O FOTEL LIDERA
Do Chorzowa wybiera się prawie 1000 kibiców z Sosnowca, jednak tylko 600 z nich dostanie się na stadion. Taką pulę biletów „Niebiescy” przydzielili Zagłębiu. Ci, którzy odejdą z Cichej z kwitkiem, będą mogli obejrzeć mecz w publicznej telewizji. Ale to nie jest dobra wiadomość dla chorzowskich piłkarzy, którzy wiosną już czterokrotnie występowali
przed kamerami i za każdym razem tracili punkty.
Będzie święto
– Ja już składałem deklarację w „Przeglądzie Sportowym”, że zamknę bramy przed telewizją. Ale wszyscy wiemy, że tego nie mogę zrobić. Po prostu siła wyższa – rozkłada ręce dyrektor Ruchu Krzysztof Ziętek, który wcześniej pracował w Legii.
A jak wiadomo, warszawski klub jest mocno zaprzyjaźniony z Zagłębiem, czego nie można
powiedzieć o Ruchu. – Chciałoby się, by wszystkie zespoły miały tak dobre kontakty jak Legia z Zagłębiem. Ale na Śląsku jest prawdziwa święta wojna i musimy zrobić wszystko,
by nasz mecz przebiegał w sportowej atmosferze i na trybunach nie było incydentów
– dodaje Ziętek. – Mimo że na Śląsku jestem krótko, to jednak znam te klimaty. Jestem przekonany, że będzie wielkie sportowe święto. Pierwszą odsłonę tej rywalizacji
mieliśmy w trakcie przygotowań zimowych, gdy oba kluby miały zagrać w grze towarzyskiej
na bocznym boisku Stadionu Śląskiego. Wówczas sosnowiczanie wycofali się w ostatniej
chwili, nie chcąc ryzykować kontuzji. Wiadomo bowiem, że nawet w grach kontrolnych tych
drużyn trzeszczą kości.
Roszady w Ruchu
– Jestem jednak przekonany, że wszystko rozstrzygnie się na boisku i nie będzie niesportowych zachowań – przekonuje obrońca sosnowiczan Daniel Treściński.
– Jako rodowity Zagłębiak mam szczególne podejście do meczów z Ruchem, które wyzwalają we mnie dodatkową motywację. Będąc małym chłopakiem, podawałem piłki na
meczach tych drużyn, gdy jeszcze razem grały w ekstraklasie. Wówczas Zagłębie przechodziło kryzys i piętnaście lat temu spadło do drugiej ligi, ale się odrodziliśmy
i teraz myślimy wyłącznie o powrocie do ekstraklasy. Ruch nie imponuje formą
w rundzie wiosennej, w trakcie której wygrał dwa spotkania, strzelając tylko dwa gole. Trzy
porażki zabolały wszystkich w klubie, włącznie z Markiem Wleciałowskim. – Będzie teraz
okazja, by się zrehabilitować, bo przecież takie mecze wywołują dodatkową mobilizację – uważa szkoleniowiec chorzowskiej drużyny. – Szwankuje u nas skuteczność, bo gra nie jest najgorsza. Jeśli zaczniemy strzelać bramki, będzie dobrze. Na pewno będą roszady w ustawieniu personalnym, także w linii ataku.
JERZY MUCHA
Przegląd SportowyW kwietniu 1992 roku Ruch wygrał w Sosnowcu 2:0 i od tej pory nie odniósł
już zwycięstwa w „świętej wojnie”. Tamtem mecz doskonale pamięta Marek Wleciałowski.
– Zdobyłem jedną z bramek, drugą Mietek Szewczyk – wspomina szkoleniowiec. –
Mam nadzieję, że po tych piętnastu latach seria Zagłębia przejdzie do historii. W meczach
z odwiecznym rywalem brał także udział dyrektor Zagłębia Wojciech Rudy. – Pamiętam
wiele dramatycznych spotkań, ale najbardziej utkwiło mi w pamięci to, w którym
byłem rezerwowym. – W1971 roku wygraliśmy w Sosnowcu z Ruchem 4:3,
zdobywając wicemistrzostwo Polski. To był wielki sukces Zagłębia – przyznaje Rudy.
No to poczekają kolejne 15 lat wygraną z Nami
Naprzód ZAGŁĘBIE