- Przecież nie przyśniło mi się, że jeździłem do Urzędu Miasta, rozmawiałem z jego władzami. Wiem, co się do mnie mówi - mówi Marcin Lachowski, były piłkarz Zagłębia Sosnowiec.
Marcin Lachowski jest już zawodnikiem Ruchu Zdzieszowice, ale cały czas ma pretensje o to, w jaki sposób odbyło się jego pożegnanie z Zagłębiem. Jego zdaniem, w klubie usłyszał, że to pani Agnieszka Czechowska-Kopeć, wiceprezydent miasta, zdecydowała o jego opuszczeniu, co sama zainteresowana zdementowała. - Bezpośrednio z nią nie rozmawiałem. Nie znalazła dla mnie czasu. Rozmawiałem za to z innymi wysokimi przedstawicielami miasta. Byłem wzywany do urzędu. Poza tym często spotykałem się z prezesem. Nic mi się nie przyśniło. Skoro pani prezydent twierdzi, że to nie ona, to ktoś we władzach klubu mija się z prawdą, ale na pewno nie ja - podkreśla.
Czy jednak urząd miasta to odpowiednie miejsce dla zapadania decyzji o przydatności zawodników do drużyny? - Nie wiem. Czytając wywiady z prezesem, wiceprezydentem, wiceprezesem i trenerem stwierdziłem, że wychodzi na to, że tak naprawdę nikt o moim odejściu nie zdecydował. Każdy mówi, że to nie on. Samo się wydarzyło. Coś tu jest nie "halo"... Nie tak powinno się takie sprawy załatwiać. Można było jasno i klarownie wyjaśnić, ale de facto do teraz nie wiem, dlaczego odszedłem z Zagłębia - dodaje Lachowski.
Piłkarz przyznaje, że po odejściu z Sosnowca miał inne oferty niż ta ze Zdzieszowic. M.in. z GKS-u Tychy. - Ta propozycja była bardzo ciekawa. Dyrektor Drob i trener Mandrysz to bardzo konkretni ludzie, a efekty ich dobrej roboty widać w I-ligowej tabeli, bo GKS jest wysoko i wszyscy chwalą drużynę. A co do mnie... w życiu jest tak, że jeśli się coś powie, to trzeba tego dotrzymać. Dałem słowo i go do trzymałem. Nie chcę żeby było tak, że ja mam teraz pretensje, a za chwilę ktoś będzie miał do mnie - kończy Marcin Lachowski.
źródło: Sport
http://www.sportslaski.pl/marcin-lachow ... ,info.html