przez GrzegorzBorowiecki 2005-08-19, 8:12 am
Poniższy artykuł znalazłem w mało znanym miesięczniku - NASZ REGION W EUROPIE - ZAGŁĘBIE. Autorem jest Tomasz Szyjkowski i muszę przyznać, że jest to bardzo trafne i mądre podsumowanie tego co się wydarzyło wokół Stadionu Zagłębia Dąbrowskiego i świadomości Zagłębiaków. Mam nadzieję, że ludzie którzy kilka miesięcy temu rozpoczeli oficjalną walkę o Stadion przeczytają i zrozumieją, że CZAS LECZY RANY a WIELKIE RZECZY SAME SIĘ NIE ZROBIĄ! Najważniejsze to po mocnym ciosie szybko się podnieść i WALCZYĆ DALEJ! W artykule Tomasza Szyjkowskiego czytamy: Zagłębiowscy pasjonaci piłki nożnej polegli w walce o organizację Mistrzostw Europy. Niczym zbiorowy podmiot liryczny kultowej pieśni patriotyczno-biesiadnej "Morze, nasze morze" - legli na dnie, z honorem. Jak wiadomo, dno jest od lat środowiskiem naturalnym polskiej i zagłębiowskiej piłki, a honorowe upadki od wieków stanowią naszą specjalność narodową, więc pozornie nic wielkiego się nie stało. Zresztą cała sprawa jest już dość zamierzchła i przestała wzbudzać emocje.
Żółta kartka za naiwność
Warto jednak przyjrzeć się jej właśnie teraz, gdy przestała już jednych śmieszyć, a drugich straszyć. Mieliśmy bowiem do czynienia z prawdziwie szlachetnym porywem lokalnego patriotyzmu, który ustąpił w konfrontacji z brutalną rzeczywistością. Pomysł okazał się taką samą mrzonką jak zimowe igrzyska olimpijskie w Zakopanem czy tytuł mistrza świata boksera Gołoty. Wszystkim orędownikom sprawy należy się jednak złoty medal za wiarę, ale i żółta kartka za naiwność. Mieli okazję na własnym przykładzie stwierdzić jak zwodniczy i nieskuteczny jest mickiewiczowski apel: „mierz siły na zamiary, nie zamiary podług sił". A jednak romantykom należy się cześć za ich starania. Gloria victis. Nie będzie zatem w Zagłębiu nawet kawałka Mistrzostw Europy, bo być ich nie mogło. Zwyczajnie zabrakło armat, chociaż w dyskusji wyciągano najcięższe działa. Będzie natomiast więcej osób, które uwierzyły, że Zagłębie to regionalna, ponad miejska wspólnota interesów.
Pomysł na Zagłębie
Jest też w tej historii kilka rzeczy nowych i godnych odnotowania. Po pierwsze Sosnowiec bez kompleksów wystąpił w konkurencji z takimi miastami, jak Poznań, Wrocław, Warszawa czy Chorzów. Dla jednych był to wyraz odwagi, dla innych typowy przejaw sosnowieckiej megalomanii, co to wyrosła na żyznej glebie dumy z krajana Gierka. Po drugie pomysł na Mistrzostwa był zarazem pomysłem na Zagłębie. Ten nieformalny (z punktu widzenia Warszawy i w ogóle Polski całej) subregion znów przypomniał, że posiada swoją własną tożsamość i potrafi zabiegać o swój interes. Po trzecie wreszcie ujawnił jak wielu miłośników sportu jest jednocześnie regionalnymi patriotami, skłonnymi posługiwać się w dyskusji kategoriami dobra wspólnego. W żarliwych sporach, toczonych między innymi na internetowym forum, potencjalni gospodarze mistrzostw oprócz emocjonalnych, a czasem wręcz egzaltowanych wypowiedzi na temat sportu często podejmowali także znacznie szerszą problematykę. Rozważali zasadność budowy zagłębiowskiego stadionu na granicy i za pieniądze trzech miast, możliwość wyremontowania dróg i poprawy infrastruktury, rozwoju usług, a nade wszystko korzystania z unijnej kasy. Najistotniejsze jest to, że dostrzegali takie możliwości, że uznawali je za realne. Utopijny w gruncie rzeczy pomysł porywał zbiorową wyobraźnię i lepiej przysłużył się budowaniu świadomości wspólnoty niż nadęte wystąpienia polityków. Napełnił wiarą w to, że wielka szansa czeka gdzieś obok, że trzeba śmiało planować i bez kompleksów sięgać po europejskie środki.
Zagłębie nie będzie centrum europejskiego sportu
Krew nie woda
Po latach naznaczonych przekonaniem, że społeczna aktywność nie ma sensu, że wszystko, co możliwe do spełnienia, zadba oświecona władza, a marzenia po prostu nie
przystoją mieszkańcom twardej ziemi węgla i stali, w Zagłębiakach obudził się duch wiary
we własne siły. Nie czują się gorsi od mieszkańców innych regionów Polski i Europy.
A taka wiara uskrzydla i daje siłę. Zagłębie, pozbawione górnictwa i włókiennictwa, które jeszcze kilkanaście lat temu obok hutnictwa były filarami gospodarki regionalnej, cały czas musi zmagać się z wyzwaniami rynku. Mogło zapaść w letarg i żyć, czekając na unijne zasiłki dla niewydarzonych. Mogło stać się po pegeerowską wsią Europy. A jednak, jak widać, w jego mieszkańcach płynie krew nie woda. Dopóki będą umieli zmobilizować siły dla realizacji marzeń, dopóty zachowają szansę na pomyślny rozwój swego regionu.
NASZ REGION W EUROPIE - ZAGŁĘBIE autor Tomasz Szyjkowski