Marek Suker: - Był to mecz, który dobrze się dla nas ułożył. Do przerwy prowadziliśmy 1:0, szkoda że później tak niefortunnie się to dla nas ułożyło. Straciliśmy jedną bramkę, później drugą, a można było przypilnować tego korzystnego wyniku do końca. Znowu, nie wiem, który to już raz w 90 minucie ratujemy punkt.

- Bramka wyglądała tak, że skoczyłem do głowy, uderzyłem równo z bramkarzem, który rękami szedł na to. Piłka spadła obok bramki, tam Wojtek Białek doskoczył, zagrał wzdłuż bramki, ja ją trafiłem kolanem i przekroczyła linię.

- W tej chwili czuję się już w stu procentach dobrze. Od dwóch tygodni trenuję bez jakiegokolwiek bólu. Na pewno żałuję, że od razu po zmianie barw klubowych, po półtora miesiąca treningu wylądowałem na stole operacyjnym, ale co zrobić?

Marcin Lachowski: - Jest niedosyt, bo ten mecz powinniśmy wygrać, a nie wygraliśmy.Szkoda, bo w pierwszej połowe mecz był pod naszą kontrolą. Szkoda indywidualnego błędu jednego z naszych obrońców, który dodał im skrzydeł. Potem zrobiło się nerwowo.

- Na pewno tego zespołu całego nie spisywałbym na straty. Pozytywów trzeba szukać. Zespół, w którym zmieniło się siedemnastu piłkarzy nie przegrał dziesięciu meczów i taka seria chyba w Zagłębiu nie trafiła się dawno. Super gier nie można się było spodziewać, bo nie czarujmy się, że mamy super drużynę. Brakuje nam paru piłkarzy przez duże "p", którzy będą próbowali przytrzymać piłkę i rozegrać, a nie grać taki toporny, siłowy futbol. Dwóch, trzech piłkarzy dokoptować, bo coś w tym zespole jest. Jednak nie przegrać dziesięciu meczów i cztery razy zdobywać bramkę w 90 minucie to jest sztuka, bo chyba żadnego zespołu w tej ldze nie było na to stać.

- Obyśmy te trzy mecze do końca zapunktowali. A co w następnym sezonie? Nie ode mnie to zależy. Ja bym bardzo chciał, żeby to, co udało się osiągnąć nie zostało zmarnowane, żeby pójść za ciosem. Nie ma co się czarować, kilka wzmocnień i mam nadzieję, że nasz wielki klub wróci tam, gdzie ma wrócić, czyli do wyższej ligi. Bardzo też chcę, żeby nasz stadion był twierdzą, żeby tak jak kiedyś przychodziły tłumy, a nie tak jak teraz niewielka ilość ludzi, którzy są już tą ligą troszeczkę znudzeni.

Marcin Strojek: - Można powiedzieć, że rzut z autu to taki dodatkowy stały fragment gry, po którym można zdobyć bramkę, praktycznie tak samo jak rzut rożny. To jest mój atut i staramy się go wykorzystywać. Ciężko ocenić na gorąco co się z nami stało w drugiej połowie. Do przerwy mieliśmy kilka sytuacji po ich błędach w obronie, później zagrali lepiej. Będziemy musieli to przeanalizować, dopiero wtedy zobaczymy, jakie błędy popełniliśmy.

- Nie mi oceniać moją postawę. Staram się grać jak najlepiej, prezentować się z jak najlepszej strony, a trener oceni, czy wystąpię w następnym meczu. Przez cały tydzień pracujemy na to, żeby zagrać, teraz jeszcze będziemy mieli wolny weekend i gierkę, więc może ktoś się jeszcze lepiej zaprezentuje.

- Zdecydowanie nie satysfakcjonuje nas to, co prezentujemy. Szczególnie bolą punkty stracone u siebie, gdzie powinniśmy wygrywać i dominować na swoim boisku. W ostatnim meczu Raków szybko strzelił bramkę, później zaczął się bronić i też było ciężko. Trochę można się pocieszyć tym, że mamy passę bez przegranej, ale do końca nas to ne zadawala.