Rozumiem frustrację ale mimo wszystko na spokojnie zastanowiłbym się przyczyn, dla których nie idzie (prawdopodobnie) zapełnić Ludowego w meczu, który inauguruje rozgrywki ekstraklasowe. Tym bardziej, że jest to powrót, dla jednych po 10 latach, dla drugich po 26 latach, a dla innych jeszcze będzie to w ogóle debiut w roli kibica na meczu ekstraklasy. Relacja tv, wakacje, ceny biletów, stary stadion, pamięć o grzechach korupcyjnych, brak promocji meczu, pora tygodnia czy może po prostu taka mentalność naszych ziomów, co sprawia, że zespół reprezentujący kilkusettysięczny region nie może być dopingowany przez komplet. Przecież jak pamiętam, pierwszy mecz na Ludowym w ostatnim sezonie, bodajże dopiero w listopadzie nastąpił powrót drużyny z Wodzisławia, zgromadził komplet publiczności. Przy czym pojemność była większa, wiadomo było że i tak spadniemy, drużyna grała nieszczególnie, piździało jak na dworcu w Kielcach. I tyle, że przeciwnik – Wisła Kraków – był atrakcyjniejszy. W głowie mi się nie mieści, że u nas – gdzie wydawałoby się, że jest duży głód piłki w lepszym wydaniu – doczekaliśmy się czasów gdy w takiej chwili jak dziś, nie może się zebrać na stadionie 4,5 tys. ludzi. A przecież jeszcze wielu z nas pamięta takie czasy jak powrót w 1989 r. do ekstraklasy po 3 latach banicji. Niby inne czasy ale też były wakacje a i przeciwnik – wówczas – nie był zbyt atrakcyjny (Jagiellonia). I może Ludowy przy ówczesnej pojemności (34 tys.) nie pękał nie wiadomo jak w szwach ale frekwencji nie musieliśmy się wstydzić. A i po reaktywacji pamiętam mecze w niższych ligach jak np. mecz na szczycie z Wartą Zawiercie (i Wojtek Sączek show), że na trybunach z 7 tys. luda było. A teraz, co
