Robert Kasperczyk (trener Limanovii):
- Gratuluję Panu trenerowi i drużynie gospodarzy zwycięstwa. Co mogę powiedzieć po tym meczu? Jeżeli ktoś nas oglądał w meczu z Kluczborkiem to było "deja vu" dzisiaj. Stracona bramka w pierwszych minutach spotkania. Zespół który ją zdobywa cofa się, oddaje nam pole gry i nie potrafimy wykorzystać swoich środków które mamy, swojego arsenału, żeby pokusić się o jakąś zdobycz punktową.

- Wiedzieliśmy, że gramy z bardzo dobrym zespołem. Jak na tę ligę, to naprawdę duży szacunek, że udało się ściągnąć tutaj takich zawodników. Sebastian Dudek wydaje mi się, że nie będzie miał tutaj rywala w środku pola, nic nie ujmując pozostałym. Mecze wcześniejsze pokazały, że można było wygrać. Gdzieś to Zagłębie pogubiło punkty, więc absolutnie nie jechaliśmy tutaj na stracenie i na "obronę Częstochowy". Chcieliśmy grać w piłkę. No niestety, bardzo podobna sytuacja jak w meczu z Kluczborkiem, stały fragment gry, niepotrzebnie sprokurowany przez młodego Majcherka. Krycie indywidualne zgubione. Jeden zawodnik miał kryć właśnie tego, który strzelił bramkę, no i co można zrobić w takiej sytuacji? Potem mamy piłkę. Wygrywamy posiadanie piłki, próbujemy zdomoniować, grać prawą, lewą stroną. Bardzo mądrze broniąca się drużyna, kierowana przez Markowskiego obrona nie dała sobie stworzyć większej ilości sytuacji i wracamy z niczym.

- Jesteśmy naprawdę rozgoryczeni, bo to drugi mecz bardzo podobnie wyglądający, a nie czujemy się zespołem gorszym, ani od Zagłębia Sosnowiec, ani od Kluczborka i mamy w dwóch meczach zero punktów.

Mirosław Smyła (trener Zagłębia):
- Nie ulega wątpliwości, że trener ma rację. Wystarczyło obejrzeć ostatni mecz, a w zasadzie popatrzeć jak Kluczbork gra w ostatnich meczach. Z tego co wiem zdobyli już 15 punktów. Także ten styl ultradefensywny zdaje efekty. I trener Kluczborka ma wielkie doświadczenie i wie jak to wykorzystać.

- Fakt, że w tym meczu naszym celem było samemu nie narazić się na kontratak, a wykorzystać to, że gramy u siebie. Czasami można tak ułożyć mecz, że to się udaje. Tak naprawdę w tym meczu, ten kto strzeliłby pierwszą bramkę miał ułatwione zadanie. Wystarczyło, że zespół się później wycofał, nastawił na kontry. Tak zrobliśmy po tej bramce, i było bardzo dużo sytuacji, gdzie można się było pokusić o kolejną bramkę i byłoby swobodniej i spokojniej w końcówce. Niestety brakuje nam jeszcze troszeczkę skuteczności. W poprzednim meczu też to miało miejsce, że po bramce zdobytej mieliśmy sytuacje, i nie potrafiliśmy w Stargardzie zdobyć drugiej bramki mimo naprawdę klarownych sytuacji.

- Ja jedno słowo o swoim zespole powiem, bo gdzieś te gwizdy się na trybunach pojawiają. Każdy kibic ma swoje zdanie i chce oglądać widowisko. Ja się z tym wszystkim zgadzam. Natomiast to nie są gry kontrolne, to są gry o punkty. Jeżeli zespół w dwóch meczach przegrywa, grając swobodną piłkę, to porównam to z budowaniem domu od salonu. My rozpoczęliśmy budowanie domu od salonu. Piękny telewizor, piękna chałupa, super, ładnie, tylko to wszystko zawaliło się w ciągu jednego tygodnia i wylądowaliśmy w piwnicy. Dzisiaj powolutku wychodzimy z tej piwnicy, odbudowujemy to, budujemy fundament zespołu, czyli grę w defensywie. W miarę upływu czasu będziemy starali się grać coraz częściej to co wcześniej, czyli atakiem pozycyjnym, tworzyć sytuacje, ale nie tracić. Do tego potrzebujemy czasu.

- Dzisiaj jestem naprawdę zadowolony ze wszystkich zawodników. Nikogo nie będę wyróżniał, ale to co trener zauważył dzisiaj Sebastian Dudek miał najlepsze swoje zawody i kierował tym zespołem zarówno z tyłu, jak i z przodu. Cały zespół zasłużył na pochwałę, szczególnie za tą grę w defensywie, która pozwoliła nam utrzymać ten wynik, i zero z tyłu.

- Gramy dalej. Od dzisiaj interesuje nas już tylko Raków Częstochowa.