Było już zagłębiowskie śniadanie, była też zagłębiowska wigilia. Przyszedł czas na zagłębiowski alfabet. Małe podsumowanie występów Zagłębia w Ekstraklasie oraz ogólnej sytuacji w klubie i wokół niego w tym roku. Co prawda, został jeszcze mecz z Legią, ale nawet jeśli jakimś cudem udałoby się zdobyć choć jeden punkt, to tak naprawdę niczego to nie zmieni.

A jak Alex
Przyszedł do klubu latem 2017 roku, gdy trenerem Zagłębia był Dariusz Banasik. Zagrał 34 spotkania, w których zdobył tylko 4 bramki. Jak na rasowego napastnika to za mało… Jednak czy ten transfer w ogóle powinien dojść do skutku? Sprowadzono zawodnika bez paszportu Unii Europejskiej, a jak wiadomo, na poziomie 1 ligi tylko jeden taki piłkarz mógł grać w jedenastce. Rywalizował więc o miejsce z Žarko Udovičiciem, który do tamtego czasu miał to miejsce zagwarantowane z powodu szybkości, którą wnosił do zespołu. Angolczyk więc szybko tę walkę przegrał i przez dłuższy czas nie zasiadał nawet na ławce rezerwowych. Tak na dobrą sprawę cały pobyt Alexa w Zagłębiu można podsumować, wspominając trzy mecze: rewanżowe spotkanie z Ruchem Chorzów, w którym strzelił jedyną bramkę, która dała zwycięstwo, a co za tym idzie awans do Ekstraklasy; mecz z Wisłą Kraków, w którym strzelając dwa gole, dał drużynie remis, oraz niedawne starcie z Pogonią Szczecin, gdy brutalnie potraktował jednego z przeciwników. Tak zakończyła się jego przygoda z Zagłębiem Sosnowiec, został on bowiem odsunięty od pierwszej drużyny i wystawiony na listę transferową. Nawet jeżeli nie zgłosi się żaden kupiec, to jego kontrakt pewnie i tak zostanie rozwiązany.
B jak bezradność
To ją najczęściej widzimy na boisku. Zagłębie nie ma pomysłu na budowanie akcji. Albo możliwości. Podania, które często nie znajdują adresatów, łatwe straty, błędy… To obraz gry w tym sezonie. No i oczywiście problemy w defensywie, ale o tym później. Być może do kłopotów z rozegraniem przyczyniła się po części kontuzja Tomasza Nowaka, który zawsze starał się znaleźć jakiś sposób. Jednak mamy w składzie pomocników, którzy w minionym sezonie radzili sobie pod nieobecność ówczesnego kapitana. Zagłębie nigdy specjalnie nie porywało grą, ale miało na nią pomysł. Były okazje. Jak chcemy zdobyć bramki, gdy nie oddajemy strzałów? Dlaczego nie dajemy bramkarzowi szansy na pomyłkę?
C jak celność
Ze strzałami w Zagłębiu, o ile już się pojawią, jest tak, że najczęściej są one niecelne. Ile goli na koncie mieliby Pawłowski czy Wrzesiński, gdyby piłki po ich strzałach nie wędrowały wysoko ponad bramką lub tuż obok niej? A kiedy już oddamy celny strzał, to i tak nie zamienia się on w gola. Nawet, jak mogłoby się wydawać, stuprocentowe sytuacje są bronione albo marnowane w niezrozumiały sposób.
D jak Derbin
Artura Derbina chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Były piłkarz i trener, który wprowadził nasz zespół do 1 ligi. Mimo że od jego odejścia minęło już kilka lat, a on sam jest obecnie trenerem drugoligowego GKS-u Bełchatów, to nadal mocno wspiera Zagłębie, a gdy tylko może pojawia się na Stadionie Ludowym. Na meczu z Lechem Poznań też był. Stał na szczycie trybuny prasowej i ze zmartwioną miną przyglądał się boiskowym wydarzeniom. Są kibice, którzy do tej pory w chwilach kryzysu chcą jego powrotu. Teraz na niewiele by się to zdało, to nie jest już ta sama drużyna, to nie są ludzie, których Artur sobie wybrał i których znał. Nie można się jednak dziwić, że kibice wracają pamięcią do tamtych chwil, gdy był on naszym trenerem. Ówczesne Zagłębie też miewało swoje problemy, ale nie można im było odmówić zaangażowania i walki. Cała drużyna walczyła od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty. A obecnie tego brakuje, tylko dwóch czy trzech zawodników wykazuje ogromne chęci do zmiany sytuacji. Ale to za mało.
E jak ekstraklapa… znaczy Ekstraklasa
Wszyscy pamiętamy tę euforię, gdy 27 maja Zagłębie po wygranej w Chorzowie zapewniło sobie awans do Ekstraklasy. Przyśpiewka „Ekstraklasa dla Zagłębia…” obecna była na Stadionie Ludowym jeszcze wiele kolejek po inauguracji rozgrywek. Piłkarze byli tak zachwyceni samym faktem awansu, że zapomnieli grać w tej wymarzonej Ekstraklasie…
F jak frekwencja
Lipiec, sierpień, trochę września… To był czas, kiedy Ludowy niemal pękał w szwach. Zrozumiałe jest to, że sukces przyciąga osoby ciekawskie, które chcą zobaczyć jak, to wszystko wygląda z perspektywy trybun. Jedni zachęceni sukcesem zostaną z klubem już na zawsze, a inni odpuszczą po jakimś czasie. I tak jest i teraz. Niejednokrotnie w ciągu tego czasu wysłuchiwałam niesamowitych spostrzeżeń osób, które nie kryły się z tym że nigdy wcześniej nie oglądały Zagłębia, na temat składu i stylu gry. Kilka meczów później te same osoby wyzywały piłkarzy, trenerów, zaskoczone faktem, że nie doświadczyły emocji na poziomie Ligi Mistrzów, a na następnych spotkaniach ich już nie było. Ostatnio frekwencja na stadionie zrobiła się jeszcze mniejsza, niemal jak za czasów tych najważniejszych starć w 1 lidze. Zostali najwierniejsi? Ci, którzy mają jakieś pojęcie o sytuacji klubu, ale kibicują marce, a nie ludziom? Pewnie tak. Prezesi, trenerzy, piłkarze odchodzą, ale zostaje klub. Herb, barwy. I to jest najważniejsze, Ci, którzy tego nie rozumieją, już sobie odpuścili i mam nadzieję, że ,gdy znów nastaną lepsze czasy, już nie wrócą.
G jak Gliwice
Meczem z Piastem rozpoczęliśmy sezon. Zagłębie zaprezentowało się wówczas świetnie, jako pierwsi strzeliliśmy bramkę. Jednak przez brak szczęścia, doświadczenia oraz wątpliwe decyzje sędziego ostatecznie przegraliśmy to spotkanie. Jednak dzięki dobrej grze uwierzyliśmy, że możemy coś ugrać w Ekstraklasie. Kilka miesiący później ponownie spotkaliśmy się z Piastem, już na inaugurację rundy rewanżowej. Gra pozostawała wiele do życzenia, ale ważny był wynik. Bezbramkowy remis, choć mieliśmy też swoje szanse. Napawało to optymizmem, wszyscy liczyli, że jest to początek dobrej passy. Tak się niestety nie stało, mecz z Piastem znowu dał nam złudną nadzieję.
H jak honor
Wiadomo, że można przegrywać, można być w ciężkiej sytuacji. Ale pozostaje jeszcze honor, a właściwie walka o niego. Tylko dlaczego jej nie widać? Dlaczego, oprócz kilku wyjątków, piłkarze przysłowiowo „nie gryzą trawy”, aby zaprezentować się z jak najlepszej strony? Dlaczego zawodnicy Lecha Poznań nie zadowolili się prowadzeniem 3:0 czy 4:0? My natomiast nie próbowaliśmy im przeszkadzać w kolejnych atakach ani zdobywać goli, mimo wysokiej przegranej? Oczywiście, wynik na przykład 2:6 nie zmieniłby za wiele. Ale przynajmniej kilku kibiców pomyślałoby, że próbowali, postraszyli. Wiadomo, dla wielu zawodników naszego obecnego składu gra w Zagłębiu nie jest szczytem marzeń ani nie są jakoś specjalnie związani z klubem. Ale żeby iść dalej trzeba się pokazać. A ostatnie mecze to co najwyżej mogły odstraszyć potencjalnych zainteresowanych…
I jak Ivanauskas
Valdas przyszedł do klubu zastępując Dariusza Dudka. Nie bardzo mu się udało cokolwiek zmienić, ale pewnie był świadomy, w co się pakuje. Ocenić jego pracę będzie można dopiero wiosną, o ile oczywiście dotrwa. I nie mam tutaj na myśli tego, że zostanie zwolniony tylko, że sam odejdzie. Ivanauskas jest sympatycznym człowiekiem, ale i twardym oraz charakternym. Wie, czego chce. Wie, czego potrzebuje Zagłębie. Jeżeli w zimowym okienku nie zostaną spełnione jego prośby o zawodników z konkretnym CV, to odejdzie jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek. To jest moje zdanie. Pozostaje tylko liczyć, że włodarze klubu posłuchają Litwina, bo w obecnej sytuacji nawet Zinedine Zidane by się poddał.
J jak jedność
Jedność. To jest bardzo ważne słowo. Szczególnie w obecnych chwilach. Tylko dzięki jedności piłkarzy, kibiców oraz osób zarządzających klubem możemy wyjść z tej sytuacji. Oczywiście, nie każdemu może się podobać polityka klubu czy gra lub zaangażowanie piłkarzy. Ale czy musimy obrzucać się błotem w komentarzach na Facebook’u, czy wszelkiego rodzaju forach? To nic nie da. Nic też nie dadzą wyzwiska w kierunku piłkarzy rzucane z trybun. Nikt nie mówi, że mamy ich głaskać po głowie i udawać, że nic się nie dzieje. Zamiast dziwnych epitetów, zwykła rozmowa. A oni to docenią i być może wezmą pod uwagę. Konstruktywna krytyka jest bardzo ważna. To samo obowiązuje w stosunku do włodarzy klubu. Na forach widzimy tylu prezesów i trenerów, a na organizowanych spotkaniach z przedstawicielami drużyny pojawiają się wciąż te same twarze. Jedność jest bardzo ważna, bo reprezentujemy te same barwy i każdemu zależy na tym, żeby klubowi dobrze się wiodło. Ale nie osiągniemy tego poprzez wzajemne oskarżenia.
K jak Kudła
Dawid Kudła, mimo że jak do tej pory stracił już 38 bramek to i tak jest jednym z najlepszych piłkarzy Zagłębia. Kilkukrotnie znalazł się w najlepszej jedenastce kolejki, czasami jest też bramkarzem z największą liczbą obronionych strzałów w danej serii gier. Nie można winić Kudły za te porażki. Wielu z tych akcji, po których nasi rywale zdobywali bramki, nie powinno w ogóle być. A za to ponoszą winę zawodnicy grający w defensywie. Warto też zaznaczyć fakt, że gdyby nie nasz bramkarz i jego świetne interwencje to moglibyśmy mieć jeszcze mniej punktów niż obecnie mamy. Jednak nie tylko jego postawa sportowa jest tutaj najważniejsza. Dawid jest jednym z nielicznych piłkarzy, po których widać, że naprawdę im zależy. Na wyniku, na klubie, na naszym utrzymaniu w Ekstraklasie. Jest to osoba, która potrafi poderwać zespół do walki, a gdy coś jest nie tak, to po prostu to mówi. W ostatnim czasie jego wywiady dla klubowej telewizji są dość ostre, ale to tylko dlatego, że ukazują prawdę. I tutaj czas na kolejne odniesie do meczu z Lechem Poznań. Te 6 bramek oficjalnie obciążają konto Kudły, ale tak naprawdę to mógł zachować się lepiej tylko w jednym przypadku. Akcje, po których padały, brały się z niczego, a zaskoczeni obrońcy stali i przyglądali się, jak piłka po kolejnym strzale omija Dawida. Po zakończonym spotkaniu „Kudi” stał z rodziną ze łzami w oczach, obwiniając się o ten mecz. Zupełnie bezpodstawnie, ale taka już jest jego natura.
L jak Ludowy
Stadion Ludowy, na którym Zagłębie (przez pewien czas pod nazwą Stal Sosnowiec) rozgrywa swoje mecze od 1956 roku. Był on świadkiem wielu wspaniałych, emocjonujących spotkań. I nie trzeba tutaj cofać się o kilkanaście czy kilkadziesiąt lat do historii, które wielu z nas zna pewnie tylko z opowieści. W ostatnich latach tez byliśmy świadkami pięknych chwil na Ludowym. Awans do I ligi, pełne walki spotkania w Pucharze Polski, awans do Ekstraklasy, inauguracja tychże rozgrywek oraz pierwsze od dziesięciu lat zwycięstwo w Ekstraklasie. Warto też wspomnieć o pełnych pasji spotkaniach z GKS-em Katowice czy Ruchem Chorzów. Oczywiście, nasz stadion widział też te gorsze chwile. Pierwsze co przychodzi na myśl to rozgoryczenie kibiców po braku awansu w 2017 roku czy niespodziewana porażka w tym samym roku ze Zniczem Pruszków, która praktycznie przekreśliła szanse na końcowy triumf. Tych punktów, które powinniśmy z łatwością zdobyć, właśnie zabrakło. Do tego oczywiście dochodzi niedawna ogromna porażka z Lechem Poznań, tak wysokiej przegranej u siebie Zagłębie nie zaliczyło od 45 lat. Stadion Ludowy widział już wszystko. I pomimo tego, że jest już wysłużony, to ma swój urok.
M jak Mularczyk
Patryk Mularczyk, wychowanek Zagłębia. Rocznik 98. Zagrał w pierwszej drużynie 27 meczów, w których zdobył 2 bramki. Oczywiście niewiele, ale jest to zawodnik niezwykle utalentowany. Gdy dostawał szansę na grę, to przeważnie ją wykorzystywał. Po wywalczeniu awansu do Ekstraklasy został wypożyczony do drugoligowego GKS-u Bełchatów. Trafił pod opiekę Artura Derbina i rozwinął skrzydła. Jak do tej pory rozegrał 23 spotkania i zdobył 7 goli. Jest jednym z najważniejszych elementów układanki Derbina. Wielu kibiców uważa, że Mularczyk powinien wrócić do Zagłębia. Czy to dobry pomysł? Może tak, może nie. Obecnie gra w drugiej lidze, nie wiadomo jak poradziłby sobie z tak szybkim przeskokiem do Ekstraklasy, jednak może udałoby mu się zadomowić i pomógłby klubowi w pozostaniu w najwyższej klasie rozgrywkowej? Tego nie wie nikt. I, mimo że "Mular" czasami pojawia się na Stadionie Ludowym, utrzymuje kontakty z piłkarzami Zagłębia oraz był nawet na klubowej wigilii, to jego powrót w tym momencie wydaje się praktycznie niemożliwy. W Bełchatowie ma pewny pierwszy skład i rozwój pod okiem dobrze znanego mu trenera. I to pewnie osoba Artura Derbina będzie miała największy wpływ na decyzję Mularczyka, nawet jeżeli Zagłębie wyrazi chęć odzyskania go już zimą.
N jak Nowak
Tomasz Nowak, kapitan zespołu odkąd w 2017 roku klub opuścił Łukasz Matusiak. W tym sezonie zagrał w jedenastu spotkaniach, nim doznał poważnej kontuzji. Oddał opaskę na rzecz Szymona Pawłowskiego, lecz dalej czuje się kapitanem. Pojawia się w szatni, wspiera kolegów. Regularnie także pojawia się na Stadionie Ludowym (oraz poza nim), aby oglądać mecze Zagłębia. Po jego zachowaniu na trybunach doskonale widać, że oglądanie meczów z takiej perspektywy jest dla niego trudne. Często razem z kibicami komentuje na bieżąco przebieg meczu oraz krzykiem z trybun chce wspomóc zespół. Na niewiele się to jednak zdaje. Z pewnością Tomek w obecnej chwili bardzo by się przydał na boisku. Oczywiście, czasem zdarzały mu się błędy, ale potrafił uspokoić grę, stworzyć kilka dobrych okazji oraz wzbudzić w drużynie chęć walki, nawet w bardzo trudnych chwilach.
O jak obrońcy…a raczej ich brak
Problem z dobrą obroną jest w Zagłębiu od kilku sezonów. Raz obrońcy prezentują się lepiej, raz gorzej, ale nigdy nie było idealnie. Nigdy też nie było chyba aż tak źle. Sosnowiczanie stracili jak do tej pory aż 44 bramki. Za wiele z nich można mieć pretensje tylko i wyłącznie do naszych stoperów. Gole te padały nie tylko z tworzonych przez rywali akcji, ale także przez nieodpowiedzialne zachowania niektórych obrońców, które skutkowały rzutami karnymi. Bezradność całej linii obrony doskonale było widać w meczu z Lechem Poznań. Polczak, Jędrych, Cichocki, Mráz oraz Heinloth nie potrafili zatrzymać rywali i pozwolili na strzelenie sześciu bramek. W składzie jest dużo teoretycznych obrońców, bo trzeba dodać do tego siedzącego najczęściej na trybunach Nuno Malheiro oraz Adama Kokoszkę (o Žarko nie wspominam, bo on w tym sezonie ma inną rolę), a obrońcy, szczególnie stopera, z prawdziwego zdarzenia nie mamy ani jednego…
P jak porażki
19 kolejek Ekstraklasy za nami, a Zagłębie ma już na swoim koncie 11 porażek. Niektóre z nich wysokie i jak najbardziej zasłużone, a inne małe i dyskusyjne ze względu na decyzje sędziów. Jednak w ostatecznym rozrachunku przegrana 0:6 niczym, oprócz większej ilości straconych bramek, nie różni się od tej 0:1. Za oba wyniki nie dostaniemy ani jednego punktu.
R jak rezerwowi
Na brak rezerwowych zawodników narzekać nie możemy, są też tacy zawodnicy, dla których na ławce nie ma miejsca i lądują na trybunach. Ale to jest tylko pusta liczba. W piłkarzach rezerwowych nie ma potencjału. W meczu z Lechem najbardziej wartościowym pod względem umiejętności był Udovičić. Ostatnio, po dłuższym pobycie na ławce rezerwowych, swoje szanse dostali Dejan Vokić oraz Sebastian Milewski. Słoweniec odwdzięczył się za zaufanie trenera i gdy tylko gra to prezentuje się dobrze. Milewski natomiast dopiero od dwóch spotkań gra w pierwszym składzie. I nie można powiedzieć, że zawiódł. Miał kilka dobrych odbiorów i wprowadził do drużyny nieco więcej agresji. W końcu z tego był znany na pierwszoligowych boiskach. Reszta zawodników, nawet jeżeli wchodzi, to nie pokazuje niczego szczególnego. I to jest jeden z naszych problemów.
S jak Sanogo
Najlepszy strzelec Zagłębia w tym sezonie, zdobył 8 bramek. Choć on jeden nieco wyłamuje się z tej niemocy Sosnowiczan, jeżeli chodzi o gole. Nie można jednak opierać całego ataku na Vamarze, tym bardziej że nie jest on naszym zawodnikiem. Praktycznie w każdej chwili Legia Warszawa może skrócić jego wypożyczenie i ściągnąć go do stolicy. Od kilku tygodni Sanogo boryka się z problemami zdrowotnymi związanymi ze stawem skokowym. Ten uraz odnawiał się już kilka razy, przez co Francuz przegapił kilka spotkań i nie był w stanie pomóc Zagłębiu. A na swojej pozycji nie ma obecnie konkurencji. Chociaż w sumie czy w tym sezonie ją miał, mimo obecności Cristóvão oraz Torunarighi?
T jak transfery
Na konferencji prasowej, która była prezentacją Valdasa Ivanauskasa, prezes Zagłębia, Marcin Jaroszewski, zapowiedział, że trener będzie mógł liczyć na 3 lub 4 solidne transfery. Nie za mało? Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Przed letnim okienkiem również były zapowiedzi, że do drużyny dołączą wartościowi piłkarze. Pawłowski, Heinloth jakoś ratują to nieudane okienko, bo jak się ono skończyło, wszyscy wiedzą. Jeżeli do Zagłębia przyjdą 3 konkretne nazwiska to dobrze. W końcu liczy się jakoś, a nie ilość, czego teraz jesteśmy świadkami. Euforia związana z awansem do Ekstraklasy objęła nie tylko kibiców, ale także piłkarzy i włodarzy. Osoby odpowiedzialne za transfery wymieniły połowę kadry, sądząc, że tworzą ekipę na Ekstraklasę. Jakie musiało być zdziwienie, kiedy dotarło do nich, że pogorszyli sytuację? Jedynymi transferami, które od razu były strzałem w dziesiątkę są Michael Heinloth oraz Szymon Pawłowski. Nieźle, od pewnego czasu, sprawuje się Dejan Vokić. Do Patricka Mráza też nie można mieć zbyt wielu pretensji. Ale co skusiło dyrektora sportowego do zatrudnienia Juniora Torunarighi czy Piotra Polczaka? Ten pierwszy zagrał niecałe 200 minut, a swoim pojawieniem się w Zagłębiu zmusił Szymona Lewickiego do odejścia. Bo nikt chyba nie twierdzi, że obecny zawodnik Rakowa Częstochowa nie zagrałby lepiej od Niemca. Co do Piotra Polczaka to gra on bardzo regularnie. Wielu z nas pewnie uważa pewnie, że zbyt regularnie. Nie trzeba chyba wspominać, ile rzutów karnych po jego nieuwadze zostało podyktowanych dla naszych przeciwników. Pozostałe aspekty gry Polczaka też pozostawiają wiele do życzenia. Można by tutaj poruszyć także kwestie Kokoszki czy Mello, ale oni nie rażą aż tak bardzo, bo po prostu bardzo rzadko grają. Z ostatnich wypowiedzi osób z zarządu klubu może wynikać, że zrozumieli oni swoje błędy z letniej przerwy i planują naprawdę poważnie i dokładnie rozejrzeć się nad realnymi wzmocnieniami. Czy można tego oczekiwać? Nie wiem. Ale pozostaje obserwować poczynania osób odpowiedzialnych za transfery i wierzyć, że tym razem dotrzymają obietnic i, że w nowy rok wejdziemy z nowymi siłami, gotowi do walki. Bo jeżeli tak się nie stanie, to chyba będzie to czas, w którym będzie trzeba powoli godzić się ze spadkiem…
U jak Udovičić
Jeden z niewielu pozytywów w obecnej drużynie. Udovičić od początku sezonu nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Zdobył dla Zagłębia 3 gole, w tym 2 bardzo ważne (z Cracovią oraz Śląskiem). 8 grudnia w Szczecinie rozegrał swój setny mecz dla Sosnowiczan, a przed meczem z Lechem odebrał pamiątkową koszulkę oraz został nagrodzony brawami przez kibiców zgromadzonych na Stadionie Ludowym. „Chciałbym podziękować Wam kibicom oraz moim kolegom z szatni. Musimy walczyć dalej. Dziękuję”, powiedział przed pierwszym gwizdkiem. Žarko nie zagrał w tym meczu ani minuty. Pewnie niezbyt pasował do defensywnej taktyki Ivanauskasa, która jednak i tak przyniosła odwrotny skutek. Udovičić od początku sezonu zapowiadał walkę o utrzymanie w Ekstraklasie i jemu można uwierzyć. Jest jednym z niewielu piłkarzy w obecnej drużynie, którzy czują przywiązanie do klubu, odpowiedzialność i zawsze są zaangażowani oraz gotowi do walki. A kibice odwdzięczają mu się za to sympatią oraz ogromnym wsparciem.
V jak VAR
Prawdą jest, że nie można i nie da się tłumaczyć postawy Zagłębia w tym sezonie błędami sędziów, ale kilka punktów przez to straciliśmy. VAR miał pomóc sędziom podejmować decyzje w spornych sytuacjach i unikać błędów. Jest chyba nieco inaczej. Już w pierwszej kolejce została podjęta decyzja o rzucie karnym dla Piasta Gliwice, która potem budziła wiele kontrowersji. Nic chyba jednak nie pobije uznania bramki strzelonej przez Pogoń Szczecin w niedawnym spotkaniu. Mimo kilku minutowej konsultacji VAR sędzia nie zmienił zdania i dalej twierdził, że bramka została zdobyta prawidłowa. Podczas gdy komentatorzy, eksperci oraz kibice, także ci neutralni, twierdzili, że było inaczej. Podobnie był z rzutem karnym w meczu w Krakowie. Kilka punktów przez to straciliśmy, ale tez zyskaliśmy. Chociaż to jest tylko jeden punkt. Chodzi tutaj o mecz w Gdyni, gdy po analizie VAR okazało się, że Arka zdobyła gola z pozycji spalonej. Krótko po dołączeniu do Zagłębia, Valdas Ivanauskas nie rozumiał, czym jest VAR i musiał się do niego przyzwyczaić, lecz ostatnio coraz to śmielej zauważa, że decyzje sędziów mimo obecności tego systemu bywają kontrowersyjne.
W jak wiara
„Wiara, która przetrwała”, to hasło nie bez powodu pojawia się na banerach oraz nie bez powodu jest tytułem książki o Zagłębiu. Wiara jest najważniejsza i to jedyne co nam, kibicom pozostało. Wiara w dobre ruchy transferowe, w dobre decyzje trenera, w dobrą grę zespołu. I wreszcie wiara w utrzymanie. Ilu z Was jesienią 2017 roku, gdy byliśmy w trudnej sytuacji w pierwszej lidze, a drużynę przejmował Dariusz Dudek, wierzyło, że 18 grudnia 2018 roku będziemy czekać na mecz z Legią Warszawa na poziomie Ekstraklasy? Pomijając beznadziejną sytuację, chodzi o sam fakt gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Pewnie niewielu, ale się udało. Teraz, biorąc pod uwagę to, co wyżej przytoczyłam, wierzmy w utrzymanie.
Z jak zwycięstwa
Potrzebujemy ich jak tlenu, aby krok po kroku wydostać się z dna. Najlepiej by było, gdybyśmy zapoczątkowali tę dobrą passę już w czwartek. Będzie to niezwykle ciężkie i pewnie dla wielu jest to niemożliwe. Ale kto wie może będziemy świadkami świątecznego cudu? Zajrzyjcie na Ludowy mimo późnej pory i zimna. Mimo wszystko warto podziękować naszym piłkarzom za ten rok i życzyć owocnego okresu przygotowawczego. Bo to oni reprezentują Zagłębie.
Serwis 100% Zagłębie Sosnowiec nie ponosi odpowiedzialności za treść powyższych komentarzy - są one niezależnymi opiniami czytelników Serwisu. Redakcja zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy zawierających: wulgaryzmy, treści rasistowskie, treści nie związane z tematem, linki, reklamy, obrażające innych czytelników i instytucje. Czytelnik ponosi odpowiedzialność za treść wypowiedzi i zobowiązuje się do nie wprowadzania do systemu wypowiedzi niezgodnych z Polskim Prawem i normami obyczajowymi.
II LIGA
BRAMKI:
12 - Kamil Biliński
7 - Bartosz Snopczyński
6 - Emmanuel Agbor
3 - Andrzej Niewulis
2 - Grzegorz Janiszewski, Roko Kurtović, Joel Valencia, Bartłomiej Wasiluk
1 - Piotr Marciniec, Patryk Mularczyk, Miłosz Pawlusiński, Deniss Rakels, Artem Suchoćkyj,
ASYSTY:
6 - Joel Valencia, Szymon Zalewski
5 - Emmanuel Agbor
4 - Bartosz Boruń
3 - Bartosz Chęciński
2 - Kamil Biliński, Andrzej Niewulis, Deniss Rakels, Artem Suchoćkyj, Łukasz Uchnast
1 - Miguel Acosta, Roko Kurtović, Piotr Marciniec, Miłosz Pawlusiński, Bartosz Snopczyński, Bartosz Zawojski
ŻÓŁTE KARTKI:
10 - Emmanuel Agbor
9 - Bartłomiej Wasiluk (7 w Resovii)
6 - Bartosz Chęciński, Grzegorz Janiszewski, Szymon Zalewski
5 - Roko Kurtović, Artem Suchoćkyj,
4 - Piotr Marciniec, Patryk Mularczyk, Andrzej Niewulis, Bartosz Zawojski
3 - Mateusz Duda, Piotr Mielczarek, Miłosz Pawlusiński, Łukasz Uchnast, Joel Valencia
2 - Miguel Acosta, Kamil Biliński, Bartosz Boruń, Kacper Siuta
1 - Antoni Kulawiak
CZERWONE KARTKI:
1 - Emmanuel Agbor (za dwie żółte)
REZERWY - V LIGA
BRAMKI:
12 - Kacper Wołowiec
10 - Michał Barć
6 - Kacper Tobiczyk
5 - Piotr Wojdas
4 - Tomasz Mędrala, Kacper Mironowicz
3 - Piotr Płuciennik
2 - Szymon Celej, Igor Dziedzic, Antoni Kulawiak, Maksym Niemiec, Bartosz Paszczela, Paweł Szostek, Kamil Szlachta, Łukasz Uchnast, samobójcze
1 - Mateusz Duda, Maciej Figura, Igor Gaszewski, Wojciech Górkiewicz, Dawid Ryndak, Mikołaj Staniak, Filip Wołodkiewicz, Maciej Wybański
REZERWY - PUCHAR POLSKI
3 - Wojciech Górkiewicz, Kacper Wołowiec
2 - Michał Barć, Antoni Kulawiak
1 - Maciej Figura, Łukasz Matusiak, Tomasz Mędrala, Piotr Płuciennik, Kamil Szlachta, Piotr Wojdas, Maciej Wybański
A Pana Derbina, Matusiaka Też poznałem ale nie w Sosnowu tylko w Suwałkach na meczu oraz kapitana. Wesołych Świąt a Nowy Rok będzie lepszy w naszym Zagłębiu.
A Pana Derbina, Matusiaka Też poznałem ale nie w Sosnowu tylko w Suwałkach na meczu oraz kapitana. Wesołych Świąt a Nowy Rok będzie lepszy w naszym Zagłębiu.
Za dużo w w nim wiary w przypadek, w cuda (nad Brynicą), a za mało prawdziwej WIARY w umiejętności (niewielkie), solidną pracę treningową, a także stworzenie takiej taktyki i strategii , która w indywidualny sposób potrafi rozgryźć przeciwnika i znaleźć na niego skuteczność. No i cel każdego meczu: po pierwsze strzelać bramki, po drugie jak już stracić, to mniej niż się strzeliło. Pamiętamy mecz z Podbeskidziem w Bielsku wygrany 5:4. Straciliśmy 4 bramki ale wygraliśmy bo strzeliliśmy o jedną więcej. Remis z Wisłą bardzo cenny ale obiektywnie trzeba stwierdzić, że nie faul (kontrowersyjny) Polczaka sprawił że tylko remis, bo z innym sytuacji widzieliśmy, że mogliśmy przegrać i tylko dobra gra Kudły nas od tego uchroniła. I tak można by jeszcze wyliczać. WIARA, to przede wszystkim udział kibiców w wspieraniu swojej drużyny nie tylko wtedy gdy wygrywa i nie tylko gdy przyjeżdża markowa drużyna. W zawodnikach też ważna jest WIARA. Tylko że nie wiara w cuda, duchowe wsparcie i żegnanie się przed meczem, bo wszyscy to robią, ostatnio nawet i sędziowie. To przede wszystkim WIARA w swoje umiejętności i mądrość rozgrywania i rozszyfrowania przeciwnika. To ROZUM na boisku, który kiedyś motywował takich zawodników jak Uznański, Majewski, Gałeczka, Myga, Jarosik, Bazan, Mazur, Urban i wielu innych także tych z bieżącego stulecia. Mieliśmy reprezentacyjnych bramkarzy (Dziurowicz, Szyguła,Kostrzewa) reprezentacyjny blok obronny (Strzałkowski, Bazan, Śpiewak) i reprezentacyjnych napastników: Jarosik, Mazur którzy strzelali bramki po indywidualnych akcjach.
Czy w przerwie zimowej dokona się rewolucja? Na pewno, ale jak wspomniałem nie wystarczy sama wiara w cuda. Muszą być mądre decyzje, sięganie do młodych zawodników czego ewidentny i bolesny przykład mamy z naszych przeciwników i solidna praca. Z Zagłębiem jako kibic jestem związany od ponad sześćdziesięciu lat. Chodzę i chodziłem na meczu bez względu w której lidze grali i jakie były losy klubu. I stale wierzę w najwyższy sukces chociaż zapewne niewiele mogę mieć tej możliwości. Ale wierzę ze klub przetrwa tak jak przetrwała wiara w Zagłębie.
Życzę Zdrowych i Spokojnych Świąt. A w Nowym Roku? Chyba każdy z nas wie czego sobie życzymy.
Zaloguj się aby dodać własny komentarz