przez Przemek26 2005-12-07, 8:12 am
Śląski Związek Piłki Nożnej nagrodził kierowników ds. bezpieczeństwa
Wojciech Todur 05-12-2005 , ostatnia aktualizacja 05-12-2005 20:00
Stadion jest dla nich niczym miasteczko na Dzikim Zachodzie. Z władzą równą szeryfom dbają o bezpieczeństwo kibiców.
Śląski Związek Piłki Nożnej nagrodził wczoraj trzech kierowników bezpieczeństwa, który pracują na śląsko-zagłębiowskich stadionach.
Działacze wybierali najlepszych spośród setek kandydatów - od ekstraklasy po społeczników pracujących w A-klasie.
- Braliśmy pod uwagę wiedzę, zaangażowanie, kulturę osobistą, a także warunki, w jakich muszą pracować. Nie muszę chyba przypominać, że są też stadiony, gdzie o zapanowanie nad emocjami kibiców jest szczególnie trudno - uzasadniał Krzysztof Smulski, przewodniczący Wydziału ds. Bezpieczeństwa na Obiektach Piłkarskich.
Wyróżnionych zostało trzech kierowników: Jerzy Wilk ze Szczakowianki Jaworzno, Zenon Wieczorek z Zagłębia Sosnowiec i Jerzy Kmieć z Piasta Gliwice. - Fajnie, że ktoś docenił naszą pracę - uśmiechał się Wilk.
Kmieć i Wilk wiedzą, jak zapanować nad rozemocjonowanym tłumem kibiców - praktykę zdobywali, pracując w policji. Kmieć nadal zarządza też firmą ochroniarską. - To niezwykle wyczerpująca praca. Po meczu czuję się jak dętka. Nie mam na nic sił - podkreślał.
Wieczorek - na co dzień nauczyciel w katowickiej szkole dla dzieci niesłyszących - doświadczenie zdobywał na stadionie. - Pracuję z kibicami już od sześciu lat. To niezwykle odpowiedzialne zajęcie. Zdarza się, że jestem na stadionie już pięć, sześć godzin przed meczem. Sprawdzam wszystko! Także czy chuligani nie chcą mnie przechytrzyć i nocą nie wnieśli na stadion niebezpiecznych narzędzi - tłumaczył.
Kmieć, który jest kierownikiem na stadionie Piasta od 18 miesięcy, najtrudniejsze chwile przeżył kilka tygodni temu, gdy na gliwicki stadion przyjechała Polonia Bytom i jej kibice. - Obserwator PZPN-u zapisał w protokole, że nie wszystko było w porządku. Poczułem się, jakbym stracił samobójczego gola - wzdychał.
Trójka dzielnych szeryfów nieraz stanęła oko w oko z rozszalałym tłumem. Wieczorek najgorzej wspomina drugoligowy mecz Zagłębia z Lechem Poznań. - Na Ludowy przyjechali też wtedy kibice warszawskiej Legii [zaprzyjaźnieni z fanami Zagłębia - przyp. red.]. Nasi zachowywali się spokojnie, ale tamci... Mieli ze sobą piłki do metalu, chcieli nimi podpiłować ogrodzenie. Gdy podbiegłem do kraty, żeby je im wyrwać, złapali mnie za ręce i przyciągnęli do ogrodzenia. Bałem się, że mi utną ręce - śmieje się dziś Wieczorek.
Wilk najbardziej przeżył mecz Szczakowianki z Wisłą Kraków. - Chociaż przy budowie stadionu korzystaliśmy z rad policjantów, okazało się, że ogrodzenia oddzielające kibiców obu drużyn są za słabe. Kraty łamały się jak zapałki - wspomina.
Wilk nie zawahał się też, gdy trzeba było zerwać z płotu "zakazaną" flagę, która przedstawiała trupią czaszkę na czarnym tle. - Chuligani krzyczeli mi w twarz, że pożałuję. Żaden ochroniarz nawet nie chciał do nich podejść. Zrobiłem to, bo taki jest mój obowiązek. Nie bałem się. Po meczu emocje szybko mijają. Kibice zapominają - wyjaśniał.
Dzielni kierownicy otrzymali za wzorowe wykonywanie obowiązków pamiątkowy list, monografię Śląskiego Związku Piłki Nożnej oraz... Poradnik Kierownika Bezpieczeństwa. - Uczyć trzeba się przez całe życie - śmiał się Smulski.