Pierwsze z nich odbyło się w 2003 roku, kiedy to sosnowiczanie udali się do Kietrza, aby powalczyć o zwycięstwo w czwartym meczu z rzędu (biorąc pod uwagę także listopadowy mecz ze Skalnikiem Gracze). Starcie z Włókniarzem było zapowiadane jako hit dziewiętnastej kolejki trzeciej ligi, jednak bezbramkowy remis i postawa obu drużyn rozczarowała kibiców, którzy w liczbie dwóch tysięcy zgromadzili się na stadionie mimo złych warunków atmosferycznych. Już w dwudziestej trzeciej minucie zawodnik z Kietrza, Tomasz Makarski, został ukarany czerwoną kartką i przez resztę spotkania Zagłębie grało w przewadze jednego zawodnika. Niestety ta przewaga była tylko teoretyczna, ponieważ to gospodarze stwarzali sobie więcej okazji do zdobycia bramki. I tylko dzięki udanym interwencjom Grzegorza Kurdziela Zagłębie wróciło do Sosnowca z jednym punktem.

 
Skład: Kurdziel - Jaroszek, Drzymont, Treściński, Antczak (57' J. Rak), Skrzypek, Pikuta (70' Twardawa), Łuczywek, Wurzel (80' Ł. Stępień), Stolpa (57' Bogacz), Stawecki

 

Pięć lat później i trzy klasy rozgrywkowe wyżej sosnowiczanie podejmowali na Stadionie Ludowym Cracovię. Spotkanie to zaczęło się pechowo dla naszej drużyny, ponieważ już w dwunastej minucie Adrian Marek wpakował piłkę do własnej bramki, Cracovia mogła cieszyć się z prowadzenia. W pięćdziesiątej siódmej minucie stan meczu wyrównał Patryk Małecki, jednak już jedenaście minut później Pawlusiński przeważył szalę zwycięstwa na korzyść gości z Krakowa. Zagłębie przegrało piąty mecz w 2008 roku.

 
Skład: Kopył - Berliński, W. Białek, A. Marek, Łuczywek, Kłoda (69' Folc), Skórski (76' Pach), T. Szatan (83' Demydenko), Chwalibogowski, Małecki, Bednar

 

Kolejny mecz odbył się w 2014 roku, a naszym przeciwnikiem była wówczas Bytovia Bytów. Spotkanie zapowiadane jako szlagier dwudziestej trzeciej kolejki drugiej ligi na pewno nie zawiodło oczekiwań kibiców. Były emocje i piękne bramki. Zabrakło tylko tak zwycięstwa, które pozwoliłoby naszej drużynie awansować na drugie miejsce w tabeli.

Niestety już w piętnastej minucie spotkania na Stadionie Ludowym goście wyszli na prowadzenie za sprawą Mariusza Kryszaka, który wpakował piłkę do siatki Mateusza Struskiego z rzutu wolnego, który został podyktowany za faul Łukasza Matusiaka na dwudziestym piątym metrze od naszej bramki. Jak się później okazało, był to jeden jedyny celny strzał drużyny gości na bramkę sosnowiczan. Gospodarze częściej posiadali piłkę, ale Bytovia po objęciu prowadzenia grała w defensywie rozsądnie i umiejętnie. Obie drużyny miały kilka sytuacji do zdobycia bramki, jednak wynik utrzymał się aż do sześćdziesiątej ósmej minuty, kiedy to Łukasz Tumicz wyłożył piłkę Łukaszowi Grubemu, a ten przymierzył lewą nogą z dwudziestu metrów i Mateusz Oszmaniec nie miał najmniejszych szans z obroną tego uderzenia. Łukasz Grube wpisał się na listę strzelców w trzecim kolejnym spotkaniu i był wówczas pierwszym piłkarzem Zagłębia, któremu w sezonie 2013/2014 udała się ta sztuka.
 

Skład: Struski - Sierczyński, Grudniewski, Kursa, Ninković, T. Szatan (83' Tylec), Matusiak, Grube, Wojcieszyński (73' Sadowski), Wrzesień, Tumicz

 

Jeżeli chodzi o wspomnienia ligowych spotkań z piątego kwietnia, to już niestety jest wszystko, jednak warto wspomnieć o meczu, który odbył się na Stadionie Ludowym w 2016. Chyba każdy wie, o czym mowa.

Dokładnie cztery lata temu do Sosnowca zawitał Lech Poznań, aby rozegrać rewanżowe spotkanie w ramach półfinału Pucharu Polski. Piętnastego marca, w Poznaniu Zagłębie przegrało 0:1 po bramce Vladimira Volkova, ale patrząc na styl gry naszej drużyny, można było mieć nadzieję, że w rewanżu zobaczymy kawał dobrego futbolu.

„Lech, mimo że to Mistrz Polski jest jak najbardziej w naszym zasięgu. Przegrywamy 0:1 na wyjeździe, ale nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy wygrali 2:0 u siebie. Tym bardziej że będziemy grali przed własną publicznością, której doping zawsze nas uskrzydla” - mówił po tym spotkaniu Wojciech Fabisiak.

I chociaż w Sosnowcu Lech miał wyraźną przewagę to na brak emocji i woli walki ze strony naszych piłkarzy nie mogliśmy narzekać. Bezbramkowy remis utrzymywał się aż do siedemdziesiątej minuty, kiedy to Abdul Aziz Tetteh odebrał piłkę na środku boiska i podał do Karola Linetty'ego, a ten wypuścił Macieja Gajosa, który zwiódł Dimityra Wezałowa i strzelił prawą nogą z około osiemnastu metrów, pokonując Wojciecha Fabisiaka. Sytuacja bardzo się skomplikowała, Lech już praktycznie zapewnił sobie występ w finale, jednak to nie ostudziło zapału zawodników, którzy chcieli wywalczyć dobry wynik w tym spotkaniu, bez względu na to, co stało się kilka tygodni wcześniej w Poznaniu. Starania przyniosły oczekiwany efekt, ponieważ w osiemdziesiątej drugiej minucie po prostopadłym podaniu Roberta Bartczaka w sytuacji sam na sam Adrian Paluchowski pokonał Jasmina Buricia. Była to pierwsza bramka stracona przez Lecha w tej edycji Pucharu Polski. Do końca regulaminowego czasu gry obie ekipy wymieniły jeszcze kilka ciosów, jednak oprócz obronionego przez Wojciecha Fabisiaka strzału Gergő Lovrencsicsa, nie było większego zagrożenia. I tak skończyła się piękna przygoda beniaminka pierwszej ligi w Pucharze Polski.

Skład: Fabisiak – Sierczyński, Wezałow, Markowski, Udovičić – Ryndak, (41' Bartczak), Matusiak, Dudek – Pribula (79' Wilk), Fidziukiewicz, Arak (79' Paluchowski)