A oto moje przemyślenia na temat meczu.
Do dwudziestej minuty Korona kryła Zagłębiaków bardzo krótko co spowodowało że nasi piłkarze byli zupełnie bezradni i nie potrafili sklecić nawet naprostszej akcji. Pierwsza bramka dla Korony padła właściwie z pierszej akcji po dużym błędzie (i nie jedynym) Drzymonta. Korona stworzyła jeszcze kilka b. groźnych sytuacji i gdyby zdobyła drugą bramkę myślę że byłoby już po meczu. Później chyba trochę brakło sił i Zagłębie zaczęło coraz częściej i śmielej atakować ale dopiero po strzeleniu bramki chłopcy chyba się odblokowali i wszystko zaczęło lepiej wychodzić. Bardzo dużo pochwał należy się najbardziej pracowitemu Skrzypkowi oraz strzelcą bramek. Nie jestem w stanie policzyć którego kolejnego już karnego nie strzeliło Zagłębie ale kiedyś znowu może nam braknąć tej jedynej bramki z karnego.
Odnośnie sędziowania - Korona od początku grała ostro ale wydawało mi się że sędzia i tak pozwalał na wiele. Dwa faule na Skrzypku wychodzącym na strzelecką pozycję ewidentne, karny za rękę na polu karnym też a kopnięcia leżącego zawodnika nie będę komentował. Rzeczywiście - uzbierało się tego Koronie ale zupełnie zasłużenie. Zagłębie też zresztą dostawało żółte kartki i często byli sprawcami faulów.
Konkluzja - w drugiej lidze nie ma zdecydowanych faworytów i z każdym można wygrać. Mam nadzieję że ta passa braku szczęścia już się skończyła.