W sobotnie popołudnie w hali na Żeromskiego koszykarki MB Zagłębia Sosnowiec staną przed szansą osiągnięcia największego sukcesu w historii klubu.

W miniony weekend Zagłębie Sosnowiec wygrało pierwsze dwa mecze ćwierćfinałowe. Podopieczne Jordiego Aragonesa pokonały w Poznaniu AZS Politechnikę Poznań 75:72 i 71:66. Teraz rywalizacja przenosi się do Sosnowca i jedno zwycięstwo dzieli drużynę Zagłębia od pierwszej czwórki Energa Basket Ligi Kobiet.
Obecny sezon jest szóstym, w którym sosnowieckie koszykarki występują w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do tej pory Zagłębie trzykrotnie zakwalifikowało się do play-off, ale za każdym razem odpadało w ćwierćfinale, nie wygrywając ani jednego meczu. W sobotę o 15:00 Zagłębie stanie przed szansą pierwszego w historii awansu do najlepszej czwórki rozgrywek. W przypadku ewentualnej porażki czwarty mecz rywalizacji toczonej do trzech zwycięstw odbędzie się w Sosnowcu w niedzielę o 15:00. Jeśli zespół z Poznania wywiezie z Sosnowca dwa zwycięstwa, wówczas o awansie zdecyduje piąty mecz, który zaplanowany jest na środę 22 marca w stolicy Wielkopolski.
Po raz ostatni w pierwszej czwórce koszykarskiej ekstraklasy zespół z Sosnowca znalazł się w sezonie 1990/1991. Sosnowieccy koszykarze, występujący wówczas pod nazwą Victoria, zajęli wówczas trzecie miejsce w lidze, a w zespole występowali m.in. Dariusz Szczubiał, Justyn Węglorz, czy nieżyjący już Henry Wardach i Włodzimierz Środa. Liczymy na to, że po 32 latach osiągnięcie koszykarzy powtórzą koszykarki.
Jeśli Jessica January zdobędzie co najmniej 16 punktów, to zostanie pierwszą koszykarką w historii Zagłębia, która w meczach Basket Ligi Kobiet przekroczy barierę 1000 punktów.
Zapraszamy wszystkich na halę. Wstęp darmowy!
Przeczytałem gdzieś, że polscy skoczkowie skompromitowali się w Lillehammer. I krew się we mnie zagotowała. Krzykliwy tytuł to sposób, by przykuć uwagę czytelnika. Jeszcze podczas mistrzostw świata w Planicy robiliśmy z Piotra Żyły, Dawida Kubackiego i Kamila Stocha narodowych bohaterów, ale gdy wiatr im źle zawiał, sprowadzamy do roli nieudaczników.
Klikalność kpi z prawdy, wiarygodności i faktów
Dzieje się to z dnia na dzień, bez skrupułów, bo internet nie ma pamięci. Dziś obrzucamy błotem, za chwilę całujemy po rękach. Wszystko służy jednemu: maksymalizacji klików, czyli internetowych odsłon tekstu. Pogoń za klikami stała się powszechna, bezpardonowa, wyraża się w kłamstwach, przekręcanych tytułach i całej tej clickbaitowej zarazie toczącej dziennikarstwo sportowe lub raczej to, co z niego zostało. Niewielu już informuje, większość sprzedaje informacje. I jest im dokładnie wszystko jedno: prawdziwe czy nie. Klikalność kpi z prawdy, wiarygodności, przyzwoitości i faktów.
Ostatnie dwa lata spędziłem w tak zwanym portalu otwartym. Liznąłem inżynierii klików i spustoszenia, jakiego dokonuje ona w mózgach dziennikarzy. Nie czuję się w niczym lepszy, bo sam goniłem za klikalnością, wiedząc, że od tego zależy moja pozycja zawodowa. I tak jednak w końcu wyleciałem z pracy.
Zdarzały się takie „kwiatki", że informowaliśmy czytelników: "Od jutra Legia będzie miała nowego trenera". Donosiliśmy, że będzie nim Leszek Ojrzyński. Następnego dnia pracę w warszawskim klubie podejmował Aleksandar Vuković. Nie przepraszaliśmy, nie prostowaliśmy, nasi szefowie chwalili dziennikarza, bo „informacja" o Ojrzyńskim przyniosła portalowi masę klików.
Kiedyś jedna z koleżanek stworzyła tekst o rozwodzie Roberta i Anny Lewandowskich. Ktoś zauważył, że to nieprawda, że cały materiał bazuje na niepotwierdzonej przez nikogo plotce z Niemiec. Kierownik działu opóźniał zdjęcie tekstu z portalu, bo "płonął na czerwono" (czyli dobrze się klikał). Szkoda było marnować „potencjał" takiego newsa.
Jakie to ma znaczenie, czy Lewandowscy się rozwodzą?
Wielu kolegów dziennikarzy było zażenowanych, ale klikalność to bóstwo współczesnego dziennikarstwa. Wszyscy za nim gonią, w ten czy inny sposób z premedytacją oszukując czytelników tytułami lub treścią nieadekwatną do tytułu. To wciąż się opłaca, choć ludzie psioczą i złorzeczą w komentarzach. Zasięg, klikalność są najważniejszym kryterium, często jedynym.
Robi się różne kuriozalne rzeczy. Jeśli działowi sportowemu brakuje iluś tam klików do wyrobienia miesięcznej normy, informatycy tak ustawiają pocztę w portalu, by przy wylogowaniu się z niej użytkownik był automatycznie kierowany do działu sportowego. To daje działowi dodatkowe kliki, które są jednak oszustwem w czystej postaci.
Kierownik działu, w którym pracowałem, organizował zebrania dwa razy dziennie. Przez ponad rok nie odniósł się ani razu do treści tekstu, ani stylu, w jakim był napisany. Podział na materiały dobre i złe dokonywał się za pomocą liczby, która podawała skalę klikalności. Hitami były artykuły o teściowej Roberta Lewandowskiego lub dziewczynie, która wywiesiła na Camp Nou transparent „Robert, oddam moje pierogi za twoją koszulkę". W takie newsy klikali czytelnicy. W ten drugi ponad 2 miliony ludzi!
Przepraszam, czytelnik to archaizm, dziś mówi się o nich „juzerzy" - użytkownicy. Trzeba ich oszukać tytułem, sprzedać wrażenie, że mamy im do przekazania ważną wiadomość. Ludzie łatwo się na to nabierają, bo w opinii tych, którzy kręcą tym interesem, są głupi. Gonią za sensacją, plotką, skandalem prawdziwym lub wydumanym.
Jak zostać dziennikarką roku?
W portalu, w którym pracowałem, dziennikarką roku została koleżanka, która nigdy nie napisała własnego tekstu. Nie robiła wywiadów, nie docierała do informacji. Przeglądała inne media lub portale społecznościowe celebrytów i na tej podstawie kompilowała artykuły o nadzwyczajnej klikalności. Trudno było mieć żal do niej, to raczej system jest chory. Promuje coś, co nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem. A jeszcze kierownik kazał nam brać z niej przykład. „Równajmy do najlepszych" - powtarzał bez cienia wątpliwości w głosie.
Wielu moich kolegów wstydziło się tekstów, które pisali, i tytułów, które do nich wymyślali oni lub wydawcy wystawiający artykuł do portalu. Trzeba było to robić, żeby przetrwać w zawodzie. Mnożyły się pseudoafery, bo każdy z nas je tworzył. Przez ponad rok nie usłyszałem od szefa słowa o rzetelności lub odpowiedzialności za fakty. Cały czas goniliśmy za klikalnością, marząc o takiej, jaką ma konkurencja. Z zasięgu rozliczali naszego kierownika jego kierownicy, a ich z kolei szefowie wyższych szczebli. Prawdziwa machina kłamstwa i obłudy.
To jest błędne koło. Jednemu z moich kolegów zakazano robić wywiad z trenerem zespołu z ekstraklasy, bo to zbytni wydatek siły i czasu. Tymczasem w lidze australijskiej jakiś piłkarz zasłonił sobie przyrodzenie pucharem podczas świętowania tytułu. To można zrobić szybko, dać krzykliwy tytuł i dobrze się s
Serwis 100% Zagłębie Sosnowiec nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, obrażające innych czytelników i instytucje. Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
I LIGA
BRAMKI:
7 - Szymon Sobczak
5 - Marek Fabry
3 - Maksymilian Banaszewski
2 - Szymon Pawłowski
1 - Mateusz Bodzioch, Patryk Bryła, Dominik Jończy, Meik Karwot, Michał Masłowski, Maksymilian Rozwandowicz, Adrian Troć
1 - samobójcza (Bartłomiej Poczobut, Stal Rzeszów)
ASYSTY:
4 - Filip Borowski
3 - Szymon Sobczak, Wojciech Szumilas
2 - Maksymilian Banaszewski, Dominik Jończy, Szymon Pawłowski,
1 - Dawid Gojny, Maksym Niemiec, Maksymilian Rozwandowicz, Mateusz Ziółkowski
ŻÓŁTE KARTKI:
8 - Dominik Jończy
6 - Sebastian Bonecki, Maksymilian Rozwandowicz
5 - Michał Masłowski, Szymon Sobczak
3 - Patryk Bryła
2 - Filip Borowski, Ołeksij Bykow, Meik Karwot, Marek Fabry, Dawid Ryndak, Konrad Wrzesiński, Mateusz Ziółkowski
1 - Maksymilian Banaszewski, Mateusz Bodzioch, Bartosz Chęciński, Vedran Dalić, Dawid Gojny, Tymoteusz Klupś, Wojciech Szumilas, Marcel Ziemann
CZERWONE KARTKI:
2 - Maksymilian Rozwandowicz
1 - Filip Borowski, Ołeksij Bykow, Dominik Jończy
PUCHAR POLSKI
BRAMKI:
1 - Szymon Pawłowski, Szymon Sobczak
ASYSTY:
1 - Filip Borowski
ŻÓŁTE KARTKI:
2 - Michał Masłowski
1 - Filip Borowski, Dominik Jończy
IV LIGA - REZERWY
BRAMKI:
8 - Mateusz Popczyk
4 - Mateusz Mielczarek, Jakub Nowak
2 - Emil Kłosek, Mateusz Machała, Damian Tarka, Adrian Troć
1 - Michał Barć, Kamil Bębenek, Bartosz Chęciński, Igor Dziedzic, Marek Fabry, Mateusz Kozłowski, Tymoteusz Klupś, Maksym Niemiec, Damian Pawłowski, Michał Szczyrba, Mateusz Ziółkowski
Zaloguj się aby dodać własny komentarz