Słyszałem, że za zwycięstwo nad Zagłębiem płacono 50 tysięcy złotych. Ale przecież taka kwota z najsłabszej drużyny ligi nie zrobi nagle wielkiej Barcelony - mówi prezydent Sosnowca.
Łukasz ŻUREK: Co się wydarzy we wczesne niedzielne popołudnie na Stadionie Ludowym?
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - Odbędzie się mecz Zagłębia z Tychami, tyle wiemy na pewno. Z jakim efektem? Po tym, co stało się w Głogowie, zostały tylko złudzenia. Mam jednak nadzieję, że piłkarze podejdą do tego spotkania z wielką wiarą i wyjdą na murawę, żeby powalczyć o jak najwyższe miejsce w tabeli.
O optymizm rzeczywiście trudno, ale szansa awansu pozostaje realna. Będziecie przygotowani na taką ewentualność od strony artystycznej? Fajerwerki, odpowiednia muzyka, zmrożone szampany…
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - Nawet gdybyśmy mecz z Chrobrym zremisowali i przystąpili do ostatniej kolejki z drugiej pozycji w tabeli, takie przygotowania nie byłyby poczynione. Byłoby to nie fair wobec rywali. Sukces powinno się fetować dopiero po jego osiągnięciu, a nie z założenia. Jeśli mówimy o przygotowaniach, to od samego początku w grę wchodził wyłącznie okolicznościowy puchar i butelka szampana oraz ewentualnie wspólne świętowanie w czasie Dni Sosnowca, które wypadają w najbliższy weekend.
W trakcie sezonu był pan w którymś momencie bardziej wściekły niż po meczu w Głogowie?
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Cały ten sezon był strasznie dziwny. Parę kolejek wstecz oglądałem mecze Zagłębia bezstresowo, bo uważałem, że nie mamy jeszcze drużyny na ekstraklasę. Ale zaczęliśmy gromadzić punkty i nagle okazało się, że jesteśmy na najlepszej drodze do awansu. Nadzieje mocno odżyły. I właśnie dlatego porażka w Głogowie tak bardzo zabolała. Dostaliśmy od losu szansę i nie umieliśmy jej właściwie wykorzystać. Nie mówimy jeszcze, czy się udało, czy nie. Rozgoryczenie po stracie pozycji wicelidera jest jednak wielkie.
Raził pana w oczy mikry poziom zaangażowania ze strony piłkarzy Zagłębia? Ktoś niezorientowany mógłby nie wiedzieć, czy to przedostatnia kolejka zmagań, czy może tylko przedostatni sparing przed startem ligi…
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - Za wcześnie na wyciąganie wniosków, bo przed nami jeszcze jeden mecz. O tym, czego zabrakło, na pewno będziemy rozmawiać zaraz po zakończeniu rozgrywek. Czy zabrakło ambicji? Nie chce mi się w to wierzyć. Może bardziej sił i umiejętności. Drugi rok z rzędu słyszę jednak, że piłkarze nie chcieli awansować. Trzeba będzie przeprowadzić gruntowną analizę sezonu i wyciągnąć takie wnioski, żeby nigdy więcej taka sytuacja nie miała miejsca. Przypomnę przy okazji, że przed rokiem towarzyszyły nam zupełnie inne emocje niż obecnie. W pewnym momencie mieliśmy przecież na koncie sześć porażek z rzędu i liczyliśmy się z tym, że po kolejnym potknięciu przyjdzie nam bić się o utrzymanie w lidze. Teraz jest inaczej, ale znów do satysfakcji daleko.
Większych roszad kadrowych należy się spodziewać w przypadku awansu czy wobec jego braku?
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - W każdym wariancie należy spodziewać się zmian, bo taka jest istota sportu. Zdecydowanie większe roszady nastąpią jednak w przypadku braku awansu. I na pewno rozmowy z zawodnikami okażą się wówczas trudniejsze. Zmiany będą głębokie, bo Zagłębie i Sosnowiec to klub i miasto z ogromnymi ambicjami. Każdy piłkarz pierwszego zespołu ma zagwarantowane przedłużenie kontraktu, jeśli znajdziemy się w ekstraklasie. Dziwię się, kiedy pojawiają się głosy, że ktoś nie chciał awansować, bo był pewny gry w I lidze. Odpowiemy sobie na pytanie, kto popełnił błędy i dlaczego. Jeżeli ktoś nie do końca spełnił pokładane w nim oczekiwania, to musi liczyć się z tym, że miejsca w Zagłębiu dla niego nie będzie.
Docierały do pana głosy, że Górnik Zabrze i Chojniczanka motywowały finansowo bezpośrednich rywali Zagłębia?
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - Docierały. Ale w ogóle nie przywiązywałem do tego wagi. To nie jest niezgodne z prawem, tyle że wysoce nieetyczne. Słyszałem, że za zwycięstwo nad Zagłębiem płacono 50 tysięcy złotych. Ale przecież taka kwota z najsłabszej drużyny ligi nie zrobi nagle wielkiej Barcelony. Wychodzę z założenia, że w ostatecznym rozrachunku pieniądze w piłkę nie grają. My mieliśmy robić swoje. Gdybyśmy na boisku spisali się odpowiednio dobrze, bylibyśmy dzisiaj we właściwym miejscu tabeli – niezależnie od tego, kto, gdzie i komu płaci.
Był pomysł, żeby stworzyć podobny fundusz w Sosnowcu?
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - Nie. W każdym razie o niczym takim od zarządu nie słyszałem. Jeździmy razem na mecze, rozmawiamy, jesteśmy w stałym kontakcie. Nigdy taki temat się nie pojawił i mam nadzieję, że się nie pojawi. O sukcesie muszą decydować umiejętności piłkarzy.
A propos pieniędzy – Sebastian Dudek i Krzysztof Markowski nadal pobierają z klubu pensję. Kibice dopytują, jak długo to potrwa…
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - To pytanie przede wszystkim do kierownictwa klubu. Wiem jednak, że kontrakt Markowskiego wygasa z końcem tego sezonu. Z Dudkiem będą prowadzone negocjacje.
Czekamy tymczasem na najbliższą niedzielę. Może im bliżej ostatniej kolejki, tym łatwiej będzie uwierzyć w coś, co wydaje się mało realne…
Arkadiusz CHĘCIŃSKI: - W Głogowie byłem z 13-letnim synem. Jest wielkim kibicem, po meczu się popłakał. Chciałbym jak najszybciej zobaczyć jego łzy na stadionie jeszcze raz, tylko że tym razem z ogromnej radości…
http://katowickisport.pl/pilka-nozna/ka ... 12479.html