Zapraszamy do lektury rozmowy z nowym dyrektorem sportowym Zagłębia Sosnowiec Grzegorzem Kurdzielem.

- Jak do tego doszło, że wróciłeś do Zagłębia i objąłeś stanowisko dyrektora sportowego?
- Klub skontaktował się ze mną i był bardzo konkretny. Przedstawiono mi wizję tego, czego klub potrzebuje i co trzeba zrobić i zapytano, czy jestem gotowy podjąć się zadania. Po rozmowie z trenerem stwierdziliśmy, że warto to zrobić. Nie było się szczególnie nad czym zastanawiać i decyzja została podjęta szybko, bo w jeden dzień.
- Czy wcześniej miałeś ofertę pracy w Zagłębiu na stanowisku trenera?
- Miałem propozycję pracy jako trener w Zagłębiu, ale uważałem, że nie był to dobry moment, aby objąć tę funkcję. Jako osoba z doświadczeniem w tym temacie wiem, że są pewne momenty, w których da się coś w klubie zrobić i są też momenty, w których nic się nie da zrobić. Wtedy oceniłem, że zmiana trenera nie zmieni nic w sposobie funkcjonowania drużyny.
- Czyli teraz uznałeś, że da się coś zmienić w Zagłebiu i skorzystałeś z oferty objęcia stanowisko dyrektora?
- Nie chodzi o stanowisko. Działamy wspólnie jako klub. Uważam, że taka funkcja była potrzebna w klubie po wszystkich zmianach. Z punktu widzenia doświadczenia na tym stanowisku ktoś może powiedzieć, że nie jestem przygotowany do tej funkcji, ale z punktu widzenia znajomości całego procesu i całego środowiska, uważam, że jestem dobrze przygotowany do tej funkcji. Oczywiście, muszę się nauczyć trochę inaczej funkcjonować, muszę wejść w rolę i nauczyć się nowych umiejętności, ale nie sprawia to żadnego problemu.
- Prezesem Zagłębia jest Katarzyna Biały, która bardziej zna się na tematach dotyczących finansów i prawa, a mniej na sprawach stricte sportowych. Czy należy rozumieć, że na Twoich barkach spoczywa główny ciężar odpowiedzialności za sportową stronę funkcjonowania klubu?
- Nie tylko na moich. Wspólnie ze sztabem ustalamy pewną koncepcję i mamy bardzo wyraźny zakres kompetencji i uważam, że to jest właściwe podejście do tematu. Tak jak powiedziałeś, pani prezes zajmuje się sprawami organizacyjno-finansowymi oraz prawnymi i na pewno jest osobą bardzo kompetenetną w tych tematach. Ja odciążyłem sztab szkoleniowy od przeprowadzania procesu negocjacji i rozmów z zawodnikami. Oczywiście, trener rozmawiał z każdym z zawodników przed podpisaniem umowy, natomiast wszystkie pierwsze rozmowy należały do mnie. Z rzeczy, które są istotne, miałem bardzo precyzyjnie określony budżet i w nim musieliśmy się zmieścić.
- Nie tak dawno jeden z piłkarzy, którego kontrakt z Zagłębiem się skończył i chciał rozmawiać o jego przedłużeniu, narzekał, że nawet nie wie z kim rozmawiać, bo dyrektor sportowy odsyłał do prezesa, a prezes twierdził, że musi czekać na zgodę właściciela. Czy teraz proces decyzyjny został uproszczony i nie ma takich problemów?
- Nie ma z tym żadnego problemu. Jeśli chcieliśmy wspólnie z trenerami jakiegoś piłkarza, to nawiązywaliśmy z nim kontakt, znaliśmy budżet i jeśli taki piłkarz wyrażał chęć gry, to kontynuowaliśmy rozmowy.
- Przez ostatnie 14 lat nie pracowałeś w Zagłębiu, ale na pewno masz swoje przemyślenia na temat tego, co tutaj źle funkcjonowało i przyczyniło się do spadku do II ligi. Czy nie brakowało w Zagłębiu cierpliwości i stabilizacji?
- Ja jestem kibicem Zagłębia od 28 lat, gdy pierwszy raz pojawiłem się w Sosnowcu jako zawodnik i przez te 14 lat, gdy mnie nie tu było w i pracowałem w innych klubach, to pierwszą rzeczą, jaką robiłem, było sprawdzenie wyniku Zagłębia, a jeśli tylko mogłem, to przychodziłem na mecze, czy to jeszcze na Stadionie Ludowym, czy już na tym nowym, pięknym obiekcie. Jako kibic interesowałem się losami klubu i uważam, że stabilizacja jest złym słowem. Przede wszystkim brakowało tutaj konsekwencji w działaniu, bo tylko konsekwencja doprowadziła Raków do mistrzostwa Polski, czy GKS Katowice do Ekstraklasy w poprzednim sezonie. Uważam, że stabilizacja w sporcie nie istnieje, bo jedni zawodnicy szybko rosną i muszą iść gdzieś wyżej. Podobnie jest z trenerami, którzy wykazują umiejętności ponad daną ligę lub odwrotnie. O sukcesie bardziej decyduje konsekwencja działań klubu.
- Sezon 2004/2005 to ostatnie rozgrywki, w których w Zagłębiu nie doszło do zmiany trenera. Od tamtej pory w każdym kolejnych rozgrywkach trenerowi, który zaczynał sezon, nie udało się dotrwać do końca rozgrywek na stanowisku. To czysty przypadek, czy ta da się to jakoś wytłumaczyć?
- Przede wszystkim wiemy jak wyglądała struktura właścicielska w klubie i że były w niej częste zmiany, podobnie jak ze zmianami osób zarządzających i to była ta niestabilność klubu. Od kilku lat miasto jest głównym właścicielem i wyznacza strategię rozwoju klubu. Dzisiaj, po kilku latach gry bez określonego celu rozwoju klubu, Zagłębie dotknęło dna i trzeba było przeprowadzić całą rewolucję.
- Czy przejście ze stanowiska trenera na stanowisko dyrektora sportowego to droga w jedną stronę, czy nie wykluczasz tego, że powrócisz jeszcze do prowadzenia drużyny?
- W sercu jestem trenerem i na pewno bardzo dobrze czuję się w tej roli, natomiast czasami trzeba spróbować nowego doświadczenia i spojrzeć na ten zawód z trochę innej strony. Przygotowując wszystkie transfery pracowaliśmy z Markiem Saganowskim jako trenerzy. Pracowałem długo w Ekstraklasie i tam podział ról jest bardzo wyraźny, natomiast w II lidze trener musi się zajmować wieloma sprawami, musi negocjować z zawodnikami, musi ich przekonywać, ale to nie jest jakaś nowa rzecz, którą pierwszy raz robię w życiu. Nie jest to pierwszy proces, w jakim uczestniczę. W klubach z bardziej rozbudowanymi strukturami też uczestniczyłem w procesach budowania drużyny, ale za finał negocjacji odpowiedzialny był ktoś inny. Jako sztab szkoleniowy typowaliśmy zawodników. Byliśmy odpowiedzialni za strukturę zespołu, ale negocjacje prowadził ktoś inny.
- Czy jeśli dyrektorem sportowym jest trener z licencją UEFA PRO, to trener nie pracuje pod dodatkową presją, że w razie niepowodzenia dyrektor może wskoczyć na jego stanowisko?
- Nie, nawet nie mieliśmy nigdy takiej rozmowy. Jesteśmy z Markiem Saganowskim kolegami z kursu. W piłce jest tak dużo zmian i tak wiele rzeczy się może wydarzyć. Niczego nie da się zaplanować i pracujemy w dosyć szalonym zawodzie, ale chcielibyśmy wspólnie doprowadzić do takiej sytuacji, żeby pewne rzeczy wprowadzać z konsekwencją. Tutaj jesteśmy zgodni w opinii zarówno z trenerem, jak i z panią prezes.
- Przed objęciem stanowiska dyrektora byłeś bramkarzem, potem trenerem bramkarzy, asystentem trenera i w końcu pierwszym trenerem. Czy praca dyrektora jest najbardziej stresująca?
- Absolutnie nie. Nie ma co ukrywać, że mam duże doświadczenie. Pracowałem z osobami, które były selekcjonerami kadry Polski i wiem, z czym wiąże się ta praca jeśli chodzi o poziom stresu i emocji. Emocje występują w piłce nożnej na wszystkich płaszczyznach i dlatego jest ona tak ekscytująca. Z nowych rzeczy dowiedziałem się, że trzeba mieć zawsze dodatkową baterię w telefonie i że można otrzymać 150 telefonów dziennie i są one o bardzo nietypowych porach i trzeba być na to przygotowanym. Nie mówię już o wiadomościach otrzymywanych od agentów. To jest nie do zliczenia, natomiast ważne jest, aby mieć sprecyzowane wymagania wobec zawodników, ich profile i ważne jest, aby budować zespół pod kątem taktycznym, pod kątem kryteriów mentalnych i wieku. Wydaje mi się, że spełniliśmy 90 % naszych zapotrzebowań.
- Powiedziałeś o charakterze piłkarzy. Czy był ktoś kto podczas kompletowania kadry odpadł ze względu na to kryterium?
- Tak, oczywiście. Jeśli zawodnik się bardzo długo zastanawiał, nie był zdecydowany i żonglował ofertami, to bardzo stanowczo mówiliśmy "nie". Wszyscy zawodnicy, którzy są obecnie w kadrze Zagłębia, byli bardzo zdecydowani na przyjście do nas. Nie próbowali grać innymi ofertami i określili bardzo wyraźnie, że chcą tutaj grać, rozwijać się w Zagłębiu i pomóc rozwijać się klubowi. To było kluczowe, a do tego dochodził wywiad środowiskowy. Wieloletnia praca trenera i moja sprawiły, że mamy spore grono znajomych trenerów, dyrektorów sportowych, czy byłych piłkarzy i to nam bardzo pomogło, bo uzyskaliśmy bardzo wiele cennych informacji na temat tych zawodników.
- Wydaje mi się, że w przypadku Andrzeja Niewulisa chyba nie trzeba było przeprowadzać żadnego większego wywiadu środowiskowego, bo już samo za siebie mówi to, że przez pięć lat był u trenera Marka Papszuna w kadrze Rakowa Częstochowa.
- Ja się mogę bardzo cieszyć z tego, że i agent Andrzeja Niewulisa i sam Andrzej się do nas zgłosili, ale to nie jest tak, że nie przeprowadziliśmy z nim żadnej rozmowy. Chcieliśmy porozmawiać, zarówno ja, jak i trener. Jak tylko pojawił się cień szansy na to, że Andrzej Niewulis może u nas grać, to zrobiliśmy wszystko, żeby był jednym z pierwszych naszych zawodników. Gdyby nie to, że Andrzej przebywał na wakacjach, to ten proces byłby jeszcze szybszy.
- W swojej pierwszej wypowiedzi po objęciu stanowiska dyrektora sportowego wspomniałeś, że planujesz sprowadzić do Zagłębia głównie piłkarzy z przedziału wiekowego 23-27 lat, a także mieć w kadrze co najmniej trzech doświadczonych graczy po trzydziestce i teraz widać, że ten plan się powiódł, bo z doświadczonych oprócz wspomnianego już Andrzeja Niewulisa są Kamil Biliński i Artem Suchoćkyj
- To nie tylko ja planowałem, ale cały pion sportowy. Nie zapominajmy jeszcze o Mateuszu Kosie, bo też ma ważny kontrakt i uważam, że był i będzie bardzo ważną częścią tego zespołu. Każdy z tych zawodników zna proces sukcesu i to jest dla nas bardzo istotne.
- Czy taki był pomysł na obsadę bramki, aby mieć dwóch młodzieżowców i doświadczonego Mateusza Kosa? Trzy lata temu za kadencji Kazimierza Moskala był pomysł, aby obsadzić bramkę młodzieżowcem. W składzie byli Szymon Frankowski i Kamil Bielikow, ale nie prezentowali się za dobrze i w zimowym oknie transferowym trzeba było sprowadzić Michała Gliwę. Teraz takiego błędu nie ma, bo gdyby młodzi Kacper Siuta i Mateusz Kabała nie dawali rady, to będzie miał ich kto zastąpić.
- Teraz sytuacja jest zupełnie inna, bo mamy Mateusza Kosa, który jest uznaną marką wśród bramkarzy i dwóch młodzieżowców. Kto będzie bronił? To już decyzja sztabu szkoleniowego. Oni pracują na codzień z zawodnikami na treningach i wiedzą, jakie ustawienie wybrać. Byłem trenerem bramkarzy i z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że mamy dwóch bardzo utalentowanych młodych bramkarzy, natomiast zobaczymy, jak będą funkcjonowali w drużynie, bo nie zawsze postawa na treningach przekłada się na mecze. Przedłużając z nimi kontrakty wierzyliśmy i będziemy dalej wierzyć, że mają szansę w przyszłości zostać bardzo dobrymi bramkarzami.
- Co najbardziej się zmieniło w klubie w ciągu tych czternastu lat, gdy pracowałeś poza Zagłębiem.
- Mam punkty odniesienia, bo pracowałem w wielu klubach w Polsce i za granicą. Mogę powiedzieć, że Zagłębie to jest na pewno bardzo wielki klub i mam wrażenie, że nie wszyscy mają tego świadomość. Trener też ma bardzo bogatą karierę piłkarską oraz trenerską i jak rozmawiamy, to zgadzamy się, że temu klubowi nic nie brakuje. Ma fantastycznych kibiców, stadion i bazę treningową. Oczywiście są obszary, w których klub potrzebuje dalszego rozwoju, bo w naszej rzeczywistości wszystko się zmienia. Jaka jest największa zmiana? Przede wszystkim cieszę się z otwarcia nowego stadionu. Nawet gdy było już wiadomo, że drużyna spada do II ligi, to na trybunach było 5-6 tysięcy osób. Pomimo trudnego momentu kibice wspierali zawodników i dla mnie to było osobiście największym impulsem do podjęcia decyzji o powrocie do Zagłębia.
- Czy do największych słabości Zagłębia można zaliczyć to, że szkolenie młodzieży nie przynosi oczekiwanych efektów i piłkarzom z akademii ciężko jest zaistnieć w seniorskiej piłce?
- Tutaj też mam wiele punktów odniesienia, choć nie pracowałem nigdy w klubach, które mają największe akademie w Polsce, a za takie uważam na dzień dzisiejszy Legię Warszawa, Lecha Poznań i Zagłębie Lubin. Każdy z tych klubów ma zupełnie inną strategię. W Legii ciężko jest o to, żeby wychowankowie akademii trafili do pierwszej drużyny. Lech ma inna strategię, a Zagłębie Lubin jeszcze inną. Uważam, że tu chodzi o strategię całego klubu, natomiast są to zupełnie inne regiony. Chcielibyśmy doprowadzić do takiej sytuacji, aby wszyscy najlepsi zawodnicy w naszym regionie trafiali do nas, ale mamy dużą konkurencję, a dla rodziców dojeżdżanie na treningi godziny nie stanowi problemu. Każdy wierzy, że jego dziecko jest najlepsze i ma do tego prawo. Chcielibyśmy też doprowadzić do tego, aby zawodnicy z mniejszych miejscowości wytypowani przez skauting, tacy jak np. Kacper Siuta i Bartosz Zawojski mieli możliwość rozwijania się od 14-15 roku życia w naszej akademii i zasilić nasze szeregi. Chciałbym, aby ci zawodnicy udowodnili, że praca w akademii wykonywana jest na dobrym poziomie.
- Gdy rozpoczynałeś grę w Zagłębiu kadra składała się w większości z wychowanków i piłkarzy pochodzących z regionu Zagłębia, ale teraz już raczej nie ma możliwości powrotu do tego, co było w tamtych, nie tak dawnych przecież jeszcze, czasach?
- Cała rzeczywistość się zmieniła. Nie tylko w Zagłębiu, ale i w innych klubach. To nie jest tak, że w Jagiellonii Białystok, gdzie w promieniu 200 kilometrów nie ma dużego miasta, są tylko zawodnicy z tego regionu. To nieprawda, zawodnicy są sprowadzani z całej Polski. Chcielibyśmy, aby młodzież z naszego regionu trafiła do nas i chcielibyśmy dbać o ich rozwój, ale w pewnym momencie rodzic decyduje, że zawodnik chce iść do klubu "X" i nie mamy żadnych narzędzi, aby go utrzymać.
- Jeśli chodzi o młodzież, to chyba takim promykiem nadziei są zawodnicy z rocznika 2005, którzy w 2022 awansowali do CLJ U-17, a później znaleźli się w kadrze pierwszego zespołu. Mowa o takich piłkarzach jak Kacper Siuta, Bartosz Paszczela, Łukasz Uchnast, Bartosz Zawojski, Aleksander Piątek, czy Antoni Kulawiak.
- Akurat trafił się taki rocznik z grupą zawodników o dobrych umiejętnościach, którzy rozwijali się technicznie i taktycznie wewnątrz grupy. Jestem po wstępnych rozmowach z Łukaszem Walczakiem i Adrianem Barańskim [dyrektorem i prezesem akademii - przyp.red.]. Musimy wiedzieć, ilu zawodników z akademii rokuje na przyszłość i jako klub musimy się nimi zaopiekować i stworzyć im odpowiednie warunki do rozwoju i pracy z jak najlepszymi trenerami. Będziemy ich zapraszali do pierwszego zespołu, aby sprawdzić ich przydatność, tak jak się to stało ostatnio w przypadku Bartosza Paszczeli i Bartosza Zawojskiego. Uważam, że ci zawodnicy zrobii bardzo dobre wrażenie nie tylko na sztabie szkoleniowym, ale także na piłkarzach, z którymi rywalizują. Opinie doświadczonych zawodników są o nich bardzo pozytywne i to już tylko od nich zależy jak dalej się będą rozwijali przede wszystkim jako ludzie i jako piłkarze.
- Jak będzie wyglądała kadra V-ligowych rezerw Zagłębia? Czy będzie tam grać głównie mlodzież, czy klub przewiduje sprowadzanie do drugiego zespołu zawodników z zewnątrz?
- To nie jest pytanie do mnie. Ustaliliśmy bardzo jasno podział kompetencji i druga drużyna będzie podlegała pod akademię. Oczywiście będziemy rozmawiali na temat koncepcji, ale jestem przekonany, że Łukasz i Adrian będą w stanie skompletować zespół, który będzie w stanie podjąć rywalizację na poziomie V ligi oparty na kilku zawodnikach związanych niegdyś z klubem, takich jak Łukasz Matusiak i Dawid Ryndak, którzy będą mogli dzielić się swoją bogatą wiedzą piłkarską z tymi zawodnikami. Resztę kadry będą stanowić piłkarze z akademii i wyróżniający się piłkarze z regionu z roczników, który jeszcze daje nadzieję na ich rozwój.
- Czy zawodnicy pierwszego zespołu będą "schodzić" do rezerw tak jak to bywało w poprzednim sezonie?
- W pojedynczych przypadkach na pewno będą takie sytuacje się zdarzały. Jeśli uznamy, że piłkarz po kontuzji, albo z mniejszą liczbą rozegranych minut, będzie tych minut potrzebował, to umówiliśmy się, że będziemy zwracać się do sztabu rezerw z taką prośbą. Chcemy jednak, aby druga drużyna funkcjonowała w niezależny sposób.
- Skład sztabu szkoleniowego Zagłębia na początku sezonu przygotowawczego wyglądał inaczej, bo asystentem Marka Saganowskiego był Grzegorz Mokry, ale otrzymał on ofertę nie do odrzucenia i ostatecznie opuścił Zagłębie.
- Ja się bardzo cieszę, że dobrze wytypowaliśmy i Grzegorz Mokry przyjął nasze warunki, ale sytuacja się zmieniła po telefonie do dyrektora sportowego Legii Warszawa. Wszystko poszło bardzo szybko, w ciągu dwóch dni odbyły się spotkania z dyrektorem i trenerem Legii. Bardzo dobrze ocenili Grzegorza jako trenera i zaprosili go do współpracy. Trudno było odrzucić taką propozycję. Pozostajemy w świetnych relacjach i to też dobrze o nas świadczy, że mieliśmy pomysł na zatrudnienie Grzegorza Mokrego w strukturach naszego klubu
- Grzegorza Mokrego zastąpił Bartłomiej Bobla, który już pracował w Zagłębiu jako asystent Piotra Mandrysza i odchodził z klubu w niezbyt miłych okolicznościach po tym, jak Sebastian Dudek przed kamerami Polsatu Sport "zwolnił" trenera. Czy tamta sytuacja nie zniechęcała go przed powrotem do Sosnowca?
- Absolutnie nie. To jest profesjonalista, który pracował na tym poziomie jako pierwszy trener w Hutniku Kraków. Profilowo szukaliśmy osoby, która zna tę ligę. Trener Bobla akurat był w tym momencie bez pracy i wykonaliśmy telefon. To nie jest tak, że był jedynym kandydatem z jakim prowadziliśmy rozmowy. To nie tak, że zrzuciłem wybór na trenera Marka Saganowskiego, ale to on miał decydujący głos w tej sprawie.
- Poprzedni dyrektor sportowy Zagłębia wpisywał się do meczowego protokołu oglądał mecze razem z trenerem z perspektywy ławki rezerwowych. Też planujesz oglądać mecze z "dołu", czy jednak z "góry, z perspektywy trybuny?
- Tego z jakiej perspektywy będę oglądał mecz, dowiem się dopiero w niedzielę. Na pewno nie będę siedział na ławce rezerwowych, ale spróbuję sobie znaleźć na stadionie takie miejsce, w którym będę mógł spokojnie obejrzeć mecz i mieć możliwość komunikacji w przerwie meczu z trenerami. Działamy jako grupa i uważam, że każda uwaga będzie istotna. Chcę mieć możliwość przekazania swojej opinii w przerwie i jeśli sztab uzna, że będzie ona przydatna do wykorzystania, to będą z tego korzystali. Moją rolą jest skupienie się na meczu i ocena realizacji założeń, bo też uczestniczę w odprawach prowadzonych przez trenerów.
- Po wypożyczeniu do Unii Turza Śląska do Zagłębia wrócił Bartosz Chęciński. Czy z uwagi na fakt, że jest on synem prezydenta Sosnowca, a więc de facto właściciela klubu ta sytuacja nie jest trochę mało komfortowa przede wszystkim dla samego zawodnika, bo nakłada na niego dodatkową presję? Ty jako piłkarz miałeś już okazję zaobserwować podobną sytuację, bo w Zagłębiu grałeś razem z synami prezesa Leszka Baczyńskiego i wiceprezesa Andrzeja Adamczyka.
- Bartek jest przede wszystkim bardzo świadomy, że tego nie uniknie. Ani ja, ani trener Saganowski nie znaliśmy Bartka jako piłkarza. Ja go widziałem przez kilka minut w sezonie 2022/2023. W poprzednim go nie widziałem i byłoby nie fair, gdybyśmy go nie sprawdzili, tym bardziej, że jest zawodnikiem, który ma status młodzieżowca, a takich wszyscy szukają, najlepiej gdy są wychowankami klubu. Zaczął z nami treningi i zaprezentował się naprawdę z bardzo dobrej strony i otrzymał pozytywną ocenę całego sztabu szkoleniowego. W pełni świadomie podpisaliśmy umowę 1+1. Decyzja o tym, czy zostanie na kolejny rok zależy od klubu. Bartek przyjął warunki, które zaoferowaliśmy i działamy razem. Spodobała mu się wizja, jaką przedstawiliśmy. Byliśmy wobec niego bardzo szczerzy i powiedzieliśmy, że na dzień dzisiejszy na pewno nie będzie podstawowym zawodnikiem, ale ma szansę zrobić rozwój w tym klubie jako człowiek i piłkarz. Zawsze znajdzie się jakiś kibic, którzy mu to wypomni. Zarówno Rafał Baczyński, jak i Marek Adamczyk świetnie sobie radzili z tą presją. Zapewniam, że Bartek też zdaje sobie sprawę z tego, że takie sytuacje mogą go dotyczyć, ale robi swoje.
- Jak wygląda budżet Zagłębia na nadchodzący sezon? Czy po spadku do II ligi został on znacząco zmniejszony?
- Wiem jak kadra była opłacana w zeszłym sezonie i wiem jak jest teraz. Mieliśmy założenia, aby koszty funkcjonowania pierwszej drużyny obniżyć do 65-70 % w stosunku do zeszłego sezonu. Umówiliśmy się, że nie obniżamy żadnych standardów jeśli chodzi o funkcjonowanie zespołu i będziemy tego przestrzegać, natomiast zmniejszyliśmy liczbę zawodników. Uważam, że jesteśmy wielkim klubem i te standardy muszą być zachowane. Liga decyduje o tym, że pieniądze są niższe. Wszystkie kosmiczne oferty otrzymywane od agentów odrzucaliśmy. Poruszaliśmy się cały czas w zakresie założonych przez nas widełek. Zaoferowaliśmy sześć kontraktów, które są wysokie jak na tę ligę, ale uważaliśmy, że tego potrzebujemy. Liczba młodzieży, która jest dziś w zespole, a jest to dziewięciu zawodników, świadczy o tym, że te pieniądze nie mogą być wysokie. Dla zawodników motywacją musi być klub, w którym są. Oczywiście, muszą mieć środki na zabezpieczenie swoich podstawowych potrzeb i zawodnicy z akademii dostali znaczące podwyżki, ale te kwoty nie są wysokie. Ja każdemu z tych zawodników życzę, aby przez trzy lata zrobili taki progres, aby mogli sobie dopisać zero do kolejnego kontraktu.
- Miasto Sosnowiec ogłosiło przetarg na sprzedaż akcji Zagłębia i jak powiedział prezydent Arkadiusz Chęciński, prowadzone są negocjacje z potencjalnym nabywcą. Nie obawiasz się, że gdy dojdzie do zmiany właściciela, cała obecna praca Twoja i sztabu może pójśc na marne, bo nowy właściciel będzie miał inną koncepcję budowy zespołu i przeprowadzi kolejną rewolucję?
- Nie jestem właścicielem klubu i nigdy nie będę podejmował strategicznych decyzji i to pytanie powinno być skierowane do właściciela, bo nie mieści się to w zakresie moich kompetencji. Pracując wspólnie z innymi osobami, robimy wszystko, aby ten klub mógł z naszej pracy mógł uzyskać jak największe korzyści i jak najlepiej się rozwijać.
- Co uznasz za sukces w nadchodzącym sezonie i jaki drużyna ma postawiony cel?
- Nie jesteśmy w stanie zaplanować sukcesu, bo na tym polega rywalizacja w sporcie, że działamy w środowisku konkurencyjnym. Mamy trzynastu zawodników z podpisanymi dwuletnimi lub dłuższymi kontraktami. Jeśli jeden lub dwóch zawodników z akademii zacznie regularnie występować w pierwszym zespole, to będzie sukces, ale nie mój, tylko klubu. Jeśli będzie utrzymana średnia frekwencja na poziomie co najmniej 4-5 tysięcy, to będziemy zadowoleni, bo to będzie znaczyło, że ktoś tej drużynie chce kibicować i ją oglądać. W sferze może nie marzeń, ale rzeczy, które chciałbym się wydarzyły, jest to, aby na czterech ostatnich kolejkach w sezonie był komplet publiczności, bo to by oznaczało, że jesteśmy wysoko w tabeli i do końca walczymy o coś. Odniosę się do słów trenera i powiem, że taki konkretny cel sprecyzujemy sobie w grudniu, gdy już wszyscy poznamy lepiej ten zespół.
- W poprzednim tygodniu pojawiła się informacja o tym, że Czesław Michniewicz podjął pracę w Maroku. Ty ostatnio pracowałeś jako jego asystent w Arabii Saudyjskiej. Nie było telefonu z propozycją ponownego dołączenia do sztabu trenera Michniewicza?
- Oczywiście, że był telefon, ale na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda tak, że trener Michniewicz będzie pracował w FAR Rabat, a ja będe pracował w Zagłębiu Sosnowiec. Życzę i jemu i sobie, żeby ta praca trwała jak najdłużej i przyniosła sukcesy. Cieszę się, że trener Michniewicz dostał pracę w takim renomowanym klubie marokańskim, który na pewno będzie grał o najwyższe cele w lidze i że kolejny polski trener trafił do zagranicznego klubu. Jesteśmy w stałym kontakcie i na pewno będę mu bardzo kibicował.
Serwis 100% Zagłębie Sosnowiec nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, obrażające innych czytelników i instytucje. Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
II LIGA
BRAMKI:
12 - Kamil Biliński
8 - Bartosz Snopczyński
6 - Emmanuel Agbor
3 - Andrzej Niewulis, Bartłomiej Wasiluk
2 - Grzegorz Janiszewski, Roko Kurtović, Joel Valencia,
1 - Ołeksij Bykow, Piotr Marciniec, Patryk Mularczyk, Miłosz Pawlusiński, Deniss Rakels, Artem Suchoćkyj,
ASYSTY:
6 - Joel Valencia, Szymon Zalewski
5 - Emmanuel Agbor
4 - Bartosz Boruń
3 - Bartosz Chęciński, Deniss Rakels
2 - Kamil Biliński, Piotr Marciniec, Andrzej Niewulis, Artem Suchoćkyj, Łukasz Uchnast
1 - Miguel Acosta, Roko Kurtović, Patryk Mularczyk, Miłosz Pawlusiński, Bartosz Snopczyński, Bartosz Zawojski
ŻÓŁTE KARTKI:
12 - Emmanuel Agbor
10 - Bartłomiej Wasiluk (7 w Resovii)
7 - Grzegorz Janiszewski
6 - Bartosz Chęciński, Szymon Zalewski
5 - Roko Kurtović, Piotr Marciniec, Artem Suchoćkyj,
4 - Patryk Mularczyk, Andrzej Niewulis, Joel Valencia, Bartosz Zawojski
3 - Mateusz Duda, Piotr Mielczarek, Miłosz Pawlusiński, Łukasz Uchnast,
2 - Miguel Acosta, Kamil Biliński, Bartosz Boruń, Deniss Rakels (1 w Hutniku), Kacper Siuta
1 - Ołeksij Bykow, Antoni Kulawiak
CZERWONE KARTKI:
2 - Emmanuel Agbor (za dwie żółte)
REZERWY - V LIGA
BRAMKI:
14 - Kacper Wołowiec
12 - Michał Barć
6 - Kacper Tobiczyk, Piotr Wojdas
4 - Tomasz Mędrala, Kacper Mironowicz, Bartosz Paszczela, Piotr Płuciennik, samobójcze
3 - Szymon Celej, Łukasz Uchnast
2 - Dominik Blecharczyk, Igor Dziedzic, Antoni Kulawiak, Maksym Niemiec, Paweł Szostek, Kamil Szlachta,
1 - Mateusz Duda, Maciej Figura, Igor Gaszewski, Wojciech Górkiewicz, Dawid Ryndak, Mikołaj Staniak, Filip Wołodkiewicz, Maciej Wybański
REZERWY - PUCHAR POLSKI
5 - Kacper Wołowiec
3 - Michał Barć, Wojciech Górkiewicz
2 - Antoni Kulawiak
1 - Maciej Figura, Łukasz Matusiak, Tomasz Mędrala, Piotr Płuciennik, Kamil Szlachta, Kacper Tobiczyk, Piotr Wojdas, Maciej Wybański
Zaloguj się aby dodać własny komentarz