Fatalnie zakończyli rundę jesienną piłkarze Zagłębia. Sosnowiczanie przegrali w Poznaniu z Jarotą Jarocin 1:3 i to oznacza, że po jesieni nasza drużyna traci aż 7 punktów do miejsca gwarantującego awans do I ligi i to zapowiada, że walka o awans w wiosennej fazie rozgrywek będzie bardzo ciężka.

Często mawia się, że szybko zdobyta bramka ustawiła mecz. O spotkaniu w Poznaniu można napisać, że trzy szybko zdobyte bramki ustawiły mecz. Sosnowiczanie w tej rundzie już w trzech meczach tracili gole w pierwszych 16 minutach gry. W Jarocinie w ciągu 16 minut Ołeksij Szlakotin musiał wyciągać piłkę z siatki aż trzy razy.

Wszystkie akcje bramkowe były przeprowadzone lewą stroną boiska. W 3. minucie dośrodkował Mateusz Śliwa, podanie przedłużył Krzysztof Gościniak, a akcję zamknął na prawej stronie Patryk Cierniewski i wpakował futbolówkę do siatki. Drugi gol wzbudził wiele kontrowersji. Na boisku leżał Adrian Marek i sosnowiczanie wybili piłkę poza boisko. Gospodarze jednak jej nam nie oddali, ruszyli z akcją lewą stroną i Krzysztof Bartoszak znalazł się przed Ołeksijem Szlakotinem. Napastnik Jaroty posłał piłkę obok naszego golkipera i umieścił ją tuż przy słupku.

To było w 12. minucie, a trzeci gol padł już 4 minuty póżniej. Po faulu Michała Skórskiego na Krzysztofie Czabańskim gospodarze mieli rzut wolny z lewej strony boiska. Po dośrodkowaniu w polu karnym powstało zamieszanie, w którym najlepiej odnalazł się stoper Jaroty Piotr Garbarek i z bliskiej odległości pokonał golkipera Zagłębia.

Nadzieja na odwrócenie losów meczu odżyła na chwilę w 53. minucie. Za zagranie ręką Piotra Garbarka arbiter podyktował rzut wolny tuż zza linii pola karnego. Do piłki podszedł Michał Filipowicz i prawą nogą uderzył tak precyzyjnie, że Dariusz Brzostowski nie miał szans na interwencję.

Niestety, na więcej Zagłębia już dzisiaj nie było stać i skończyło się dwubramkową porażką, choć tak naprawdę mogło być jeszcze gorzej. W końcówce spotkania dwa razy w sytuacji sam na sam z Ołeksijem Szlakotinem znalazł się Maciej Stawiński i dwukrotnie udane interwencje ukraińskiego golkipera uratowały nas przed stratą kolejnej bramki. Od 81. minucie meczu gonienie wyniku były trudniejsze, bowiem za dwie żółte kartki z boiska zszedł Michał Filipowicz.

Polski Związek Piłki Nożnej jak zwykle działa według tylko sobie znanych zasad, trzymających się jak najdalej od zdrowego rozsądku. Stadion Jaroty w Jarocinie jest o niebo lepszy od obiektu Warty Poznań. Murawa w Jarocinie jest w bardzo przyzwoitym stanie (zatrzymaliśmy się w drodze do Poznania i sprawdziliśmy). Warunki do gry i do pracy dla dziennikarzy są bez porównania lepsze niż na obiekcie Warty.

Niestety, stadion Jaroty rzekomo nie spełnia wymagań licencyjnych, za to spełnia je stadion przy Drodze Dębińskiej w Poznaniu, o którym możemy bez większej przesady powiedzieć, że to jest najgorszy stadion w całej II lidze, biorąc pod uwagę całokształt, a przede wszystkim murawę. Jak mawiał były szkoleniowiec polskiej kadry, na taką murawę nie wpuściłby nawet swojego psa.

Dodajmy do tego, że gospodarze "zapomnieli" o takich szczegółach jak dodatkowe piłki i chłopcy do podawania piłek, więc spotkanie było rozgrywane jedną futbolówką, a Ołeksij Szlakotin po niecelnych strzałach gości musiał biegać po piłkę czasami nawet i 50 metrów, bo akurat za jedną z bramek płot nie był kompletny.