Hokeiści Zagłębia wpuścili do szatni... kobietę
Wydarzenie odbiło się szerokim echem, bo w tym sporcie kobieta w szatni to jeden z przesądów, który ma ściągać na drużynę pecha i porażki
Adam Bernat, prezes sosnowieckiego klubu, przypomina zdarzenie z lat 80. Trenerem Zagłębia był wtedy Emil Nikodemowicz, który uważał, że z zestawienia kobiety z hokejem nie wynika nic dobrego.
- Jechaliśmy wtedy na mecz do Nowego Targu i chciała się z nami zabrać Gosia, żona Andrzeja Nowaka, który przecież pochodzi z Podhala. Spytała nas, czy może wsiąść do autobusu, a my nie widzieliśmy w tym żadnego problemu. Do czasu, gdy przyszedł Nikodemowicz... - Co?! Kobieta w autobusie?! To już teraz możecie zapisać, że mecz przegrany - przeciągał tym swoim lwowskim akcentem. No i miał rację, bo wróciliśmy bez punktów - śmieje się Bernat.
Pani Magda łagodzi obyczaje
Okazuje się, że hokejowych przesądów jest więcej. Zawodnicy Zagłębia nie chcieli grać pierwszego ligowego meczu w nowych koszulkach - uparli się, że ograją je w przedsezonowym sparingu. W Sosnowcu nie chcą też dostawać pensji w dniu meczu ("lepiej tego dnia nie dotykać pieniędzy") i robić zdjęć drużyny.
Inne przesądy dotyczą hokejowego ekwipunku. Niektórzy zawodnicy nie lubią, gdy kolega z zespołu dotyka ich hokejowego kija. Gdy nie chcą wpadać gole, to czasami nie ma wyjścia i trzeba wsadzić kij do ubikacji. A gdy idzie, to zawsze trzeba zaczynać wiązanie od tej samej łyżwy i tak dalej, i tak dalej
I w tym zabobonnym świecie pojawiła się nagle drobna brunetka Magdalena Pawełek. Od tego sezonu masażystka zawodników Zagłębia. - Wiem, wiem. Już słyszałam, że ściągnę na ich głowy pecha - uśmiecha się.
- Magda i pech? W żadnym razie! To przecież nie jest przypadkowa osoba, tylko członek naszego teamu. Jak gram w hokeja, nigdy nie współpracowałem z masażystką, ale to kolejny argument za tym, że nie warto szybko kończyć kariery. Każdy sezon może cię czymś zaskoczyć - uśmiecha się Tomasz Jaworski, bramkarz Zagłębia.
Po przegranym meczu lepiej nie wchodzić do hokejowej szatni. W złości i stresie przekleństwa latają we wszystkich kierunkach. - Ale przecież nie przy pani Magdzie. Uśmiech kobiety zawsze koi stres i łagodzi obyczaje - przekonuje Bernat.
Magda, zanim zaczęła pracę w Zagłębiu, nie wiedziała o hokeju zbyt wiele. - Byłam na kilku meczach i to wszystko. Nie wiem, kto tu jest gwiazdą czy reprezentantem Polski. Wszystkich traktuję tak samo - tłumaczy. - I bardzo dobrze! Przede wszystkim profesjonalizm - uważa Jaworski.
Problemem zapach rąk
Po każdym meczu do Magdy ustawia się kolejka poobijanych zawodników. - Zawsze mam ręce pełne roboty. Jedno jest pewne - hokeiści nigdy się nad sobą nie użalają. Jeden z zawodników miał tak stłuczoną rękę, że z trudem mógł utrzymać kij hokejowy. Ja w takim stanie nigdy bym nie wyszła na lód, a on nie widział problemu. Hokeiści nie mogą ukrywać przede mną kontuzji, bo potem ja odpowiadam za nich przed trenerem - mówi Magda, która też trenowała sport. W Płomieniu Sosnowiec rzucała oszczepem i biegała na 400 metrów.
Kto nigdy nie był w hokejowej szatni, nie ma pojęcia, że zapach może zwalać z nóg. W Sosnowcu po remoncie wentylacja co prawda hula na całego, ale wiele kobiet uciekłoby stamtąd szybciej niż weszło. - Trenując lekkoatletykę, też miałam na sobie różne zapaszki. To nie jest żaden problem, przyzwyczaiłam się. Zawodnikom najbardziej doskwierają zapocone ręce. Wiem, że mają wielkie problemy, żeby je domyć i zgubić przykry zapach - kończy Magda, która oprócz pracy w klubie studiuje jeszcze fizjoterapię.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice