Moderatorzy: flex, Smazu, krzysiu, swiezy52, kierat, BrzydaL
Da Costa powołany
Mimo, że Teddy Da Costa wyraził wolę gry w reprezentacji Polski znów znalazł się w orbicie zainteresowań selekcjonera francuskiej drużyny narodowej.
Urodzony we Francji gracz występujący ostatnio w Zagłębiu Sosnowiec otrzymał od Dave`a Hendersona powołanie na zgrupowanie reprezentacji Francji, które odbędzie się w dniach 15-25 czerwca w Font Romeu. Na konsultację będącą oficjalnie zgrupowaniem pierwszej reprezentacji powołania dostali de facto tylko zawodnicy roczników `86 i młodszych, z wyjątkiem urodzonego w 1985 roku bramkarza, Floriana Hardy`ego. Wśród 34 zaproszonych graczy jest także młodszy brat Teddy`ego Da Costy, również mający polskie obywatelstwo Stéphane. Podczas 10 dni treningów w Langwedocji reprezentacja Francji nie rozegra żadnego oficjalnego spotkania.
Przypomnijmy, że Teddy Da Costa, który cztery ostatnie sezony spędził w sosnowieckim Zagłębiu, ale wciąż nie podpisał nowego kontraktu z żadnym klubem miał szansę wyjazdu z drużyną narodową Francji na Mistrzostwa Świata w Szwajcarii, ale nie był tym zainteresowany, bowiem wolałby reprezentować na arenie międzynarodowej Polskę. Urodzony we Francji środkowy po raz ostatni zagrał w drużynie "Trójkolorowych" w turnieju z cyklu Mistrzostw Świata w 2006 roku, kiedy występował na światowym czempionacie Dywizji I do lat 20.
Zgodnie z przepisami Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (Art. 204.1. Statutu IIHF) w takim przypadku zawodnik by zmienić drużynę narodową musi przez cztery lata występować w rozgrywkach kraju, którego barwy chciałby reprezentować. Taka zmiana jest możliwa tylko raz w czasie całej kariery zawodniczej. Wyjaśnieniem od kiedy dla "Biało-czerownych" mógłby zagrać Da Costa zajmuje się obecnie IIHF.
Hokejowe Zagłębie bez Da Costy
Najlepszy napastnik hokejowej drużyny z Sosnowca zdecydował się na testy w Dukli Trencin. Nie wyklucza, że jeżeli nie powiedzie mu się na Słowacji to wróci do Zagłębia.
Francuz z polskim paszportem gra w Sosnowcu od czterech sezonów. Jest ulubieńcem kibiców, którzy cenią go szczególnie za indywidualne akcje i widowiskowe gole. Niemal po każdym sezonie działacze nie mają pewności czy Da Costa przedłuży kontrakt. Tak samo jest i teraz. Da Costa trenuje z drużyną, ale bez ważnej umowy. 23-letni napastnik po raz kolejny chce spróbować sił za granicą. Tym razem postawił na Duklę Trencin ze słowackiej ekstraligi.
- Mam dołączyć do zawodników Dukli w połowie lipca. Najpierw potrenuję na sucho, a potem na lodzie. Wtedy też zapadnie decyzja czy podpiszę kontrakt - mówi.
Działacze Zagłębia irytują się, że Da Costa tak długo nie był w stanie podjąć decyzji o swojej przyszłości w Sosnowcu. - Przecież przygotowanie do sezonu też kosztuje, a Da Costa normalnie trenuje z resztą zespołu - zauważa Adam Bernat, prezes Zagłębia.
- Gdy opowiedziałem o swoich planach to bardzo zdenerwowałem działaczy. Rozumiem, że chcieliby, żebym został, ale ja też mam plany, chce się rozwijać. Grałem dla Zagłębia przez cztery lata, a teraz nie mogę nawet zjeść obiadu z resztą drużyny [ten przysługuje tylko zawodnikom z ważnymi umowami - przyp. red.]- żali się napastnik.
Dwa lata temu Da Costa też był bliski zmiany klubu. Pojechał na testy do Vitkovic, ale na koniec i tak wrócił do Zagłębia. - Teraz może być tak samo. Jeżeli mi się nie powiedzie na Słowacji to chętnie wrócę do Sosnowca. Wcześniej chciałbym tylko, żeby działacze wypłacili mi zaległe premie - mówi Da Costa, który dodaje, że pieniądze z kontraktu ma płacone na bieżąco. Bramkostrzelny napastnik ma też propozycje z innych polskich klubów, m.in. z GKS-u Tychy. - Myślę, że gdyby nie powiodło mi się na Słowacji, a na dodatek nie dogadałbym się z Zagłębiem, to jednak wrócę do Francji - kończy zawodnik.
tod, Gazeta.pl Katowice
robson_77 napisał(a):Fajnie by było gdyby Teddy wrócił do Zagłębie chociaż na play-offy.
Rozmowa z Zdzisławem Ingielewiczem, Prezesem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
Patryk Rokicki: Niedługo minie rok od objęcia przez Pana funkcji Prezesa PZHL. Jakie są Pana spostrzeżenia?
Zdzisław Ingielewicz: Sadzę, że powinniśmy zacząć po kolei. Z ostatnim zjazdem PZHL wiązano duże nadzieje w oczekiwaniu na konieczne zmiany. Na fali takiego myślenia podjąłem się kandydować na Prezesa Zarządu. Obejmując funkcję miałem nadzieje, że tak jak oczekiwanie zmian jest powszechne, tak i gotowość do nich jest powszechna. Życie niestety nie do końca potwierdza tę prawidłowość. Część środowiska myśląc o zmianach nie ma na myśli siebie a jedynie związek. Tak się niestety nie da osiągnąć sukcesu.
Jakie są wobec tego według Pana drogi prowadzące do sukcesu polskiego hokeja?
W tej sprawie występuje dosyć duża zbieżność poglądów, że droga ta prowadzi poprzez sukcesy reprezentacji. Jeśli ktoś jednak sądzi, że sam PZHL to zrobi, to się niestety bardzo myli. Związek może stworzyć warunki organizacyjne, w tym związane ze szkoleniem młodzieży, system motywacji, czynniki prowadzące pośrednio do sukcesu. Pracujemy jednak na „materiale” otrzymanym z klubów. Jeśli zawodnicy nie będą właściwie przygotowywani do sezonu, nie będzie pracy w trakcie sezonu, nie będzie tworzona atmosfera profesjonalnego podejścia do zawodu hokeisty to cud się nie stanie.
Uważa Pan, że w klubach się źle pracuje?
Nie chciałbym uogólniać, gdyż w różnych miejscach sytuacja wygląda różnie. Tak jednak jak w stosunku do mojej osoby są wysokie oczekiwania, tak samo ja mam prawo mieć wysokie oczekiwania w stosunku do partnerów związku. Wiem, że na każdy argument i przykład znajdzie się kontrargument. Zadaję sobie jednak wiele pytań. Od wielu sezonów w większości klubów mamy trenerów z krajów o wysokim poziomie hokeja. Dlaczego więc nie są oni w stanie doprowadzić do wysokiego poziomu wytrenowania i sztuki gry hokejowej na oczekiwany przez kibiców poziom? Jestem pewien, że talenty do uprawiania hokeja statystycznie rzecz biorąc rodzą się równie często na Słowacji i w Czechach co w Polsce. Dlaczego gramy archaiczny hokej? Dlaczego gra na krajowych lodowiskach toczy się tak wolno? Czy zawodnicy podchodzą profesjonalnie do swojego zawodu? Czy prawdą jest, że wielu z nich często towarzyszy alkohol? Gdzie znikają utalentowani młodzi hokeiści? Lista pytań jest długa. Całe środowisko hokejowe powinno postarać się na nie odpowiedzieć.
Panie Prezesie, Zarząd PZHL zatwierdził nowy system rozgrywek o mistrzostw Polski seniorów. Czy uważa Pan, że urozmaici on rozgrywki hokeja w Polsce?
W tym momencie nie potrafię stwierdzić nic na pewno. System ten został zaproponowany przez kluby z udziałem Mariusza Czerkawskiego. Nie widziałem istotnego powodu by tej propozycji nie akceptować. Jak zawsze znajdą się argumenty za i przeciw. Są w zaproponowanym systemie elementy, które powinny spowodować bardziej wytężoną rywalizację na przestrzeni całego sezonu a to służy poprawie atrakcyjności widowisk. Nie będzie spotkań nieważnych i każdy wynik będzie miał znaczenie. Nowością jest utworzenie trzech grup w II etapie rozgrywek, dzięki czemu najlepsze drużyny I ligi będą mogły toczyć pojedynki z drużynami ekstraligi, a nawet zdobyć tytuł mistrza Polski. Ten ostatni argument może być dla klubów I-ligowych ważną kartą przetargową w rozmowach z potencjalnymi sponsorami. Istotną zaletą nowej propozycji jest to, że pozwala ona na „miękkie” przejście do systemu z ośmioma drużynami w ekstralidze.
Od przyszłego sezonu, oprócz nowego systemu rozgrywek, zmieni się też limit obcokrajowców, którzy mogą wystąpić w jednej drużynie w danym meczu. Nie boi się Pan obniżenia poziomu ligi?
W tej kwestii nie mam żadnych obaw. Nie boję się odważnych zmian. Zmiana liczby zawodników zagranicznych została w pewien sposób wymuszona zmianą systemu rozgrywek. Jeśli w I lidze dopuszczamy 3 obcokrajowców a w ekstralidze 5 to musieliśmy to zrównać. W starym układzie byłem skłonny rozłożyć proces „dochodzenia” do 3 obcokrajowców na dwa lata. Z założenia jestem przeciwny 5 obcokrajowcom. Przeprowadźmy takie rozumowanie. Wszystkie drużyny mają po 5 obcokrajowców. To w zasadzie oznacza, że pierwsze piątki oni obsadzają (jeśli prawdziwy jest argument, że są lepsi od naszych). To w konsekwencji prowadzi do tego, że nigdy nie złożymy dobrej reprezentacji.
W dyskusji na temat liczby zawodników zagranicznych padają często kuriozalne argumenty. Jeden z działaczy powiedział mi, że mają siedmiu cudzoziemców, bo trener uważa, iż dodatkowych dwóch motywuje tych pięciu. Prezes jednego z klubów jeszcze na wiosnę ubiegłego roku był za 3 obcokrajowcami. Dzisiaj jest przeciw. Franz Kafka się kłania. Jest ponadto tajemnicą poliszynela, że transferom zawodników zagranicznych towarzyszą nie do końca przejrzyste sytuacje. Są również przykłady negatywnych sytuacji wynikających z nadmiaru cudzoziemców. Konsekwencje tego ponosi hokej niemiecki ale też polska koszykówka.
Proszę zauważyć, że w minionym sezonie nie wszystkie zespoły miały komplet pięciu stranierich, a część uzupełniała składy tuż przed playoff… co nie ma wielkiego sensu.
…ale po decyzji Zarządu nie będzie już takiej możliwości.
Dokładnie tak, bo podjęliśmy decyzję, że nowych zawodników, zarówno polskich jak i zagranicznych, będzie można zatrudnić do 20 grudnia. Podkreślam, że wprowadzona zmiana nie kłóci się, jak niektórzy błędnie sądzą, z normami Unii Europejskiej. Nie wprowadzamy limitu na liczbę obcokrajowców w klubie, tylko w danym meczu. Przypominam sobie, jak kilka lat temu kluby krytykowały decyzję, aby zagraniczny bramkarz był liczony za dwóch zawodników z tafli. W tamtym okresie tylko w jednym, dwóch klubach PLH bronili Polacy. Tymczasem w ciągu kilku lat doczekaliśmy się sytuacji, w której polscy bramkarze są wiodącymi postaciami w swoich klubach. Wierzę, że decyzja o ograniczeniu liczby obcokrajowców przyniesie podobne rezultaty. Musimy dać szansę młodym, utalentowanym polskim zawodnikom.
Czy uważa Pan, że marketing w polskim hokeju jest właściwy?
Niestety nie uważam. Jest na bardzo niskim poziomie, a właściwie nie istnieje. Pozyskiwanie sponsorów odbywa się głównie poprzez lokalne układy, co ma nietrwały charakter, a nie poprzez sprzedaż produktu jakim jest widowisko. Niestety związek też do niedawna tak funkcjonował. Zabraliśmy się energicznie do zmiany tej sytuacji. Zatrudniłem odpowiednią osobę. Do niej dołączyły dwie już pracujące w związku tworząc zespół, którego pierwsze efekty pracy będzie już widać na Pikniku Olimpijskim PKOl 6 czerwca w Warszawie.
Ubolewam nad tym, że prezentacja zrobiona przez firmę marketingu sportowego podczas spotkania z prezesami klubów w Toruniu spotkała się z kompletnym niezrozumieniem. Firma ta opracowała strategie marketingową dla polskiego żużla z bardzo dobrym efektem. Nie tracę nadziei, że i w tej kwestii uczynimy postęp w klubach. Podobnie jak w obszarze PR, z czym kluby sobie kompletnie nie radzą.
W każdym bądź razie PZHL opracuje strategię marketingową dla polskiego hokeja na własny koszt. Kontynuujemy prace w tym zakresie.
Czy ma Pan w sobie ciągle wystarczająco dużo entuzjazmu dla hokeja?
Sądzę że tak, ale nie jest to odpowiedź bezwarunkowa. Przeprowadzanie procesu zmian jest trudne. Większość ludzi jest niechętna zmianom, nawet jeśli deklarują, że jest inaczej. Jestem tego świadom. By jednak dojść do sukcesów polskiego hokeja mierzonych popularnością dyscypliny i sukcesami reprezentacji na arenie międzynarodowej (a może i klubów), głębokie zmiany są konieczne. Odczuwam duży opór materii wynikający z partykularnych interesów poszczególnych klubów i działaczy, ale ciągle jeszcze wyczuwam intuicyjnie, że mam przyzwolenie większości na prowadzenie procesu zmian. Jeśli jednak stwierdzę, że większość jest zmianom i mnie przeciwna, bez żalu odejdę. Uznam, że sytuacja nie dojrzała do akceptacji głębszych zmian. Ja nie mam zamiaru tracić życia na niekończących się dyskusjach. Mam ten komfort, że się w życiu nie nudzę, a praca na rzecz polskiego hokeja pochłania mi wyjątkowo dużo czasu.
Dziękuję za rozmowę.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników