przez Wuzel 2005-08-17, 7:40 am
W porównaniu z poprzednimi meczami sparingowymi w Tychach wtorkowy mecz z Zagłębiem Sosnowiec nie był porywającym widowiskiem. Podopieczni Henryka Pytla i Andrzeja Nowaka nie byli godnymi przeciwnikami dla mistrzów Polski. Nic więc dziwnego, że w trzeciej tercji Wojciech Matczak chcąc zmobilizować swój zespół do wysiłku... wycofał z gry pierwszy atak. Niewiele to pomogło. Przeważający tyszanie wygrali 3:0 i to był najniższy wymiar kary.
GKS Tychy – Zagłębie Sosnowiec 3:0 (1:0, 1:0, 1:0)
1:0 – Parzyszek – Ślusarczyk (16:52)
2:0 – Parzyszek – Bagiński (28:33)
3:0 – Belica (53:06)
Sędziował Picewicz. Widzów: 700.
GKS: Elżbieciak (30. Sobecki); Gwiżdż – Gonera, Bagiński – Parzyszek (2) – Ślusarczyk; Król – Gretka, Justka – Bober – Krzak; Śmiełowski – Kuc (2), Woźnica – Kasperczyk – Gawlina; Cychowski (kara meczu) – Kramny (2), Sinka – Belica – Kotlarzik oraz Matczak, Skoś.
ZAGŁĘBIE: Blot; Rutkowski – Kotuła, G. Da Costa (2) – T. Da Costa (2 + kara meczu) – Kozłowski; Duszak – Mejka, Golec – K. Rajski (2) – Wieruszewski; Labryga – Maj, M. Rajski – Frączek – Tkacz oraz Kobos i Mikoś.
W GKS Tychy nie zagrał Krzysztof Majkowski. Jeszcze rano wpisany był do składu, ale korzonki dały o sobie znać i wykluczyły obrońcę z gry. – Bałem się, że to uraz kręgosłupa, ale po diagnozie lekarza, że to korzonki – choć bolało mocno – odetchnąłem z ulgą. Nakleiłem plastry rozgrzewające, założyłem szeroki elastyczny pas na biodra oraz brzuch i mam nadzieję, że szybko się wykuruję.
W zespole Zagłębia nie grało kilku zawodników: Sosiński chory, Cholewa kontuzjowany, Podsiadło ojciec na wojażach reprezentacji juniorów, Podsiadło syn na turnieju młodzieżówki...
- Na lodzie różnica umiejętności była bardzo duża – mówi Wojciech Matczak, trener GKS Tychy. – Ze swojego zawodniczego doświadczenia wiem jak trudno się zmobilizować do gry z rywalami, którzy ustępują w każdym elemencie hokejowej sztuki, ale grają ambitnie. Zaczynają się wtedy solowe popisy. Co z tego, że w strzałach wygraliśmy 49:9 (16:2 w I tercji, 12:5 w drugiej i 17:2 w trzeciej) skoro większość tych strzałów oddanych było w bramkarza. Gdyby bramkarz Zagłębia był żużlowcem to najbardziej obstrzelany miałby plastron na piersiach.
Jedynym zawodnikiem strzelającym obok plastronu był Adrian Parzyszek. Snajper GKS w 17 minucie dobitką po strzale Artura Ślusarczyka strzelił z bliska pierwszego gola, a w 34 minucie po zagraniu Adama Bagińskiego pociągnął z nadgarstka.
- Po drugiej tercji pierwszemu atakowi dałem wolne (Artur Ślusarczyk poszedł biegać i wrócił do szatni razem z kolegami grającymi 60 minut, tylko że o wiele bardziej spocony – przypisek autor) – dodaje Wojciech Matczak. – Bez zmian została formacja Jędrzeja Kasperczyka, a w pozostałych nastąpiły korekty. Matczak junior grał z Belicą i Kotlarzkiem, a Skoś pomiędzy Justką i Krzakiem. Trochę się nam wreszcie gra zaczęła zazębiać. Były akcje. Padł gol strzelony przez „Stefana” Belicę, był strzał Bartka Matczaka w słupek, mieliśmy niezłą akcję Woźnicy z Gawliną.
Gości okazji na honorowego gola mieli niewiele. W 16 minucie Elżbieciak wygrał pojedynek sam na sam z Frączkiem. Nie wykorzystali 101 sekund gry w podwójnej przewadze na przełomie drugiej i trzeciej tercji, nie dał rady Sobeckiemu Mikoś w trzeciej odsłonie. Wynik 3:0 to „najniższy wymiar kary”, bo gra toczyła się praktycznie do jednej bramki. I tylko w jednej specjalności sosnowiczanie okazali się lepsi. W 36 minucie w pojedynku pięściarskim Teddy da Costa najpierw paroma ciosami trafił Cychowskiego, który skoncentrował się na... rozbieraniu rywala. A Francuz z polskim paszportem na koniec bójki powalił jeszcze przeciwnika i na górze zakończył walkę, którą sędzia „nagrodził” obustronną karą meczu, a widzowie brawami. W porównaniu z poprzednimi meczami sparingowymi w Tychach wtorkowy pojedynek z Zagłębiem był sennym widowiskiem.