http://www.sportowepodhale.pl/index.php?s=tekst&id=124
W środę, 21 stycznia 2009 r., w Warszawie odbyło się posiedzenie Zarządu PZHL zwołane w trybie pilnym. Sprawa jest znana, bowiem opisały ją szczegółowo media. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na jakże ważne zdanie z komunikatu związku...
Przytoczmy je za oficjalną stroną PZHL:
„Na nowego Przewodniczącego Wydziału Gier i Dyscypliny powołany został p. Bogdan Terlecki mający duże doświadczenie w tej pracy z zadaniem przedstawienia w najbliższym czasie nowego składu WGiD”.
Portal „Sportowe Podhale” pozwala sobie przypomnieć sprawę sprzed blisko trzech lat, w której przewinęło się nazwisko nowego przewodniczącego.
Na początku kwietnia 2006 r. reprezentacja polski przebywała w Krynicy-Zdroju na zgrupowaniu przed mistrzostwami świata w Tallinie i pewnej nocy z piątku na sobotę w dyskotece „Submarine” doszło do gorszących zajść. Interweniowała policja, a właściciel w mediach opowiadał o szczegółach. Prezes związku – Zenon Hajduga – osobiście udał się do „Perły wód”, bowiem zarząd związku podjął decyzję, że winni będą surowo ukarani.
Do Krynicy przyjechał też wiceprzewodniczący Wydziału Gier i Dyscypliny PZHL Bogdan Terlecki z Sanoka: - Tak, byłem w Krynicy, przeprowadziłem wstępne dochodzenie, złożyłem raport prezesowi Hajdudze, ale nie jestem upoważniony do podawania jego szczegółów. Dzisiaj mogę powiedzieć tylko tyle - to nie jest koniec tej przykrej sprawy! Na pewno zajmie się nią Wydział Gier i Dyscypliny PZHL. Mam oświadczenia zawodników, ale powiedziałem hokeistom, że papier wszystko przyjmie. Zaskakujące jest to, że zawodnicy mówili co innego parę dni temu (w wypowiedziach prasowych), a teraz słyszę inną wersję. Od poniedziałku kadra hokejowa jest w Sanoku, będę więc prowadził dalsze dochodzenie. Mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, aby dojść do prawdy. Jeśli będą winni, będą kary. Tak mówił wówczas Terlecki w „Dzienniku Polskim”.
Kierownik reprezentacji Andrzej Zabawa zaraz po incydencie nie krył swego oburzenia: - Zawodnicy są bardzo wstrzemięźliwi w relacjonowaniu całej sytuacji z „Submarine”. Jestem pewien, że trener Rudolf Rohaczek wyciągnie bardzo surowe konsekwencje zwłaszcza w stosunku do prowodyrów.... Kary będą bardzo bolesne. Trzeba być odpowiedzialnym za swoje czyny. Trudno to komentować, jest mi przykro – twierdził w „DP”. Michał Jasnosz z Krynicy (członek zarządu PZHL) dodał: - Sprawa jest trudna, bo zawodnicy mówią, że nic się nie stało, a w protokole policji o zajściu nie ma wymienionych nazwisk. Błąd był popełniony od samego początku, teraz trzeba szczegółowego śledztwa, by wyjaśnić sprawę.
Po przeprowadzonym śledztwie (wysłuchano kierownictwo kadry, trenerów i hokeistów) okazało się, że nie ma dowodów na udział zawodników w incydencie. Także osobie, która poniosła straty finansowe specjalnie nie zależało na nagłośnieniu incydentu. - Dla mnie cała sprawa jest już zakończona. Hokeiści przyszli, przeprosili i zapłacili za spowodowane szkody - mówił dla PAP właściciel „Okrętu podwodnego” Tadeusz Krężołek.
Wówczas nikt nie miał ochoty na wyjaśnienie sprawy do końca. I szybko się to zemściło na władzach związku. Kilkanaście dni później wybuchła kolejna afera z bramkarzem kadry – Rafałem Radziszewskim, który na zakończenie mistrzostw świata Dywizji I w Tallinie chwiejnym krokiem poszedł do ekipy Austrii i oddał „honory”jej golkiperowi. Po raz kolejny miały być ostre sankcje, a skończyło się jak zawsze…

Rafał Radziszewski kłania się bramkarzowi z Austrii, czym wywołał konsternację w tallińskiej hali. Zdjęcie zrobił z trybun jeden z kibiców.