Kilkadziesiąt osób liczyło na pracę taksówkarza w Zagłębiu Sosnowiec. Zapłacili za kursy i egzaminy, ale z przedsięwzięcia nic nie wyszło. Mają żal do klubu.
Piotr Turski chciał być taksówkarzem w korporacji tworzonej przez Zagłębie Sosnowiec, ale okazało się, że klub nie zna się na tym biznesie
Piotr Turski chciał być taksówkarzem w korporacji tworzonej przez Zagłębie...
Korporacja taksówkarska - pomysł na zarobki i promocję sosnowieckiego klubu pojawił się pod koniec zeszłego roku. Ogłoszenia o naborze kierowców - kilkanaście tygodni później. Na jedno z nich, zamieszczone na stronie internetowej Zagłębia Sosnowiec, natrafił mieszkający w Będzinie Piotr Turski. - Szukałem wówczas pracy. Z zamiłowania jestem historykiem, uwielbiam mapy, znam się na topografii miast Zagłębia, dlatego ogłoszenie od razu wpadło mi w oko - mówi.
Przedsięwzięcie miało mieć rozmach, klubowi potrzebni byli kierowcy. "Doświadczeni i amatorzy" - ogłaszali. Dodatkową zachętą był gwarantowany zwrot kosztów kursu i egzaminu.
Zgodnie ze wskazówkami z ogłoszenia Turski przesłał swoje CV na adres Zagłębia Sosnowiec. Szybko oddzwonili. - Byli mną zainteresowani, bo jeden z kierowców zrezygnował z pracy. Lada chwila korporacja miała też kupić kilkanaście nowych wozów. Musiałem jak najszybciej wyrobić licencję, a praca miała na mnie czekać - mówi kierowca.
Na kurs taksówkarza zapisał się we wskazanym przez klub centrum szkoleniowym w Dąbrowie Górniczej. Wcześniej wpłacił 550 zł w biurze zarządu klubu. Egzamin zdał śpiewająco i z zaświadczeniem zgłosił się do siedziby Zagłębia Sosnowiec przy Kresowej. Pracy jednak nie dostał. - Tłumaczono mi, że trzeba jeszcze poczekać - mówi Turski.
Biuro zarządu odwiedzał później wielokrotnie. Udało mu się spotkać z Pawłem Hytrym, prezesem Zagłębia Sosnowiec. - Obiecał, że podpiszemy umowę, jak wróci z urlopu. Gdy wrócił, klubem rządził już nowy prezes - denerwuje się Turski. W ten sposób na bezrobociu spędził kilka miesięcy. Na kursy, egzaminy i zaświadczenia, których domagał się klub, wydał prawie tysiąc złotych.
Według Marka Adamczyka, obecnego prezesa sosnowieckiego klubu, pieniądze nie poszły jednak na marne. - Dzięki temu pan Turski zyskał nowe kwalifikacje, jest na lepszej pozycji na rynku pracy i poszerzył swoje horyzonty - mówi. Twierdzi, że rozumie jego poirytowanie, ale za wszystko odpowiedzialny jest poprzedni zarząd. - Projekt korporacji taksówkarskiej został opracowany bez biznesplanu, a nawet najprostszych wyliczeń. Mój poprzednik kupił 16 nowych volkswagenów. Nikt tak nie robi, przyjmuje się kierowców na własnej działalności i z własnymi samochodami, inaczej inwestycja utonie w długach. Dopuścił do tego poprzedni zarząd, ja staram się to teraz odkręcić, a i tak projekt pewnie trzeba będzie zamknąć - nie ukrywa Adamczyk.
Były prezes Zagłębia nie chce się tłumaczyć. - Nie jestem u sterów, nie mam ochoty rozmawiać na temat tego, dlaczego nie wyszło - powiedział.
- Ofiarami klubu padło ponad 60 osób. Niektórzy podpisali z klubem umowy przedwstępne, ale gwarantowanego zwrotu kosztów za wyrobienie licencji nie dostali. Czujemy się nabici w butelkę i na pewno tak tego nie zostawimy - mówi Jarosław Łazarski z Sosnowca, jeden z kandydatów na taksówkarzy.
Sprawą zainteresował się już sosnowiecki magistrat, który od czerwca ma 49 proc. udziałów w Zagłębiu. - Czekamy na wyjaśnienia klubu oraz decyzję naszej kancelarii adwokackiej, później podejmiemy stosowne kroki - mówi Krzysztof Polaczkiewicz z biura prasowego magistratu w Sosnowcu.
Więcej... http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35 ... z14POf9An3