Adam Bensz: Przeciwnicy się nas boją
Trwa okres rozluźnienia dla piłkarzy Zagłębia. Jednak jednemu z nich kilka tygodni temu doszły dodatkowe obowiązki. O podsumowanie rundy wiosennej poprosiliśmy bramkarza Zagłębia Adama Bensza.
Jak podsumowałby Pan rundę jesienną?
Jesteśmy w ścisłej czołówce naszej grupy i na pewno cieszymy się, że zaszliśmy tak wysoko. Oczywiście nigdy nie jest idealnie i naszymi zmartwieniami są głupie straty punktów, jak choćby u siebie z Lechią Zielona Góra czy na wyjeździe z Jarotą Jarocin. Teraz najważniejszym celem jest spokojne przepracowanie zimy i dobra postawa w rundzie rewanżowej, aby tego typu mecze się już nie zdarzyły. W kolejnych spotkaniach, w których straciliśmy punkty, musimy się odegrać. Myślę, że wtedy bez problemu awansujemy do I ligi.
Jaki był Pana najgorszy mecz w mijającym roku?
Zdecydowanie czkawką do dziś odbija mi się przegrane 3-2 spotkanie z Jarotą Jarocin. To było w zasadzie najgorsze spotkanie w całej mojej przygodzie z piłką nożną. Nawet przy mojej słabej postawie, mogliśmy ten mecz wygrać 6-3, bo mieliśmy wiele sytuacji. Ten mecz na długo zapamiętam. Podobnie było z Lechią Zielona Góra. Rywal przyjechał tutaj, jako ostatnia drużyna w lidze. Obawialiśmy się właśnie sytuacji, w której mogliśmy stracić bramkę przez rzut karny, ale niestety tak się stało. Całe szczęście, że uratowaliśmy ten remis (1-1 – przyp. red.), choć to żaden sukces, bo takie mecze bez problemu powinniśmy wygrywać.
A najlepszy mecz w wykonaniu Adama Bensza?
Ciężko jest mi samego siebie oceniać, bo cała drużyna pracuje na wynik. Zagraliśmy kilka naprawdę bardzo dobrych spotkań. W pamięci zapadł mi pojedynek z Ruchem Radzionków, który tutaj przyjechał, oddał może jeden strzał i w przekroju całego meczu nie istniał na boisku. To my prowadziliśmy grę i to cieszy. Nasi przeciwnicy się nas boją, a to efekt naszej pracy. Musimy to również pokazać w rundzie rewanżowej.
Defensywa w rundzie jesiennej wypadła świetnie. Co Pana zdaniem ma na to wpływ?
Cieszy mnie postawa drużyny, bo wiadomo, że broni się cały zespół. Jednak nasza defensywa jest bardzo dobra. Nie ma słabszych czy gorszych zawodników. To tez efekt rywalizacji, bo przecież każdy chce grać. Gdy ktoś z podstawowej jedenastki nie może wystąpić z powodu kontuzji czy wypada za kartki, to osoba, która pojawia sie na jego miejsce wcale nie gra gorzej, a czasem wręcz przeciwnie. Tu należy wyróżnić Tomka Balula, bo jestem bardzo dobrym zawodnikiem. Dotychczas było tak, że wchodził w miejsce Adriana Marka czy Dżenana Hosicia, ale wywiązywał się bardzo dobrze ze swoich zadań. Tomek nie narzeka na treningach, że nie gra, tylko ciężko pracuje.
Mówi Pan o swoich kolegach, ale rola bramkarza w defensywie też jest duża...
Można tak powiedzieć, choć to od całej drużyny wiele zależy. Cieszę się, że mam takich kolegów przed sobą, bo też dzięki nim w niektórych meczach mam mniej pracy. Jednak, gdy przychodzi czas interwencji, to daję z siebie wszystko.
Przez rok grał Pan w Odrze Wodzisław śląski. Jak bardzo ten okres wpłynął na rozwój piłkarski?
Ten czas na pewno mnie wzmocnił. Może nie grałem zbyt wiele, bo tylko w meczach pucharowych i w dwóch ligowych, ale same treningi, współpraca z ludźmi w Ekstraklasie oraz rywalizacja wiele mi dały. Wiadomo, że Adam Stachowiak był pewniakiem do gry. Nie zastanawiałem sie długo nad powrotem do Sosnowca. Wiedziałem, że jeśli będę mógł grać i swoją postawą przyczynię się do awansu Zagłębia, to decyzja jest jasna. Siedzieć kolejny rok w Ekstraklasie, ale nie grać, to nie wybór dla mnie.
Wracając do Pana korzeni. Skąd pomysł, aby grać zawodowo w piłkę?
Zacząłem grać w czwartej klasie szkoły podstawowej. Wtedy zorganizowano turniej w Świętochłowicach. Na nim pojawili sie różni "łowcy głów" oraz trenerzy ze Śląska Świętochłowice, gdzie się dostałem. Po pierwszym treningu bardzo mi się spodobało i tam już zostałem. Cieszę się, że po tym czasie trafiłem do takiego klubu, jakim jest Zagłębie Sosnowiec. Jest to marka znana w całej Polsce i nigdy tej decyzji nie będę żałował.
Od razu wiedział Pan, że chce zostać bramkarzem?
Na początku stanąłem między słupkami, jednak później chciałem grać w polu. Wtedy jednak szkolił nas trener, który pracował z bramkarzami i odradzał mi zmianę pozycji, bo uważał, że mam do tego talent i mogę bronić.
Jeden z chłopców nagrodzonych w ubiegłotygodniowym turnieju powiedział, ze marzy o pozycji bramkarza w drużynie Zagłębia. Jakie dałby Pan rady młodym adeptom gry między słupkami?
Cieszy mnie to, że chłopcy z Zagłębia często są wyróżniani i zdobywają nagrody. Sam pamiętam jak cieszyły mnie tego typu nagrody i turnieje. Najważniejsze jest, aby trenować dla siebie, nie dla rodziców, bo chce tego tata czy mama. Najważniejsze są treningi i ta wiara w siebie. Trzeba sobie udowodnić, że się potrafi osiągać pewne cele.
Teraz przyszedł miesiąc odpoczynku od treningów. Jak spędza Pan ten czas?
Dostaliśmy pewne wytyczne od sztabu szkoleniowego, które musimy zrealizować. Na pewno trzeba zostawić trochę miejsca na świąteczne potrawy, ale nie ma obaw, do treningów wszyscy powrócimy należycie przygotowani. Mamy na rozpisce trening biegowy czy siłownię. Ja osobiście bardzo lubię korzystać z basenu. Nie tak dawno urodził mi sie syn, więc to w tej chwili jest mój priorytet. Kto wie, może jeśli chłopak będzie miał pociąg do piłki, to pójdzie w ślady taty?
http://zaglebie.eu/adam-bensz-przeciwni ... 2_184.html