przez SCORPARO 2006-05-18, 1:55 pm
...przypomniał mi sie jeden taki "wyjazd" na własną rękę, do Janowa (nie pamiętam który rok - daaaawno) na mecz Hokeja...
Zapakowaliśmy się z kolesiami (w liczbie aż 5) do tramwajki nr 15 - reszta "wyjazdowiczów" pod eskortą piesków pojechała pociagiem. Mieliśmy nadzieję że dolączymy do nich w okolicach dworca docelowego, niestety bez przygód udalo nam sie dotrzeć jedynie do szopienic :-).
Mianowicie na wysokości kościoła zostaliśmy zmuszenie do wyjścia z tramwajki (dalszy bieg pojazdu - zupelnie nie był nam po drodze :-) ), oczywiście wszyskie barwy już przyczajone - powód dość prosty - obawa o własne zdrowie - wszak to juz terytorium wroga.
No to panowie dreptają z bucika w strone stadionu Naprzodu... przechodząc koło jakiejś żulerskiej knajpy wypełnionej po brzegi kibolami gksy (przy dość ruchliwej ulicy sie to działo), z czego co jeden to bardziej "trzeźwy", wyskakuje do nas kilku "sztygarów" (chyba po szychcie zaraz) i grzecznie, "bez żadnych niecnych zamiarów",pytają : "skund żeśta som?" - na co jeden (mądry) z grupy pięciu odważnych odpowiada : Z SOSNOWCA !!. (
Zgadnijcie jaka była reakcja siedzacych w "lokalu" (bo o tych co do nas podeszli już nie mówię), co tu dużo gadać - dostałem po plecach kilka razy metalową częścią szybkozłącza kopalnianego (to taki kawałek gumy grubości 2 cm, długości około 50 cm, zakończony po obu stronach czymś metalowym), i w stanie byłem tylko słuchać jak leją pozostała czwórkę (lali nas ci ci do nas podeszli - a reszta wybiegała z knajpy), na ten moment słychać policyjne syreny - ale nie widać zadnej suki - se myśle : "Umarłem - zabili mnie - albo majaki jakieś ??" :-), okazało sie ze w korku jaki zafundowaliśmy na tejże ulicy, stały pieski w cywilnym polonezie, a sygnał kogutów pozwolił nam sie wyszamotać z bójki na tyle, że byliśmy wstanie podbiec do tegoż poloneza i w sile (już nieźle poobijanych) 5 debili - zostaliśmy dowiezienie pod stadion naprzodu.
Żeby tego mało było, ci którzy wyskoczyli z knajpy, urządzili sobie pościg za samochodem (chyba wiedzieli gdzie jedziemy). Pod stadionem spotkalismy iną załoge z Sosnowca (w duuuużo wiekszej liczbie) a że "wiedzieli po co przyjechali do janowa", to na naszą historyjke, postanowili troszke "pozwiedzać" osiedle.
Efekt "zwiedzania" - imponujacy :-). Ludzie którzy pokazali "szkołę" pieciu 15-16 latkom z Sosnowca, dostali "szkołę życia" od "Sosnowieckich magistrów kibicowania".
Niedługo po całym zajściu dołączyła pod stadion "główna" grupa Kibiców z Sosnowca , na stadionie w czasie meczu, cos tam próbowali jeszcze dymić "panowie" z Janowa ale albo usadzila ich jakaś "pałka" albo (jak sie juz którys przedostał pod nasz sektor) zostal zniego "kultularnie wyproszony".
Dziś, po kilkunastu latach od tamgego meczu (wspominam to teraz ze śmiechem i wielkim sentymentem), na 100 % przekonany jestem że nie miałbym tyle odwagi, aby w sile 5 najbardziej rosłych dryblasów, udać sie na mecz, na tak "przyjazny" Zagłębiu teren jakim są szopiennice. Jeżeli już jadę to tylko z grupą - zycie mi miłe. A patrząc realnie na naszą sytuacje wtedy - gdyby nie "glinka" chyba mieli byśmy małe problemy z poruszaniem sie o własnych silach...