Pierwszy z nich odbył się w 2003 roku, gdy na Stadion Ludowy zawitała drużyna Górnika MK Katowice. W pierwszych 45 minutach Zagłębie starało się wyprowadzać groźne akcje, ale goście dobrze pracowali w destrukcji. W 31. minucie stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Marcin Lachowski, który przestrzelił w fatalny sposób.

W drugiej części gry dość szybko padł gol, w 48. minucie Jarosław Rak zacentrował po przekątnej do Mariusza Ujka, który zgrał piłkę głową do wbiegającego w pole bramkowe Tomasza Stolpy, a ten z najbliższej odległości posłał futbolówkę do siatki. Strata bramki praktycznie wpłynęła na styl gry Górnika, natomiast Zagłębie miało ochotę na wyższy wynik.
- Nie mogliśmy się otworzyć, bo od razu dostalibyśmy kilka bramek i byłby wstyd - stwierdził drugi trener gości, Jerzy Wijas.

W 84. minucie Mariusz Ujek oraz Tomasz Łuczywkek przeprowadził znakomitą akcję lewą stroną, ale ostatecznie piłka nie trafiła do siatki. Chwilę później Lachowski trafił w poprzeczkę, a dość niespodziewanie w 90. minucie goście przeprowadzili bardzo groźną kontrę. Dobrą okazję miał Ireneusz Waluś, ale trafił w piętę Piotra Nikodema i ostatecznie Zagłębie dowiozło do końca to jednobramkowe prowadzenie.

Zagłębie: Kurdziel - Rak, Treściński, Antczak - Skrzypek (55’ Chwalibogowski), Drzymont, Łuczywek, Lachowski, Stolpa (89’ Studziński) - Ujek (85 Wurzel), Koźmiński (46’ Bogacz) 

W drużynie gości wystąpił były zawodnik Zagłębia, a obecnie trener piłkarek Czarnych Sosnowiec Sebastian Stemplewski.

3 lata później Zagłębie zmierzyło się we Wrocławiu ze Śląskiem. Kilka chwil po rozpoczęciu spotkania nad stadionem rozszalała się potężna burza, która wpłynęła negatywnie na stan murawy, a co za tym idzie także na poziom widowiska. Szybciej do ciężkich warunków dopasowali się goście i pierwsi stworzyli groźną sytuację, gdy po indywidualnej akcji Jarosław Piątkowski zdecydował się na strzał z ostrego kąta, ale golkiper Śląska nie dał się zaskoczyć. Później jeszcze okazję do zdobycia gola miał Hadis Zubanović, ale ponownie lepszy okazał się bramkarz. Wrocławianie zagrozili bramce Zagłębia dopiero po 20 minutach gry, gdy najpierw po centrze Roberta Szczota z piłką minął się Szymon Gąsiński i doskoczył do niej Krzysztof Ostrowski, ale z ostrego kąta trafił tylko w boczną siatkę. Od tego momentu gospodarze byli częściej przy piłce, lecz nie potrafili stworzyć sytuacji bramkowej i zagrażali Zagłębiu jedynie strzałami z rzutów wolnych. Po jednym z nich Gąsiński wykazał się ogromnym refleksem i z linii bramkowej zdołał wybić piłkę na róg.

W drugich 45 minutach mecz nie był ciekawy, a obie drużyny grały niemal na stojąco - Ten mecz układał się na remis i gdyby zakończył się remisem, nikt nie mógłby się czuć skrzywdzony - stwierdził po meczu trener Śląska Jan Żurek.
Jednak fatalny błąd gospodarzy przesądził o bramce dla sosnowiczan. Po rzucie rożnym wykonanym w 65. minucie w polu karnym Śląska doszło do ogromnego zamieszania i Daniel Treściński z bliska wepchnął ją do siatki.
Za próbę doprowadzenia do wyrównania Śląsk zabrał się na poważnie dopiero w doliczonym czasie gry, gdy kilka razy zakotłowało się pod bramką Gąsińskiego, lecz ostatecznie Zagłębie wygrało 1:0 i dość niespodziewanie wróciło do Sosnowca z kompletem punktów.

Zagłębie: Gąsiński - Bednar, Treściński, Hosić, Adżem - Skrzypek (14’ Piątkowski), Pach, Kościukiewicz, Chwalibogowski (88’ Paczkowski) - Folc, Zubanović (70’ Marek)

W 2010 roku Zagłębie udało się do Słubic, aby o punkty powalczyć z tamtejszą Polonią. Pierwsza część tego spotkania nie stała na najwyższym poziomie, a najgroźniejszą sytuację Zaglębie stworzyło sobie w 23. minucie, gdy z prawej strony pola karnego uderzał Dawid Skrzypek. 12 minut później, także po akcji Skrzypka, Michał Filipowicz strzelił zdecydowanie za lekko.

Po zmianie stron najbardziej emocjonująca była 59. minuta spotkania, gdy po błędzie naszych stoperów w sytuacji sam na sam znalazł się Paweł Posmyk, ale na szczęście bardzo dobrze spisał się Ołeksij Szlakotin. Chwilę potem po podaniu Tomasza Łuczywka Adrian Mielec zgrał piłkę klatką piersiową do Michała Filipowicza, a ten z około 6. metra posłał piłkę nad poprzeczką. W 64. minucie drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, ujrzał debiutujący w barwach Zagłębia Sebastian Białas. 3 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Paweł Posmyk ponownie przegrał w sytuacji sam na sam z sosnowieckim bramkarzem. Zagłębie wyjechało ze Słubic z bezbramkowym remisem.

Zagłębie: Szlakotin - Bednar, W. Białek (83' Szatan), Balul, Łuczywek - Skrzypek (56' Snadny, 88' Michał Grunt), Białas, Skórski, S. Stefański (46' Bielawski) - Filipowicz, Mielec

W 2011 roku w ramach ostatniego meczu rundy jesiennej Zagłębiacy podejmowali na własnym stadionie Ruch Zdzieszowice. Spotkanie to było niemal festiwalem nieskuteczności w wykonaniu naszych piłkarzy. W 16. minucie Sebastian Domański uciekł rywalom i wpadł z piłką w pole karne, ale zamiast uderzyć precyzyjnie w długi róg, przymierzył w krótki i ostatecznie nie trafił w światło bramki. Nieco ponad 10 minut później przed szansą na zdobycie bramki stanęli goście, a konkretnie Mateusz Bukowiec, który uderzył z około 30 metrów. Piłka nabrała po drodze nieprzyjemnej rotacji i Ołeksij Szlakotin miał z nią trochę kłopotów, ale ostatecznie sparował zmierzającą pod poprzeczkę piłkę. Kolejną świetną okazję dla sosnowiczan w 36, minucie zmarnował Adrian Marek, który 6 metrów strzelił tuż nad poprzeczką.

Niespełna dwie minuty po przerwie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę z własnego pola bramkowego chciał wybić Adrian Marek, ale trafił w nadbiegającego Łukasza Damrata i po odbiciu od pomocnika Ruchu żadnych szans na interwencję nie miał Ołeksij Szlakotin. W 59. minucie Ruch mógł podwyższyć prowadzenie, ale na szczęście Rafał Bobiński trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę. Najlepszą okazję do wyrównania Zagłębie miało w 80. minucie, gdy najpierw po strzale głową Piotra Zielińskiego piłkę wybił z linii bramkowej zawodnik Ruchu, a dobijający z 5 metrów Rafał Jankowski nie trafił w bramkę. 8 minut później po podaniu Leszka Juszczaka strzelał Tomasz Kasprzyk. Piłka minęła interweniującego Ołeksija Szlakotina, ale na szczęście sprzed linii bramkowej wybił ją Sławomir Jarczyk.

Ostatecznie Zagłębie doznało pierwszej porażki za kadencji Jerzego Wyrobka i pierwszej przed własną publicznością od 27 sierpnia.

„Wydaje mi się, że byliśmy piłkarsko lepsi. Szkoda tej straconej bramki. Taka sytuacja zdarza się może raz na milion. Adrian Marek dobrze wybił piłkę, chłopak się obrócił tyłem, dostał w głowę i wpadło do siatki. Cóż, taka jest piłka. Nic nie zrobimy” - powiedział po tym meczu Adam Mójta, obrońca Zagłębia.

Zagłębie: Szlakotin – Sroka (77' Bryk), Marek, Jarczyk, Mójta – Ryndak, Białek (68' Zieliński), Sierczyński (60' Cyganek), Domański, Stefański - Jankowski

W 2018 roku Zagłębie zmierzyło się w wyjazdowym meczu z Wisłą Kraków. Najlepszą okazję do wyjścia na prowadzenie Zagłębie miało w 33. minucie, gdy Konrad Wrzesiński wymienił podania z Szymonem Pawłowskim i znalazł się w sytuacji sam na sam z Mateuszem Lisem, który sparował piłkę po tym strzale. Minutę później z prawej strony pola karnego uderzał Kamil Wojtkowski, a Dawid Kudła odbił piłkę przed siebie, po czym zza pola karnego dobijał Vullnet Basha. I znowu górą był nasz golkiper. W 40. minucie z około 20 metrów strzelał wychowanek Zagłębia Rafał Pietrzak. Piłka przeleciała przez ręce naszemu golkiperowi i odbiła się od słupka. Przed upływem 45 minut dobrą okazję miał Žarko Udovičić, który po podaniu Szymona Pawłowskiego spudłował z około 12 metrów. Już w doliczonym czasie gry po podaniu Dawida Korta w polu karnym znalazł się Paweł Brożek, który upadł po starciu z Piotrem Polczakiem. Na pierwszy rzut oka sędzia uznał, że napastnik Wisły symulował i pokazał mu żółtą kartkę. Po podpowiedzi od kolegów siedzących w wozie VAR Tomasz Kwiatkowski podbiegł do monitora, przyjrzał się zdarzeniu i uznał, że należy anulować decyzję o upomnieniu Pawła Brożka i trzeba podyktować rzut karny. Z 11 metrów Dawida Kudłę pokonał Dawid Kort i pierwsza połowa dobiegła końca.

W 55. minucie po świetnym podaniu Szymona Pawłowskiego w polu karnym z piłką znalazł się Alexandre Cristovao i oddał strzał prawą nogą, a piłka po drodze odbiła się jeszcze od nogi Macieja Sadloka i wpadła do bramki. 5 minut później Zagłębie było bliskie objęcia prowadzenia , ale w słupek z około 20 metrów trafił Adam Banasiak. W 81. minucie podawał Rafał Boguski, a Jesus Imaz uciekł Piotrowi Polczakowi i strzelił z ostrego kąta w krótki róg. Niespełna 4 minuty po stracie gola Michael Heinloth przedarł się prawą stroną i dośrodkował przed bramkę. Junior Torunarigha zaabsorbował Macieja Sadloka i Marcina Wasilewskiego, a Alexandre Cristovao uciekł Jakubowi Bartkowskiemu i z bliska umieścił piłkę w siatce. Zagłębie wróciło do Sosnowca z jednym punktem.

Zagłębie: Kudła - Heinloth, Jędrych, Polczak, Mráz – Wrzesiński, Babiarz, Banasiak (90’ Vokić), Pawłowski, Udovičić (84’ Torunarigha) - Cristóvão (90’ Mello)