(Na zdjęciu: radość Rafała Jankowskiego po zdobytej bramce)

Na wyjazdach porażki, a u siebie wyszarpane zwycięstwa - tak wygląda bilans meczów Zagłębia w tym sezonie ligowym. Tydzień po wysokiej porażce w pucharowym meczu z Wisłą Kraków sosnowiczanie pokonali Jarotę Jarocin, ale nie obyło się bez nerwowej końcówki i drżeliśmy o to, czy nie powtórzy się scenariusz z ostatniego meczu poprzedniego sezonu, kiedy to klub z Jarocina wyrównał na 2:2 w doliczonym czasie gry.

Kontuzje i choroby nie oszczędzają naszej drużyny. Do długiej listy nieobecnych dołączył dzisiaj Michał Cyganek, z którego usług nie mógł skorzystać Mirosław Kmieć. Ta absencja spowodowała, że w wyjściowym składzie wystąpił Łukasz Tumicz i Zagłębie zagrało dwójką nominalnych napastników.

Można powiedzieć, że mecz się sosnowiczanom bardzo dobrze ułożył, bo już w 7. minucie nasz zespół objął prowadzenie. Co prawda najpierw Rafał Jankowski źle dogrywał przed bramkę do Łukasza Tumicza i piłkę wybił Bartosz Kieliba, ale już po chwili Hubert Tylec dokładnie podał z prawej strony boiska, a "Jankes" kopnął piłkę niezbyt mocno, trochę nieczysto, ale na szczęście zdołał umieścić ją przy słupku.

Pod bramką Zagłębia zakotłowało się między 33. a 34. minutą. Wtedy goście wywalczyli pierwszy rzut rożny i bezpośrednim strzałem z narożnika boiska próbował zaskoczyć Mateusza Wieczorka Marcin Wojciechowski. Nasz golkiper odbił piłkę na kolejny róg. Tym razem z przeciwległej strony boiska piłkę wrzucił Piotr Skokowski. Zamykający akcję Karol Danielak strzelił głową na naszą bramkę, a od straty gola uratował sosnowiczan defensywny pomocnik Jaroty Hubert Nawrocki, który stał tuż przed bramką na linii strzału i został trafiony futbolówką.

O drugim golu dla Zagłębia można powiedzieć "Do trzech razy sztuka". Wszystko działo się między 59. a 61. minutą. Goście dwukrotnie uchronili się przed stratą bramki, ale już przy trzeciej próbie nie dali rady. Najpierw po podaniu Rafała Jankowskiego strzelał Łukasz Tumicz i bardzo ofiarna interwencja Piotra Garbarka zapobiegła stracie bramki i dała sosnowiczanom róg. Po pierwszym dośrodkowaniu Łukasza Grubego z rzutu rożnego głową strzelał Rafał Jankowski, a Karol Szymański wybił piłkę na kolejny róg. Aż w końcu wrzuconą z drugiej strony boiska przez Łukasza Grubego piłkę do bramki gości posłał głową Adrian Marek.

Wydawało się, że jest już spokojnie. Ale tylko się wydawało. 11 minut później goście strzelili kontaktowego gola. Silny strzał Piotra Garbarka został co prawda odbity przez Mateusza Wieczorka, ale prosto pod nogi nieobstawionego Damiana Pawlaka, a ten niespełna kwadrans po wejściu na plac gry wpisał się na listę strzelców.

W ostatnim kwadransie meczu było dużo walki i przepychanek i sędzia zdołał rozdać aż sześć żółtych kartoników. Goście kończyli mecz w dziesiątkę, bo w ostatniej minucie regularnego czasu gry kontuzji doznał Krzysztof Bartoszak, a ponieważ trener Jarosław Araszkiewicz już wcześniej wykorzystał limit zmian, za zniesionego z boiska na noszach napastnika nie mógł już nikogo wprowadzić na boisko.

Teraz przed sosnowiecką ekipą wyjazdowy "dwupak". W sobotę 31 sierpnia Zagłębie zagra w Bytowie. Po tym meczu ekipa Mirosława Kmiecia nie wraca do Sosnowca, tylko zostaje na Pomorzu i 3 września zmierzy się w zaległym spotkaniu z Gryfem w Wejherowie.