Straż Graniczna potwierdza ustalenia "Sportu" - Boris Milekić przebywa w Polsce nielegalnie. Nie oznacza to jednak automatycznie, iż tabela I ligi runie tuż przed ostatnią serią gier. Do PZPN dotrzeć ma dzisiaj pozwolenie na pobyt Serba w Polsce wydane… z mocą wsteczną.
W środę przez przestrzeń medialną przetoczyła się burza spowodowana publikacją „Sportu”, jaka ukazała się dzień wcześniej. Dotyczyła obrońcy Stali Mielec, Borisa Milekicia, który od 21 kwietnia przebywa w Polsce nielegalnie. Może to skutkować aż siedmioma walkowerami i poważnymi przetasowaniami w I-ligowej tabeli. Sprawą w trybie pilnym zajął się wczoraj PZPN. W specjalnym komunikacie poinformował wieczorem, że „wszczęte zostało postępowanie wyjaśniające w zakresie możliwości udziału zawodnika w meczach Nice 1 ligi, a klub Stal Mielec został zobowiązany do złożenia stanowiska w sprawie”. Znamy kuriozalne kulisy tej sprawy…
Na słowo honoru
W potrzasku znalazł się nie tylko beniaminek z Mielca, ale również futbolowa centrala. Weryfikowanie rezultatów siedmiu meczów – w tylu grał wiosną Milekić, przebywając w Polsce nielegalnie – oznaczałoby nieprawdopodobny ambaras organizacyjny tuż przed ostatecznymi rozstrzygnięciami sezonu. Dla PZPN-u taka wizja to koszmar. Wczoraj przez cały dzień trwała więc gorączkowa debata mająca prowadzić do znalezienia sposobu na bezbolesne rozwiązanie problemu. Im bliżej wieczoru, tym częściej z nieoficjalnych przecieków wynikało, że pojawiła się gotowość do podjęcia wszelkich działań, które pozwolą na uniknięcie konieczności orzekania walkowerów.
Rankiem działacze Stali dostali czas do godz. 13.00 na przedstawienie wyjaśnień w tej sprawie. W Warszawie oczekiwano kompletu dokumentów, które poświadczą legalność pobytu i pracy Milekicia. Do stolicy dotarło tylko pozwolenie na pracę. O pozwoleniu na legalny pobyt nie było mowy z prostego powodu – nie istnieje.
Nieoczekiwanie przedstawiciele klubu z Mielca złożyli jednak obietnicę „nie do odrzucenia”. Oto telefonicznie padła deklaracja, że w czwartek dostarczą do stolicy pozwolenie na pobyt Milekicia w Polsce wystawione… z mocą wsteczną. Podobno wszystko jest dogadane z wojewodą podkarpackim w najdrobniejszych szczegółach. Szefowie Stali zapewniają, że komplikacji w zdobyciu papieru na wagę złota nie będzie.
Są dwa warianty
Na pytanie o umocowanie prawne takiego posunięcia przyjdzie czas. W tej chwili bardziej interesuje nas stanowisko związkowego Departamentu Rozgrywek Krajowych. – Są dwa warianty zakończenia sprawy – informuje dyrektor komórki, Łukasz Wachowski. – Jeśli otrzymamy od Stali awizowany dokument, to zamykamy temat i gramy dalej. Nie biorę jednak za pewnik tego, co usłyszałem przez telefon. Jeśli w czwartek nie dotrą do nas satysfakcjonujące dokumenty, wówczas całość materiału dowodowego przekażemy Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego. To jest ciało władne podjąć decyzję o ewentualnych walkowerach. W tej chwili nie widzę ku temu podstaw. Nie wykluczam jednak takiego scenariusza, że wszystko obróci się nagle o 180 stopni. Temat jest na tyle poważny, że nie możemy na tym etapie ani nikogo skazywać, ani sprawy odpuścić.
Wygląda jednak na to, że wszystkie działania centrali prowadzone są w takim kierunku, by drastyczność ewentualnych sankcji nie wysadziła sezonu w powietrze. Gdyby przyznano siedem walkowerów, końcowego kształtu tabeli nie poznalibyśmy mimo rozegrania ostatniej kolejki. Kluby niezadowolone z finalnych rozstrzygnięć miałyby bowiem prawo skorzystania ze ścieżki odwoławczej. Tym sposobem sezon nie zakończyłby się w najbliższą niedzielę, lecz toczyłby się dalej przy zielonym stoliku.
Mógł albo nie mógł
Jeżeli dokumenty przedstawione dzisiaj przez Stal okażą się niewiele warte, Milekiciowi zostanie cofnięte uprawnienie do gry, a klub zostanie ukarany finansowo – taki scenariusz usłyszeliśmy wczoraj w PZPN. Decyzja zostanie wydana w oparciu o zapis zawarty w uchwale zarządu z 14 lipca 2015 roku. Jej punkt 5. stanowi: „Klub jest odpowiedzialny za należyte poinformowanie organów prowadzących rozgrywki o jakichkolwiek zmianach dotyczących legalizacji pobytu zawodnika oraz zmianach w okresie uzyskanego zezwolenia na pracę”.
Stal tego nie uczyniła i może srogo za to zapłacić. Tematu walkowerów póki co decydenci unikają jak ognia. Co na to kluby zainteresowane przetasowaniem w tabeli? - Nie może być tak, że zawodnik trochę mógł zagrać, a trochę nie mógł – zauważa przytomnie Martyna Pajączek, prezes Miedzi, która po weryfikacji tabeli wskoczyłaby na drugie miejsce. – Jeżeli piłkarz nie mógł zagrać, to naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy są walkowery. Sprawa ma charakter zero-jedynkowy.
Dziewczyna przy telefonie
Działacze z Mielca stają dzisiaj na głowie, by wyjść z tego labiryntu w jednym kawałku. A wystarczyło naprawdę niewiele - odrobina profilaktyki przed miesiącem – żeby spokojnie cieszyć się dzisiaj utrzymaniem w lidze. Instynkt samozachowawczy nie zadziałał jednak w porę…
- Kiedy sprawa zaczynała być poważna, Boris zwrócił się do mnie o pomoc – mówi człowiek dbający z dobrej woli o interesy Milekicia w Polsce. – Zadzwonił do mnie i dał mi do telefonu dziewczynę. Okazało się, że to sekretarka Stali. Dyktowałem jej krok po kroku, co trzeba zrobić, żeby zawodnik uniknął problemów. Dokładnie 19 kwietnia zwróciłem się też do dyrektora Stali, Bartłomieja Jaskota, z informacją, że za dwa dni piłkarz, którego zatrudniają, traci prawo pobytu w naszym kraju. Odpowiedział spokojnie, że wszystko będzie załatwione. W sprawie aż do dzisiaj nie zrobiono jednak nic…
Teraz fatalne zaniechanie trzeba gorączkowo nadrabiać, stąpając po palącym się gruncie. A cała partia rozgrywana jest na beczce prochu. Czy eksplozji uda się uniknąć? To pytanie jeszcze przez chwilę musi pozostać bez odpowiedzi. Na razie wiadomo tylko tyle, że w wyjątkowo trudnym położeniu znalazł się również PZPN. Albo zweryfikuje tabelę i trzeba będzie sprzątać wielki bałagan przez wiele długich tygodni, albo usankcjonuje szalenie niebezpieczny precedens, który może się odbić czkawką w najmniej spodziewanym momencie...
Rentgen na liczydle
Obywatele Serbii są zwolnieni z obowiązku posiadania wiz przy przekraczaniu granic zewnętrznych państw członkowskich UE, gdy ich całkowity pobyt nie przekracza 90 dni w ciągu każdego 180-dniowego okresu. Chodzi o sumaryczne trzy miesiące na przestrzeni półrocza. Nie więcej.
To jednoznacznie obala teorię zakładającą, że Milekić nie stracił prawa pobytu w Polsce już 21 kwietnia. W Mielcu tłumaczono, że wspomniany okres 90-dniowy biegł od momentu, kiedy 17 lutego drużyna wróciła ze zgrupowania w Turcji. Byłoby to istotne, gdyby przyszło do ewentualnego liczenia meczów podlegających walkowerowi (niby dwa zamiast siedmiu). Taki tok rozumowania nie znajduje jednak pokrycia w obowiązujących przepisach migracyjnych.
W dokumencie dotyczącym legalności pobytu, który otrzyma dzisiaj PZPN, pojawić ma się data początkowa 18 maja. Rzekomo bowiem 17 lutego zawodnik otrzymał pozwolenie na trzymiesięczny pobyt nad Wisłą. Tyle że otrzymywać go nie musiał, bo między Serbią a Polską obowiązuje ruch bezwizowy. Swobodnie mógł czuć się u nas przez gwarantowane stosownymi regulacjami 90 dni. Nie dłużej. Tymczasem - zważywszy że po raz pierwszy pojawił się w naszym kraju 6 stycznia - to już całe 130 dni (odliczając czas spędzony w Turcji).
- Reasumując, obywatel Serbii, o którym rozmawiamy, przebywa w Polsce nielegalnie – mówi kpt. Katarzyna Walczak, rzecznik prasowy Śląskiego Oddziału Straży Granicznej. – Fakt, że zawodnik posiada ważne prawo do wykonywania pracy, nie ma tu nic do rzeczy. Prawo do legalnego przebywania na terenie kraju dają tylko dwa dokumenty – wiza albo karta pobytu.
O ten drugi papier Milekić powinien wystąpić z wnioskiem najpóźniej 21 kwietnia. – Na państwa prośbę sprawdziliśmy sprawę w centralnym systemie ewidencji – mówi w rozmowie ze „Sportem” Jakub Dudziak, rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców. - W roku 2017 wniosek o kartę stałego pobytu złożyło w Polsce 75 tysięcy cudzoziemców, w tym 211 Serbów. Nie ma wśród nich Borisa Milekicia.
http://katowickisport.pl/pilka-nozna/ka ... 12455.html