W wyjściowym składzie trener Leszek Ojrzyński dokonał aż czterech zmian w porównaniu do spotkania z Rakowem Częstochowa. Szansę gry od pierwszej minuty otrzymali dzisiaj Marcin Strojek, Paweł Posmyk, Tomasz Łuczywek oraz występujący po raz pierwszy w wyjściowym składzie Sebastian Markiewicz.

Spotkanie nie mogło się dla Zagłębia lepiej rozpocząć. Już po 143 sekundach gry sosnowiczanie objęli prowadzenie. Dalekim wrzutem z autu popisał się Marcin Strojek, a Marcin Lachowski "ukłonił" się w polu karnym do piłki i umieścił ją w bramce Mikołaja Wichra. Dla "Lachy" był to już dziesiąty gol w obecnych rozgrywkach i pierwszy w historii gol Zagłębia strzelony w Wągrowcu. Tutaj warto przypomnieć, że w poprzednim spotkaniu na boisku Nielby nasz kapitan nie wykorzystał rzutu karnego.

Po szybkim strzeleniu bramki Zagłębie próbowało jeszcze kilka razy zaskoczyć gospodarzy takim samym elementem gry, ale Nielba już wyciągnęła wnioski z błędu i dobrze broniła w sytuacjach, gdy Marcin Strojek posyłał dalekie wrzutki w pole karne.

Najlepszym zawodnikiem zespołu z Wągrowca był lewoskrzydłowy Krzysztof Gryszczyński. To po jego rajdach było najwięcej zamieszania w polu karnym Zagłębia. Ten zawodnik zdecydowanie zbyt łatwo urywał się naszym obrońcom i starał się dogrywać piłki do kolegów.

O ile w pierwszej połowie Zagłębie miało znaczną przewagę, a gospodarze popełniali za dużo błędów i prostych strat, o tyle losy meczu odwróciły się o 180 stopni wraz z początkiem drugiej odsłony spotkania. Nie wiemy, co powiedział w szatni trener Krzysztof Knychała, ale sprawił, że jego podopieczni uwierzyli w możliwość odmiany losów meczu i zwycięstwo nad sosnowiczanami. Nielba bezsprzecznie dominowała po przerwie, a skrzydeł dodał piłkarzom z Wągrowca gol strzelony w 51. minucie przez Krzysztofa Gryszczyńskiego.

Trener Leszek Ojrzyński widząc co się dzieje na boisku, postanowił w przeciwieństwie do wielu wcześniejszych meczów zagrać va banque i zamiast wzmacniać defensywę i bronić wyniku 1:1, postawił na ataka, wprowadzając w 69. minucie spotkania Marka Sukera, ale próby pójścia na całość i zaatakowania Nielby zakończyły się stratą drugiego gola.

W 76. minucie ponownie nie do zatrzymania był Krzysztof Gryszczyński. Po jego akcji lewą stroną i dośrodkowaniu w pole karne błąd popełnili zawodnicy odpowiadający za lewą stronę naszej defensywy. Do piłki dopadł Adrian Pietrowski i mocnym strzałem w długi róg dał swojemu zespołowi prowadzenie 2:1.

Im bliżej końca, tym na boisku było więcej chaosu. Próbujące atakować Zagłębie coraz bardziej otwierało się w defensywie i umożliwiało Nielbie natarcia. Co prawda w tytule relacji napisaliśmy, że punkt uratował nam debiutant Marek Suker, ale nie byłoby to możliwe, gdyby nie Ołeksij Szlakotin.

Golkiper rodem z Ukrainy popisał się w końcówce meczu dwoma interwencjami znamionującymi najwyższą klasę bramkarską. W 84. minucie po dośrodkowaniu Adriana Pietrowskiego z bliska strzelał głową Rafał Leśniewski, a nasz bramkarz zdołał zatrzymać ten strzał dłonią. W 89. minucie po błędzie Krzysztofa Markowskiego piłkę przejął Jakub Czechanowski, zagrał do Krzysztofa Gryszczyńskiego i ten miał kapitalną okazją do zapewnienia Nielbie zwycięstwa, jednak wychodzący z bramki Ołeksij Szlakotin ponownie był górą.

Arbiter początkowo doliczył do regulaminowego czasu dwie minuty. W drugiej doliczonej minucie Zagłębie miało rzut wolny. Dośrodkowaną przez Krzysztofa Markowskiego piłkę na róg wybił jeden z obrońców Nielby. Sędzia Marcin Liana pozwolił jeszcze na wykonanie stałego fragmentu gry, choć na zegarze mijała już trzecia doliczona minuta. Piłkę z narożnika boiska w pole karne posłał Michał Filipowicz. Tam powstało zamieszanie, w którym najlepiej się odnalazł Marek Suker i z bliska strzelił nogą w kierunku bramki. Co prawda to uderzenie zablokował jeden z piłkarzy wągrowieckiego zespołu, ale asystent sędziego energicznym ruchem chorągiewką zasygnalizował, że miało to miejsce już poza końcową linią boiska.

Zagłębie nie przegrało dziesiątego meczu z rzędu, ale zarazem nie potrafi odnieść zwycięstwa od czterech kolejek. Jedyny plus, choć naprawdę marna to pociecha jest taki, że sosnowiczanie grają do samego końca - w trzech ostatnich meczach odrabiali straty w końcówce i robili to coraz później - w Tychach Marcin Lachowski wyrównał w 87. minucie, w meczu z Rakowem Częstochowa Paweł Posmyk zapewnił nam jeden punkt w 90. minucie, a dzisiaj trzeba było czekać aż do trzeciej minuty doliczonego czasu gry, a warto wspomnieć, że w tej rundzie Zagłębie uratowało remis w końcówce także w inauguracyjnym meczu z Zawiszą, a jesienią w wyjazdowym meczu z Czarnymi Żagań.

Zła informacja jest za to taka, że remis w Wągrowcu przy wczorajszym zwycięstwie Zawiszy Bydgoszcz w Gdyni oznacza, że sosnowiczanie stracili już wszystkie teoretyczne szanse na awans do I ligi, ale tak naprawdę po zremisowanym meczu z Miedzią Legnica już chyba mało kto z fanów Zagłębia liczył na awans, a najwięksi optymiści pozbyli się wszelkich złudzeń po remisie w Tychach.