Zapominalscy
Ostatnio obie drużyny przegrały w mało chwalebny okolicznościach. Zagłębie poległo w Oświęcimiu, zaś Naprzód stracił punkty w Bytomiu. Gdyby nie ta wpadka janowianie mogliby przeskoczyć w ligowej tabeli hokeistów z Torunia. Teraz obu zespołom po przejściach przyjdzie rywalizować w derbowym spotkaniu.
Nierówni
W dwóch dotychczasowych meczach bilans jest remisowy. Janowianie dość nieoczekiwanie wygrali w Sosnowcu, zaś zespół Jarosława Morawieckiego w niecodziennych okolicznościach wygrał w Janowie. Więcej szans daje się gospodarzom, którzy już nie raz w tym sezonie dowiedli, że potrafią zaskoczyć.
- Początek sezonu w wykonaniu sosnowiczan był kiepski, ale potem doszli do równowagi - ocenia bramkarz z Janowa, Michał Elżbieciak, który mocno liczy na występ w dzisiejszej potyczce. Grają jednak nierówno, z silniejszym rywalem wznoszą się na wyżyny umiejętności, zaś ze słabszym grają nieco gorzej. Może to kwestia koncentracji.
Sosnowiecki zespół w blasku kamer telewizyjnych na własnym lodowisku rozegrał dobre spotkanie z Toruniem. Nic nie wskazywało, że występ w Oświęcimiu okaże się taką klapą. Adam Bernat, prezes sosnowieckiego klubu, jednak nie wpadł w panikę, lecz uznał to jako wypadek przy pracy. - Trenerzy zrobili burzę w szatni i to powinno wystarczyć - przekonywał szef klubu. - Zespół ma ogromny potencjał i jest zdolny do walki o medale. Chcąc ten plan zrealizować trzeba się znaleźć jak najwyżej w tabeli przed play offem.
Bez powtórki
Janowianie przed tym sezonem mieli znacznie większe plany niż zajmowana obecnie pozycja, wszak zespół został wzmocniony. Chyba jednak nie wszystko przebiega po myśli działaczy, trenerów oraz hokeistów. Węgier Imre Peterdi miał być objawieniem naszej ligi, a tymczasem zrezygnowano z jego usług. Zdarzały się niezrozumiałe porażki. Przykładowo janowianie z Zagłębiem u siebie przegrali w ciągu ostatnich dwóch minut. Rozgoryczony trener Jaroslav Lehocky zapowiedział, że wybierze się z zespołem do psychiatry.
- Nie będzie żadnej powtórki, bo z tej lekcji wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski - przekonuje bramkarz Naprzodu. - Przecież mieliśmy takie spotkania, jak choćby niedawno ze Stoczniowcem, że potrafiliśmy w końcowych fragmentach strzelić gole. Mnie najbardziej zabolał występ w Bytomiu. Nie dość, że przegraliśmy, to na dodatek siedziałem w boksie, choć mocno liczyłem na występ. Jestem przekonany co do wartości naszej drużyny, bo przecież potrafimy wygrać z każdą drużyną. Bolączką jednej i drugiej drużyny są przede wszystkim niepotrzebne faule, które powoduje nie tylko utratę sił, ale również wielokrotnie stratę goli. O tym trenerzy stale przypominają hokeistom, ale oni szybko o tym zapominają.
autor: Włodzimierz Sowiński
http://www.dzienniksport.com/index.php? ... &Itemid=69