przez Blajpios 2017-06-08, 9:39 pm
Co do J. Kiepury. Cóż. Też nie znam jakoś super biografii Chłopaka z Sosnowca i też niekoniecznie mam na świeżo. Jedno jednak wem - jak już, to wolę jednak "nader wyglancowaną" jego legendę niż E. Gierka. Jakkolwiek czytałem "Przerwaną dekadę" i zastanawiałem się, które fragmenty są napisane pod publiczkę zupełnie nieprawdziwie, które częściowo a wobec których niedowierzanie jest błędem - I jest parę punktów pozytywnie o nim mówiących, co do których mam nadzieję, że co najwyżej częściowo są "przybarwione". Przy czym dodajmy bardzo poważnie. Przepotężna była propaganda PRLu, która działała na korzyść I sekretarza, co do której też przynajmniej częściowo kibice Zagłębia mieli opór uwierzyć, bo łatwiej do nich przemawia prosty fakt: jakim to protektorem był przez pewien czas ten najpotężniejszy, skoro Zagłębie nigdy Mistrza nie miało? Otóż, ta sama propaganda, która układała, "jak wierzyć w towarzysza Gierka niezwykłość" i umiejętnie korzystać ze skojarzeń go z Sosnowcem, choć w nim był tylko w dzieciństwie, o ile dobrze pamiętam — pewnie z większą zaciekłością bo i dłużej i także w etapie komunizmu brutalniejszym wściekle niszczyła prawdziwą wielkość z Sosnowca, tego chłopaka, który tak mawiał na całym świecie. Nawet jeżeli można by robić większe zarzuty co do J. Kiepury nie bywania w Sosnowcu - to jednak uczciwie sobie porównajmy (przy czym zaznaczam, akurat tu niekoniecznie "walczę jakoś z historią E. Gierka"). E. Gierek, tam w środowisku, gdzie pojawiało się skojarzenie z Sosnowcem - zyskiwał. Co zyskiwał J. Kiepura tam na Zachodzie, u tamtych słuchaczy? No, może trochę szacunku za pamięć skąd wyszedł, za przywiązanie lokalne - ale że akurat Sosnowiec, to ani ziębiło ich ani grzało. Mógł pozostać na poziomie przypominania Polski, co zresztą wytrwale robił, bo w najtrudniejszych momentach czy to o wsparciu Wojska Polskiego czy o noszeniu na gal polskich orderów pamiętał (przecież w młodości walczył czy wspomagał i Powstanie Śląskie, jak wielu Zagłębiaków, którzy mieli przez to wdzięczność Ślązaków póki nie przyszło tornado komunistyczne, skutkiem którego jest np. zgroza, że dzisiaj kibice najbardziej polskiego klubu na Śląsku chełpią się proniemieckimi swoimi podskokami).
Proszę wierzyć, ta zaciekłość to nie była tylko propaganda. To było odebranie dokumentnie wszystkiego, także w Krynicy, gdzie wybudował swój polski "pałacyk", stąd nie mógł go omijać. Do tego dopiero dochodziła zohydzająca propaganda, jaki to zapluty kapitalista, zdrajca, robi na zgnitym zachodzie za bożyszcze. Zarzuty że nie bywał w Sosnowcu? Z tego, co pamiątam, wydaje mi się, że dostał tylko raz wizę do Polski, gdy już PRL tego nie mógł uniknąć. Został fanatycznie przywitany przez zwykłych Polaków, ale bynajmniej nie za bardzo radośnie przez tzw. władze. W czasie tej wizyty był w Sosnowcu, zostawił podniosłe wrażenie w szkole muzycznej, odwiedził też przyjaciół rodziny z dawnych lat (a rodzice chyba już oboje nie żyli, o ile dobrze pamiętam). Jak na "wyznaczoną przez władze PRLu" i krótką wizytę chyba więcej wtedy w Sosnowcu zrobić nie mógł.
Faktycznie, przedwojenna historia może być bardziej skomplikowana, jeżeli chodzi o ślub. O ile dobrze pamiętam, mowa była o Katowicach z jakichś "logistycznych" względów, że oficjalnie żonę jego Martę urzędowo coś było łatwiej, czy połączenia jakieś kolejowe, takie mi po głowie chodzą szczątki, co pamiętam, że podawano jako wyjaśnienie. Dodam, że w dodatku nie jestem pewien - nawet gdyby w tych szczegółach mnie pamięć nie myliła - czy faktycznie to jednak też nie była jakaś "przykrywka" dla powodów bardziej skomplikowanych. Nie jestem pewien, może to było w czasie, gdy miał też w Sosnowcu kłopoty sądowe, bo sublokatorów z jego pokoju, który rodzice wynajęli, gdy wiadomo było, że nie wróci - usunął formalnie siłą, przemocą, bo rodzice tłumaczyli mu się, że nie mieli serca bezrobotnego z rodziną usunąć? Może bardziej chodziło o kłopoty narodowościowo-wyznaniowe (żona jego, Węgierka pochodzenia żydowskiego do samego końca być może, w każdym razie, matka jej, bo ojciec Węgier - a u Kiepurów to z kolei neofityzm też był). Może z tych racji - był to ślub cywilny a łatwiejszy do przełknięcia "na obcym terenie" aniżeli tam, gdzie wszyscy oczekiwali (jeszcze Polska była piękna w swych przywiązaniach do źródeł, do wiary, do prostolinijności, do sumienia), że ślub będzie normalny? Nie wiem, to moje domysły. Być może jednak rolę grały jedynie te "logistyczne względy", które jak przez mgłę pamiętam.
Powtarzam - to jednak należy oddzielić od tego, co propaganda robiła po '45 (sam Kiepura nie mawiał "po wojnie", bo dla niego wojna mogła się skończyć dopiero, gdy Polska będzie wyzwolona tak spod Niemców, jak i spod Sowietów). Był może nawet pierwszym Polakiem w historii, który tak wielkich świata jak dla mas, może nawet dla 80 procent populacji Zachodu: był znany z nazwiska, kojarzony jako Polak. Był też jednym z pierwszych bożyszczy show biznesu światowego, myślę, że np. sława Pavarottiego jednak nie dorównywała Kiepurowej. To w tym kontekście zaś: dodawał - z Sosnowca, jam Chłopak z Sosnowca. Nie musiał. On to po prostu miał w sercu, jak i inni, którzy umieli być Zagłębiakami także jak wyjechali w świat.
Owszem, to przeszłość, sto lat temu, już historia. Coraz mniej czasy dla młodych konkretne, już nawet "przez dziadków" ich nie kojarzą. Niemniej, byłoby dobrze, by kojarzyli jednak bardziej niż E. Gierka, który był złączony jednak z tym systemem, który tak okaleczył polskość jak okaleczył, który tak wściekle zwalczał to, co wielkie z Polski wybiło się poza zakresem ich klapek na oczach - i który tak stłamsił Zagłębie, jak widzimy, że (zacytuję "klasyka ostatnich 130 sekund" ) dopadła je mentalność dziadów i nie chce puścić.
Ostatnio edytowano 2017-06-08, 10:28 pm przez
Blajpios, łącznie edytowano 1 raz