http://www.sport.pl/sport/1,78978,4056625.html
" Na ten mecz czeka cały region! Już jutro okaże się, po której stronie Brynicy lepiej kopią piłkę. Ruch Chorzów gra arcyważny mecz z Zagłębiem Sosnowiec i na stadionie przy ulicy Cichej na pewno cicho nie będzie!
W słynnym internetowym portalu You Tube pojawił się właśnie 90-sekundowy filmik wideo, który w niekonwencjonalny sposób zaprasza na derbowy mecz Ruchu i Zagłębia. Na tle muzyki ze znanego thrillera "Requiem dla snu" oglądamy kilkadziesiąt zdjęć, głównie z dramatycznej historii Zagłębia i Śląska, przypominających powstania, zabory i pomniki z czasów PRL-u. Dramaturgii całości dodają kolejne napisy, które pojawiają się na ekranie: "dwa regiony, dwie kultury, dwie historie, jeden cel". Całość zwieńcza motto: "przygotuj się na ostateczne starcie...".
MM, czyli Miodek kontra Materna
Ten, kto wygra, będzie o krok od powrotu do ekstraklasy. Spotkanie Ruchu z Zagłębiem jest bowiem pojedynkiem lidera z wiceliderem II ligi. Oba zespoły z naszego regionu są głównymi faworytami do awansu, ale ostatnio z ich formą bywa różnie. Właśnie dlatego zwycięstwo nad bezpośrednim rywalem będzie miało tak kolosalne znaczenie. - Jeśli mam problemy z ciśnieniem, to wiem, że w 50 proc. jest to wina piłkarzy Ruchu. Oni mogą wykończyć mnie nerwowo. Byłem na ich ostatnim meczu we Wrocławiu. Grali koncertowo, stwarzali sytuacje i... przegrali. Teraz drżę o I ligę, choć już wydawało się, że wszystko idzie tak pomyślnie - wzdycha prof. Jan Miodek, słynny kibic Ruchu.
Z kolei fanami zespołu z Sosnowca są m.in. Robert Janson, lider zespołu Varius Manx, oraz znany satyryk Krzysztof Materna. - Zagłębie to moja młodość. Jeździłem z zespołem na mecze, byłem rzecz jasna też na stadionie w Chorzowie. Mimo upływu lat nadal spokojnie mogę wymienić dwie jedenastki Zagłębia - opowiada nam Materna i faktycznie wylicza kolejnych słynnych sosnowieckich graczy. - Bardzo chciałbym, by sosnowiczanie wrócili do ekstraklasy. Liczę, że wygrają w Chorzowie i przybliżą się do tego celu - dodaje i obiecuje, że w razie awansu pojawi się na pewno na inauguracji na Stadionie Ludowym.
Sąsiedzi Sławomira Pacha
W obu zespołach pełna mobilizacja. Chorzowianie nie wygrali z Zagłębiem od 15 lat i zapowiadają, że teraz chcą przerwać serię. W Sosnowcu na pierwszy plan wychodzi Sławomir Pach, który jest wychowankiem Ruchu, ale nigdy nie zdołał zagrać w pierwszej drużynie chorzowskiego klubu. W ostatnim meczu między oboma zespołami pogrążył golem niebieskich. Pach gra w Zagłębiu, ale mieszka w... Chorzowie. - Jedziemy na Cichą po fotel lidera. Moi sąsiedzi to kibice Ruchu, ale wiem, że nie będę miał przez to kłopotów - mówi pomocnik Zagłębia.
Chorzowianie muszą poradzić sobie nie tylko z Pachem i jego zespołem, ale także z przesądami. Niebiescy jak ognia boją się... telewizyjnych kamer - przegrali w tym sezonie wszystkie transmitowane mecze. A sobotnie derby będą na telewizyjnej antenie!
Pojedynki zespołów z Chorzowa i Sosnowca mają długą historię. W 1931 roku Unia Sosnowiec (najpopularniejszy przed wojną klub w mieście) rozegrała inauguracyjny mecz z I-ligowym Ruchem Chorzów. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Z kolei we wrześniu 1947 roku miał miejsce najbardziej burzliwy mecz derbowy w historii Śląska i Zagłębia. Na stadionie przy al. Mireckiego podczas meczu RKU Sosnowiec (później Stal) z AKS-em doszło do gigantycznych awantur. Wielu kibiców przybyłych na ten mecz z drugiej strony Brynicy zostało pobitych. W wyniku zamieszek i brutalnej interwencji milicji kilka osób zginęło. Piłkarze RKU wyprowadzili chorzowian przez okoliczne pola. Goście uciekli za Brynicę zdezelowanym autobusem.
Pierwszy mecz w ekstraklasie drużyny z Chorzowa i Sosnowca rozegrały 8 maja 1955 roku. Spotkanie w Chorzowie obejrzało wówczas 40 tys. widzów. Klub z Sosnowca (wówczas jeszcze pod szyldem Stal), choć ligowy beniaminek, przystępował do gry jako niespodziewany lider ekstraklasy. W jego szeregach formą imponował wówczas bramkarz Aleksander Dziurowicz, który w sześciu poprzednich meczach nie dał sobie strzelić gola. Passę podtrzymał także w Chorzowie, ale jego koledzy nie potrafili zdobyć gola i mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Na pierwsze zwycięstwo nad niebieskimi gracze z Sosnowca musieli czekać siedem długich lat. Dopiero w derbach nr 13 (rozegranych 6 maja 1962 roku) sosnowiczanie pokonali Ruch na własnym stadionie 3:1.
Ruch i Zagłębie tylko raz zmierzyły się w meczu Pucharu Polski. Ale co to był za mecz! Zespoły z Sosnowca i Chorzowa walczyły w finale tych rozgrywek w 1963 roku. - To był mój największy zawód. Ruch był wówczas we wspaniałej formie, był 200-proc. faworytem tego meczu! Słuchałem relacji ze spotkania w radiu i byłem wściekły, bo przegrali 0:2 - wspomina prof. Miodek.
W sumie kluby zmierzyły się w ekstraklasie aż 68 razy. Korzystniejszy bilans mają chorzowianie, którzy aż 31 razy ograli rywali i ponieśli 18 porażek. W 1992 roku decydującego gola, ostatniego w pierwszoligowej rywalizacji zespołów, zdobył w 89. min uderzeniem głową Marek Wleciałowski, który teraz zasiada na ławce trenerskiej Ruchu.
Dowcipny lekarz
Jak na kilkadziesiąt lat rywalizacji i bliską odległość między obu miastami, zawodników czy trenerów, którzy łączyliby oba kluby, było ledwie kilku! Władysław Słota był pierwszym w dziejach Ruchu piłkarzem rodem z Zagłębia Dąbrowskiego i pierwszym Zagłębiakiem, który zagrał w reprezentacji Śląska! W 1937 roku Słota zwrócił na siebie uwagę udanymi występami w sosnowieckiej Unii, której był czołowym strzelcem. Pogłoski o jego przejściu do Wielkich Hajduk wywołały prasową burzę. Wydawana przez Wojciecha Korfantego "Polonia" stała na stanowisku, że Słota do Ruchu zgłosił się sam. Warto było ściągnąć popularnego "Owensa" - był czołowym strzelcem zespołu, zdobył siedem goli i mocno pomógł Ruchowi w zdobyciu piątego w historii tytułu mistrza Polski.
Jego przygoda na Cichej świadczy o tym, że nie zawsze kwitła niechęć śląsko-zagłębiowska - był bardzo lubiany przez kolegów z drużyny. Po zakończeniu wojny powrócił do Zagłębia. Reprezentował do 1950 roku RKU, później sosnowiecką Stal. Po wojnie, już w barwach RKU (protoplasty Zagłębia), grał na stadionie przy al. Mireckiego w pamiętnym meczu z AKS-em Chorzów w 1947 roku, po którym wybuchły wielkie zamieszki.
Warto wspomnieć o jeszcze jednej ciekawej osobie. - Pamiętam, że swego czasu obie drużyny miały tego samego lekarza. Przed jednym ze spotkań wiosną 1982 roku pojechaliśmy do niego na badania wydolnościowe. W poniedziałek badany był Ruch, we wtorek Zagłębie. Lekarz w tajemnicy powiedział nam, że Ruch idzie w dół, a my mocno w górę. Parę dni potem przegraliśmy 0:4 - wspominał z uśmiechem Krzysztof Tochel, ówczesny piłkarz Zagłębia.
Pach, Pach, Pach, czyli święta wojna
Ojcowie i dziadkowie dzisiejszych szalikowców byli regularnie świadkami "świętej wojny" - dwa razy do roku. Przez długie lata obie ekipy rywalizowały bowiem w ekstraklasie. W 1992 roku sosnowiecki klub spadł jednak do II ligi, Ruch pozostał w gronie najlepszych i kibicom przez długie lata przyszło żyć wspomnieniami. Aż nadszedł październik roku 2004... Ruchowi i Zagłębiu przyszło się zmierzyć ponownie, choć tym razem już tylko w II lidze. Emocje przed pojedynkiem były olbrzymie. Spotkanie obejrzało na Stadionie Ludowym aż 9 tys. widzów. W dramatycznym meczu Zagłębie wygrało 1:0 po golu Marcina Lachowskiego. "Gazeta" komentowała, że "Ruch Chorzów utopił się w Brynicy!".
Niestety, nie popisali się wówczas kibice. Po meczu sosnowieccy policjanci zatrzymali 50 chuliganów. Wcześniej funkcjonariusze zostali obrzuceni kamieniami przez pseudokibiców Zagłębia i sympatyzujących z nimi zwolenników Legii Warszawa. Policjanci musieli użyć armatek wodnych i broni gładkolufowej.
Później w II lidze nasze zespoły spotykały się jeszcze cztery razy. Mecz rozegrany w marcu ubiegłego roku przeszedł do historii z powodu... transparentów. Kibice obu drużyn w chwilach wolnych od dopingowania swoich drużyn prześcigali się w pomysłach, jak zdenerwować rywala. Zaczęli fani Zagłębia, którzy wywiesili transparent o treści: "14.06.2006 - Dortmund. Komu będziecie kibicować?", który miał nawiązywać do zbliżającego się meczu reprezentacji Polski z Niemcami podczas mistrzostw świata. Po kilku minutach sosnowiczanie doczekali się riposty. Najpierw na płocie pojawił się napis: "Gorolom z Sosnowca godomy...", a po kilku sekundach kibice rozwinęli w sektorze cztery flagi, na których znalazły się litery: "R, A, U, S" - co po niemiecku oznacza "wynocha". Po raz ostatni nasze zespoły zmierzyły się 30 sierpnia ubiegłego roku. Bohaterem meczu był wspomniany Sławomir Pach. Długowłosy pomocnik strzelił decydującego gola, a kibice wykrzyczeli: "Pach, Pach, Pach!". Ruch nie wygrał ani jednego z II-ligowych pojedynków z Zagłębiem i na zwycięstwo nad odwiecznym rywalem czeka już 15 lat!
Teo Wieczorek, czyli człowiek pojednania
- Ubolewam nad specyfiką wojny etnicznej wokół tych spotkań. Wolałbym, aby mecze Ruchu z Zagłębiem były okazją do pojednania śląsko-dąbrowskiego. Przecież takie spotkania to powinna być przyjemność - mówi prof. Miodek. Jego zdaniem obecne antagonizmy są nawet silniejsze niż przed laty.
Tymczasem "Gazeta" znalazła osobę, która potrafiła szczerze kibicować obu klubom! - Pamiętam, że jako dzieciak, gdy mój ojciec był trenerem Zagłębia, kibicowałem Zagłębiu, a jak pracował w Ruchu, to byłem za niebieskimi - śmieje się Henryk Wieczorek, przewodniczący chorzowskiej rady miasta. Jego ojciec Teodor to legenda obydwu klubów z naszego regionu. Piłkarzy Ruchu doprowadził do mistrzostwa kraju w 1968 roku. Z kolei z sosnowiczan uczynił jedną z najsilniejszych drużyn w kraju. Na występach w Pucharze Ameryki w 1964 roku jego Zagłębie potrafiło rozbić Werder Brema, w sezonie 1964/65 mistrza RFN! - Jak zaczynałem pracę w Sosnowcu, to czułem się obcy. Początki były trudne, ale z czasem drużyna zaczęła osiągać coraz lepsze wyniki i wkupiłem się w łaski kibiców. Trzeba też podkreślić, że za moich czasów w Zagłębiu pojawiało się wielu piłkarzy ze Śląska. Potrafiłem połączyć wszystkie grupki, aby tworzyli jeden zespół. Fanatyków po jednej i drugiej stronie nigdy nie brakowało - wspomina Teodor Wieczorek.
83-letni były trener, wiodący obecnie żywot emeryta w Dortmundzie, z uwagą obserwuje grę Ruchu i Zagłębia. - Życzyłbym sobie, żeby oba kluby awansowały. Dawniej nasz region reprezentowało w ekstraklasie regularnie cztery czy pięć zespołów i teraz jest szansa, aby do tej tradycji powrócić - mówi."