olałem już to... szkoda nerwów... wrócę wiosną... albo nie wrócę... to nie ma sensu...
sorry...
Moderatorzy: flex, turku, Landryn, Smazu, krzysiu, LucasUSA, swiezy52
pyla napisał(a):wylewny jest nasz Prezes, minimalizm na co dzień to po co się wysilać z życzeniami
LucasUSA napisał(a):Kliknalem "czytaj wiecej" przy zyczeniach na oficjalnej, a tam... zmyla![]()
![]()
jondek napisał(a):To i tak szczęście ,że nie ....Smyła![]()
GrubyPerez napisał(a):Myślałem, że uda się zdroworozsądkowo prezesowi marcinowi wytłumaczyć że smyla to zmyła i trzymanie tego geniusza dla samej licencji to samobój jak nie przymierzając zamach na ireneusza sekułę -aaaale po tym wywiadzie odarłem się ze złudzeń.
Jak ma się teraz wycofać z takich słów?
novack napisał(a):Słyszałem z trzeciej ręki plotkę, że na stadioniku Rozwoju szykują się do zamontowania oświetlenia. Jesli to prawda, to śmieszne dywagacje Jaroszewskiego, o tym, że Rozwój zimą rozkupią i odpuści, że w Rybniku nowy prezydent nie stawia na sport i że dzieki temu wiosną ich wyprzedzimy biorą w łeb. Zresztą już sam fakt, że przy tym skladzie i budżecie liczy na poza sportowe rozstrzygniecia jest wielka żenadą!
"Mamy w klubie totalną biedę, ale musimy zdecydować. Albo stabilizacja czy wręcz rentierstwo, albo kolejny krok do przodu - mówi prezes II-ligowca z Opolszczyzny".
Zapraszamy do lektury wywiadu Macieja Grygierczyka ze Zdzisławem Sarnickim, który ukazał się na łamach "Sportu".
Rok 2014 był pod względem sportowym jednym z najlepszych w krótkiej historii MKS-u. W świetnym stylu utrzymaliście się w II lidze, jesień zakończyliście na podium... Ale czy rzeczywiście humory na początku zimowej przerwy są w Kluczborku szampańskie? - pytamy prezesa MKS-u, Zdzisława Sarnickiego.
- Mamy świadomość tych sukcesów, ale i pokorę. Sytuacja finansowa jest, jaka jest - czyli totalna bieda. Jesteśmy ubogim klubem, który musi spłacać długi. W dalszym ciągu to trwa. Przed rokiem udało się ustabilizować sytuację, teraz w dalszym ciągu pracujemy nad redukcją zadłużenia, jednocześnie prowadząc klub w tej klasie rozgrywkowej. Liczyłem, że status najlepszej drużyny na Opolszczyźnie, a jednej z czołowych w II lidze, przełoży się na większe zainteresowanie sponsorów. Może przedsiębiorcy czy darczyńcy jeszcze wierzą, że kryzys trwa... On jednak się skończył. A koszulki MKS-u to dla firm z okolicy najlepsze miejsca reklamowe.
Gdy przejmował pan stery w klubie, dług wynosił około miliona złotych. Ile spłaciliście?
- Dużo, ale zostało z niego jeszcze koło 50-60 procent. To sytuacja o tyle złożona, że musimy przecież utrzymać płynność finansową, regulować zobowiązania podatkowe i płacowe, spłacać kredyty... A sponsorów - raczej nie ma. Walczymy o każdego. Zarówno takiego, który da 100 zł, jak i tego, który zaoferuje 500 czy 1000 zł. W porównaniu do czasów, gdy byliśmy w I lidze, to wsparcie jest niestety 10-krotnie mniejsze.
Jesienią w waszych barwach wystąpiło 19 zawodników; to najmniejsza liczba w całej II lidze. To wynika z tej biedy?
- Oczywiście. Świadomie założyliśmy, że nasza kadra ma liczyć około 18 zawodników. Szacunek dla nich i trenera, że osiągnęli taki wynik sportowy. Wiadomo jednak, że mogą przyjść kontuzje, kartki i stworzy się problem. W porównaniu jednak do poprzedniego sezonu - najważniejszego, bo naznaczonego ciężką walką o miejsce w nowej II lidze - mamy teraz więcej jakości. Wchodzący z ławki zawodnik już nie odstaje. Wspomnę o Krzyśku Wolkiewiczu, który był podstawowym graczem, a minionej jesieni grzał ławę, choć to wartościowy chłopak.
Mimo problemów, zawodnikom raczej nie jest spieszno do opuszczania Kluczborka. Pokazuje to chociażby przykład Rafała Niziołka, którym interesowało się wiele klubów.
- Staramy się stworzyć w klubie rodzinną, domową atmosferę. Zawodnik to nie ma być wróg, który w danym dniu przyjdzie po wypłatę, ale postać przyciągająca kibiców na stadion. Staramy się w miarę możliwości płacić regularnie. Tak jak kiedyś powiedział Piotrek Giel - tu może nie ma dużo, ale realnie. I nic się pod tym względem nie zmienia. Muszę jednak przyznać, że musieliśmy leciutko zmienić płace dla zawodników, którzy wiosną wywalczyli miejsce w ósemce. Między innymi dlatego Rafał Niziołek gra u nas. Kokosów jednak nie ma. Usłyszałem, ile Giel dostał na starcie w Sosnowcu... U nas nikt się nawet nie zbliża do takiej kwoty.
I liga to dziś dla pana science fiction czy coś naturalnego, co można udźwignąć?
- W gronie zarządu rozważaliśmy ten temat. Mieliśmy dwa warianty. Pierwszy - okroimy drużynę z zawodników, rozwiązujemy kontrakty i gramy juniorami. To też nie odbywa się za darmo, ale poprawilibyśmy finanse - oczywiście kosztem wyników sportowych. W życie wszedł drugi wariant: utrzymanie tego składu, walka o najwyższe cele. Mimo wszystko, dotacje w I lidze są lepsze, wyższe, choć koszty działania również. Sportowo jest to wszystko do zrobienia.
Z obecnym budżetem przetrwalibyście na zapleczu ekstraklasy?
- Nie dałoby się. On jest niski, wystarczający ledwo, ledwo na egzystencję w II lidze. A jednak mamy trzecie miejsce...
Fotel burmistrza w cuglach obronił Jarosław Kielar. To gwarantuje ciągłość funkcjonowania MKS-u?
- Zapewnia to tylko ciężka praca zarządu. Rola burmistrza jest wielka, ale władze miasta mają nie tylko piłkę nożną. To jeszcze siatkówka, piłka ręczna, piłka nożna kobieca, tenis stołowy... Ten „torcik” ma się między kogo dzielić, kolejka jest spora. Staramy się być w niej pierwsi. Miejsce MKS-u na stałe zostało ulokowane w historii Kluczborka. Weźmy pod uwagę wcześniejsze osiągnięcia. Występy w I lidze, utrzymanie w II... A teraz mamy świetny początek, nigdy w historii MKS-u takiego nie było. To najlepszy klub - nawet statystycznie - na Opolszczyźnie. Jesteśmy dumni z Kluczborka, ale Kluczbork może być również dumny z MKS-u.
Gdzie widzi pan klub w perspektywie 5 lat?
- Nie odważę się odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Biorąc pod uwagę bazę, uwarunkowania finansowe, II liga jest dobrym miejscem, choć z pokorą przyjmiemy również grę w pierwszej (śmiech).
Trener Andrzej Konwiński kilkanaście miesięcy temu był na wylocie, ale wytrzymaliście ciśnienie i teraz zbieracie tego owoce.
- To była bardzo dobra decyzja. Zaufaliśmy trenerowi. Mówiliśmy, że ciężko idzie, ale w niego wierzymy. Wiele w tamtym czasie rozmawialiśmy. Jak widać, odwdzięczył się dobrą robotą.
Lekcja cierpliwości dla innych?
- Dajmy ludziom szansę! Trzy mecze - zmiana trenera. Pięć kolejnych - i znów zmiana. To do niczego nie prowadzi. Już mogę zadeklarować, że trener Konwiński na pewno będzie z nami pracował do końca sezonu. Chyba, że stanie się jakaś katastrofa, czego nie przewidujemy...
Dlaczego w Kluczborku się udaje, a w bogatszym Opolu nie?
- Trudno mi powiedzieć, na czym polega problem Odry. Gdybyśmy my mieli taki budżet, to chyba pukalibyśmy do ekstraklasy (śmiech). A poważnie - mogę mówić o nas. Stworzyliśmy bardzo dobrą atmosferę, zaufaliśmy trenerowi... Zawodnicy sami mówią, że tworzą wielką piłkarską rodzinę. To z czegoś wynika. Był czas, gdy co tydzień spotykałem się z chłopakami. Rozmawialiśmy przy grillu, zachęcaliśmy, by mówili o swoich problemach, marzeniach, życiu, dziewczynach, pasjach... Budujemy więź. Dystans na linii prezes-zawodnik nie ma wysokości trzech pięter. Rozmawiamy jak partnerzy.
Niedługo macie w klubie walne zebranie. Usłyszymy po nim jednoznaczną deklarację, że MKS walczy o awans?
- Jakiś przekaz będzie. Albo stabilizacja czy wręcz rentierstwo - albo kolejny krok do przodu. Z celem, który będzie motywował nas wszystkich.
http://www.mkskluczbork.pl/wywiady-seni ... mks-u.html
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników