Dobra wiadomość dla piłkarzy i sztabu szkoleniowego Arki. Do Gdyni w najbliższy piątek przyjedzie najgorzej radząca sobie w tym sezonie drużyna z czołówki ligi w wyjazdowych meczach właśnie z bezpośrednimi rywalami do awansu. To na pewno dodatkowy atut, który gdynianie mają po swojej stronie.
Zagłębie Sosnowiec jest w bardzo dobrej dyspozycji. To nie ulega wątpliwości. Tak samo jednak to nic nie znaczy. Piłkarze Artura Derbina w świetnej formie byli przez większą część rundy, a w Ząbkach (wówczas Dolcan był bardzo wysoko w tabeli I ligi) byli znacznie gorsi. W tym meczu komentatorzy i eksperci przecierali oczy ze zdumienia i zastanawiali się czy na Mazowsze nie przyjechał właśnie jakiś absolutnie przeciętny beniaminek I ligi, zamiast drużyny, która zdążyła już przyzwyczaić, że momentami nadawała nawet ton rozgrywkom. Co więcej, gola sosnowiczanie zdobyli po strzale samobójczym zawodnika Dolcana Szymona Matuszka. Ostatecznie Zagłębie przegrało aż 1:4 i to był pierwszy sygnał, że podopieczni Derbina nie radzą sobie na wyjazdach z czołówką ligi.
Trzy tygodnie później nie było wcale lepiej. Sosnowiczan czekał wyjazd do Płocka na ważny dla układu tabeli mecz z Wisłą. Ale i tutaj Sebastian Dudek i spółka nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Płoczczanie zagrali jak na lidera przystało i zwyciężyli 3:1, w zasadzie pozbawiając jakichkolwiek argumentów gości w drugiej części meczu.
Bezradni piłkarze Zagłębia byli również na zakończenie jesieni. Przyjęli wtedy w Bydgoszczy... sześć goli (wynik 1:6).
Zespół ze Śląska kompletnie niczym nie przypominał tego ze swoich najlepszych meczów. Zdeklasowała go drużyna, która wcześniej miała problem z regularnym punktowaniem w lidze.
Teraz na Zagłębie czeka wyjazd do Gdyni. Poprzednie trzy mecze każą myśleć, że goście po prostu nie radzą sobie w nich z presją i szansą, jaka przed nimi staje. Zadanie będzie tym trudniejsze, bo Arka świetnie radzi sobie z czołówką ligi na własnym boisku. Początkowo remis 1:1 z Zawiszą nie zwiastował jednak nic spektakularnego. Aż do końca jesieni... Wówczas gdynianie pokonali u siebie w świetnym stylu Dolcan (3:2) oraz lidera Wisłę Płock (4:2).
Cały tekst:
http://www.trojmiasto.sport.pl/sport-tr ... z42ZclgctkTakie spotkania z pewnością elektryzują bardziej niż niejedno w ekstraklasie. Druga w tabeli I ligi Arka podejmuje sąsiada, zajmujące niższe miejsce Zagłębie Sosnowiec. Sporo po tym starciu możemy się dowiedzieć. Gdynianie walczą o zwiększenie przewagi nad sosnowiczanami do sześciu, a nawet siedmiu punktów. Początek w piątek o godz. 20.30.
To nie jest najważniejszy mecz - tak mówi trener Grzegorz Niciński - ale na pewno jeden z decydujących - to już mówimy my. W piątek Arka zagra z sąsiadem w tabeli - Zagłębiem Sosnowiec - i wygrywając to spotkanie ucieknie ekipom goniącym miejsca premiowane awansem do ekstraklasy. Jeśli jednak wygra w stosunku dającym przewagę po dwumeczu (w Sosnowcu padł wynik 4:2 dla gospodarzy), to gdynianie zyskają nawet handicap dodatkowego punktu.
- Ważne są trzy punkty i na to liczymy. Nie chcę bawić się w bilans bezpośredni, bo tych meczów jest jeszcze sporo i ważne, żeby punktować w następnych. Wygrana 2:0 czy 3:1 dałaby tę przewagę, ale to i tak będzie się rozgrywało do samego końca sezonu. Znając realia, wszyscy potracą punkty i jeszcze dużo będzie się działo - ucina kalkulacje trener Arki Grzegorz Niciński. - Zagłębie to rywal, którego trzeba się obawiać. Mamy w głowie porażkę 2:4 z Sosnowca, ale myślę, że teraz to już zupełnie nowy rozdział. Gramy u siebie, my tutaj rządzimy i chcemy narzucić swoje warunki. Chcemy wygrać - mobilizuje szkoleniowiec.
Żółto-niebiescy myślą z pewnością o nawiązaniu do najlepszych spotkań z jesieni, kiedy to w świetnym stylu wracali do meczu z Dolcanem Ząbki (z 0:2 na 3:2), czy bez cienia złudzeń odprawili lidera Wisłę Płock (4:2). Po stronie gdynian stoi dodatkowy atut: na trzy mecze wyjazdowe rozgrywane z zespołami z czołówki tabeli I ligi Zagłębie Sosnowiec... nie wygrało żadnego. Porażki tym bolesne, bo w żadnym przypadku piłkarze Artura Derbina nie byli chociaż o włos od remisu.
- Nie podchodzę tak do tego. To, co zagrali, to za nimi. Z nami może być zupełnie inaczej i naszym zadaniem jest sprawić, by tak nie było. Na pewno się nas nie wystraszą - komentuje Niciński.
Szeroka i wyrównana kadra, którą na wiosnę dysponuje Niciński to brak zmartwień w razie absencji jednych piłkarzy, ale też rozważania, jak rywalizacja wpłynie na świetną jesienią atmosferę w drużynie.
- Atmosfera była jest i mam nadzieję, że będzie dobra. Kiedy myśli się o ekstraklasie, to trzeba mieć na jednej pozycji po dwóch równorzędnych zawodników. Wystarczy przypomnieć sobie, jak to było w Katowicach. Wydawało się, że mamy nadkomplet, a rozchorowali się Tadeusz Socha i Miroslav Bożok. Od razu jednak mieliśmy godne zastępstwa. Ktoś wchodzi z ławki, daje jakość i ciągnie drużynę - ocenia trener żółto-niebieskich.
W bramce Arki stanie chyba jedyny pewniak wyjściowego składu, a więc Konrad Jałocha. Ostatnie statystyki ligowe mówią, że dwumetrowy golkiper jest w czołówce klasyfikacji, w której uwzględniana jest liczba meczów z czystym kontem. Tych Jałocha ma sześć.
- Statystyki dodają "powera", ale nie tylko ja na nie pracuję. Swoje robią koledzy w defensywie, a i nawet w ofensywie. Tych spotkań z czystym kontem mogło być jednak trochę więcej. Mam swój indywidualny cel, ale nie chcę go zdradzać - mówi tajemniczo Jałocha.
Mało brakowało, by na inaugurację wiosny w Katowicach liczba meczów bez wpuszczonej bramki uszczupliła się o jeden. Jałocha wychodząc z bramki, tak niefortunnie nabił rywala, że piłka zmierzała w kierunku jego bramki. Na szczęście skończyło się na strachu i tylko bocznej siatce.
- Konrad specjalnie go nabił, żeby był aut bramkowy - śmiał się menadżer Arki Paweł Bednarczyk.
Choroby, infekcje i przeziębienia to słowa, które ostatnio w Arce bardzo często się pojawiały. Wspomniany Socha i Bożok wprawdzie już trenują z drużyną i powinni być gotowi na hitowe starcie, ale niepewny jest za to występ Gastona Sangoya. Certyfikat Argentyńczyka dotarł już do Gdyni, ale i jego dopadło przeziębienie.
- Te infekcje troszeczkę nam przeszkadzają. Gaston jest podziębiony, ale nie przyjmował żadnego antybiotyku. Do końca będziemy czekali z decyzją w jego sprawie - mówi Niciński.
Cały tekst:
http://www.trojmiasto.sport.pl/sport-tr ... z42ZdSoJN0