało przed sezonem to, co z czym mieliśmy do czynienia w Sosnowcu za czasów Leszka Ojrzyńskiego, czyli totalna rewolucja w składzie. W pierwszej jedenastce Chojniczanki nie było ani jednego piłkarza ze składu, który przyjechał do Sosnowca niewiele ponad trzy miesiące temu na mecz w rundzie wiosennej.

W zespole Jerzego Wyrobka zmian w składzie nie było aż tak wielkich. Dzisiejsze spotkanie było debiutem w barwach Zagłębia dla Pawła Lesika i Dawida Weisa, a oprócz nich jeszcze tylko Adrian Pajączkowski i Michał Grunt dołączyli do naszego zespołu w letniej przerwie, jednak oni już są dobrze znani sosnowieckiej publiczności, gdyż mieli już wcześniej zaszczyt reprezentować Zagłębie.

Trener Jerzy Wyrobek miał kłopot z obsadzeniem prawej strony obrony. Na tej pozycji grywali już Wojciech Białek, Slawomir Jarczyk i Wołodymyr Ostrouszko, a w sparingu z Ruchem Chorzów (ME) próbowany był nawet Marcin Sierczyński, ale ostatecznie nasz szkoleniowiec postawił na Pawła Lesika, który raczej do tej pory grywał po lewej stronie bloku defensywnego.

W pierwszych minutach nieoczekiwanie przewagę miał zespół budowany dopiero od kilku tygodni przez trenera Mariusza Pawlaka (jeszcze dwa lata temu grał przeciwko Zagłębiu w barwach Olimpii Grudziądz). Pierwszy celny strzał w meczu oddał w 5. minucie "prześladowca" Zagłębia Marcin Orłowski (strzelał bramki naszemu zespołowi jako zawodnik Nysy Zgorzelec, Miedzi Legnica i Górnika Wałbrzych), a dwie minuty później po rajdzie Tomasza Bejuka i interwencji Marcina Suchańskiego piłka trafiła w poprzeczkę.

Na pierwszy celny, ale niezbyt groźny, strzał w wykonaniu Zagłębia czekaliśmy aż do 35. minuty, gdy po dośrodowaniu Adriana Pajączkowskiego głową z ostrego kąta w krótki róg strzelał Rafał Jankowski. Do przerwy nie obejrzeliśmy żadnej bramki, ale mieliśmy nadzieję, że powtórzy się sytuacja z dwóch spotkań w Pucharze Polski. Zarówno w meczu ze Stalą Rzeszów, jak i na wyjeździe w Łowiczu sosnowiczanie trafiali do bramki rywali dopiero po przerwie.

Już pierwsze fragmenty drugiej części spotkania dawały podstawy przypuszczać, że dziś będzie podobnie. Najpierw po podaniu Michała Grunta strzelał Adrian Pajączkowski, po drodze piłka odbiła się od nóg Roberta Bednarka i niewiele brakowało, aby padł "swojak", a w 51. minucie lewą nogą z rzutu wolnego strzelił Paweł Lesik i Rafał Misztal interweniował bardzo chaotycznie. Także w tej sytuacji niewiele zabrakło, aby po zagraniu chojnickiego bramkarza piłka wpadła do siatki. Skończyło się tylko na rzucie rożnym.

Przewaga należała do sosnowiczan, ale przez długi czas nie udawało się jej udokumentować bramką. Aż do 84. minuty. Spory udział przy golu mieli wprowadzeni na boisko rezerwowi - w Zagłębiu pozytywny, a w Chojniczance negatywny. Mateusz Dziubek przebywał na boisku ledwie minutę, gdy sfaulował przy bocznej linii Adriana Pajączkowskiego i sędzia podyktował rzut wolny. Piłkę w pole karne wrzucił Marcin Lachowski, a Jakub Kapsa (był na placu gry od 66. minuty) nie upilnował wprowadzonego 5 minut wcześniej na boisko Tomasza Szatana, który zaprezentował wejście na futbolówkę widziane częściej w sztukach walki niż w piłce nożnej i dał Zagłębiu prowadzenie.

W samej końcówce mieliśmy emocje za sprawą kontrowersyjnych decyzji arbitra, który najpierw w 88. minucie nie zauważył, że Krystiam Pieczara pomógł sobie ręką przy przyjęciu piłki i rezerwowy napastnik gości, który w ubiegłym sezonie strzelił Zagłębiu trzy bramki, zmusił do interwencji Marcina Suchańskiego. W doliczonym czasie gry arbiter podyktował rzut wolny dla gości, choć ewidentnie faulującym był zawodnik w zielono-białej koszulce i nawet spokojny do tej pory Jerzy Wyrobek wyskoczył ze swojego boksu i podbiegł aż do linii bocznej boiska. Wołodymyr Ostrouszko podawał głową do Marcina Suchańskiego tak niefortunnie, że niemal wyłożył piłkę na główkę Krystianowi Pieczarze, ale ten spudłował z bliska.

Rzadko spotyka się, aby zespół grał cztery razy z rzędu u siebie. Zagłębie właśnie jest w trakcie takiej serii. Po wygranej nad Chojniczanką czekają nas spotkania na Stadionie Ludowym z trzema beniaminkami - Gryfem Wejherowo, Rozwojem Katowice i Lechem Rypin. Gdyby udało się przedłużyć zwycięską serię u siebie do co najmniej dziesięciu meczów, to byłoby bardzo pięknie.