Przypadkiem trafiłem na ten wątek, bo otworzył mi się jako "zobacz nowe tematy". W zasadzie - temat bójek i przemocy, przecież niepotrzebnej, delikatnie rzecz nazywając: nie jest dla mnie tematem, jeżeli nie chodzi o to, jak pomóc tym ludziom do zobaczenia, że chuligaństwo nie jest właściwą formą życia; co nie oznacza z drugiej strony, że rozstrzygam w tym wypadku, kto kogo prowokował, jaka była właściwa odpowiedź, ile godnej u kogo było postawy - nie wiem nic bowiem o wydarzeniach z soboty. Spokojnie można powiedzieć natomiast, że niezależnie od tego, ile było niesłusznych prowokacji np. wobec kibiców - akty wandalizmu i chuligaństwa, przemocy nie tylko nie są obroną barw Zagłębia tylko wręcz ich niszczeniem. Wręcz: ci, dla których te barwy coś znaczą, znaczy coś lokalna ojczyzna - powinni w ramach tej obrony dodatkowo przeciwstawiać się takiemu chuligaństwu perfidnemu, bo zafałszowanym w przekonaniu "miłości do barw". Dlatego wpisuję się tutaj, bo może uda się "sprowokować do myślenia i zobaczenia tego, co piękne w miłości ale i błędów koniecznych do zmian" - poprzez sytuacje, do których się odniosę poniżej. Fakt, że wydarzenia sprzed paru, może już nawet parunastu lat i "tylko do dwóch osób" się odnoszące w tak długich okresie czasu. Jednak, w niezbyt licznej rodzinie dwie osoby, to już bardzo duży procent.
fan78 napisał(a):(...)Flagi i szalik to BARWY Zaglebia.Dla niektorych na szczescie to rzecz swieta.Dzieki temu ze wczoraj przeskoczyli przez plot nie ma teraz wstydu na cala kibicowska Polske.(...)
Tak. Bardzo "święte".
Tak bardzo "święte" - że jedna z osób, o której teraz piszę: to mój Bratanek, wracający swego czasu spokojnie z wykładów na uczelni. Miał nieszczęście natrafić na "panów świata", bo z szalikami Zagłębia na szyjach wracający, trochę w tym "panowaniu" wspomagani pewnie paroma "browarkami wypitymi", sądząc choćby po "dumno-chwiejnym" chwiejno-chmielnym chodzie od krawężnika do krawężnika, z wrzaskiem na całą dzielnicę. Od dużego poturbowania przez kilku "dzielnych dla których barwy są święte" - uratowały go szybkie nogi, jako że nie mógł iść spokojnie, bo dla nich: "zbyt spokojny, na pewno nie z Sosnowca". Tak orzekli ci synkowie tatusiów, którzy może w ramach socjalistycznego budowania np Huty w latach siedemdziesiątych przyjechali na Zagórze (w każdym razie, w kierunku tych blokowisk zdaje się zmierzali). Ich "trzeźwe oko" błyskawicznie oceniło, kim może być spokojnie idący chłopak z rodziny, która od co najmniej paru pokoleń żyła budując ten lokalny świat.
Druga osoba - to moja Ciocia, podówczas sześćdziesięciopięcioletnia (? dokładnie nie pamiętam, ale na pewno coś około tego). Dla "dumnych panów w szalikach Zagłębia, którzy dzielnie bronią barw" - musiała być zauważalna i drażniąca, bo nie dość, że miała torebkę, to jeszcze jej chciała bronić, nie od razu puszczała z ręki! Trzeba więc było "przyłożyć mocniej", oczywiście tylko na tyle, by puściła, nikt nie chciał krzywdy zrobić, tylko tyle, ile do obrony świętych barw trzeba było, prawda?
zresztÄ…, a co dalej?
fan78 napisał(a):(...)Parafrazujac Cyrankiewicza: "JEZELI JESZCZE KTOS,KIEDYS ODWAZY SIE PODNIESC REKE NA BARWY ZAGLEBIA SOSNOWIEC,TO NIECH BEDZIE PEWNY ZE MU TE REKE ZAGLEBIE SOSNOWIEC ODRABIE"

Slawa!!!(...)
Właśnie. Nic zaskakującego - faszyzm i komunizm bratnie zawsze były. Jedynie tyle, że komunizm jakby skuteczniejszy, potrafił wbić w głowy tak, że niektórzy do dzisiaj uważają za prawdę: iż faszyzm bandytyzmem był a z komunistów należy brać nabożny przykład jak z idoli i bożków najwyższych! Odnosi się to nawet do tych tragicznych przykładów, jak złamany socjalista zmuszony do wysługiwania się - najpierw przez nazistów, doprowadzony do bycia kapo w obozie, potem przez "wspaniałych bohaterów", moskiewskich osadzicieli PRLu do "innych odpowiedzialnych funkcji". Tylko smutne, że rzeczywiście tak skuteczne było to nauczanie w PRLu jedynie pod tym względem: propagandy - że nawet gdy się skończył PRL, niektórzy może nawet myśląc, że się od tej ideologii odcinają, jednocześnie hasła takiego komunistycznego bandytyzmu łączą ze swoją postawą.