przez bankier 2005-03-25, 11:51 pm
19 sekund od ekstraklasy....
Na czawrte spotkanie fazy Play Off szykowałem się już od niedzieli majac nadzieję, że liczna grupą bedziemy mogli dopingować naszych hokeistów. Niestety przeliczyłem się - dzieki jakiemuś dziwnemu zbiegowi okoliczności - czlowiek nazywajacy się prezesem klubu z Bytomia ogłasza wszem i wobec, że w trosce o zdrowie kibiców Zagłebia, zabrania im wejścia do stodoły. Myslę, k***a skladują tam niebezpieczne odpady radioaktywne? Może różdżkarze i innej maści szarlatani wykryli, ze w miejscu gdzie siadają kibice gości krzyżują się cieki wodne - i tym samym może to negatywnie wpływac na zachowanie kibiców hokeja rodem z Sosnowca? Przyczyna okazuje się jakże prozaiczna - remont i kamienie na trybunach... jakby dziwne było, że w marcu będą finałowe mecze PO. No coż - raz już przeżyłem wyprawę incognito do Bytomia, dlaczego nie zaryzykować jeszcze raz? Przecież moze to być decydujące spotkanie po którym bedziemy się cieszyć z awansu.
Sprawę utrudnia jednak fakt, iż tego samego dnia trzeba zobaczyc ligowy wystep naszych piłkarzy - a wczesniej zaliczyć dniówkę. Jednak jak ktoś czegoś chce to osiągnie cel. Zrywam się z piłki na ok 5 minut przed upływem regulaminowego czasu gry. Cisnę do garażu - zastanawiac sie gdzie podzial sie mój kompan z którym miałem jechac. Czas nagli 17:05 przekręcam kluczyk i ruszam. Dziwne uczucie - dejavu czy jakoś tak? Już kiedyś jechałem ta trasą. Nie chcąc ryzykować parkuję w tym samym miejscu - i naginam ku stodole.
Staram się nie rzucać w oczy - wszak miejscowe plemie zamieszkujace bytomska prerię nie jest mile nastawione do obcych - szczególnie tych znad Brynicy. Jednak łatwo ich poznać przystrojeni w niebieskoczerwone barwy wojenne pilnują swojego obozowiska. Staję w wielkiej kolejce - tym razem nikt nie chce mi opchnać tanszego biletu. k***a - dobre czasy juz się skonczyły... Po chwili zauważam, iż wszyscy w ogonku maja juz zafarbowane na niebiesko kawałki papieru. Wpadka numer jeden - niezauważona przez wroga - ustepuje miejsca i dreptam do kasy.
Pierwsza linia obrony została pokonana - nikt nie sprawdzał dowodów na wejściu a tego sprytnego fortelu bardzo sie obawiałem. Na bramce delikatnie zachęcono mnie do podpisania petycji w sparwie budowy stadionu piłkarskiego w Bytomiu ale tubylec nie miał tylu argumentów ile ma nasza grupa inicjatywna lobbujaca za Stadionem Zagłebia Dabrowskiego. Pozostawiam za soba stolik i raźnym krokiem wbijam na halę. Eghhhh... smród ten sam - hałas jeszcze większy - trafiłem na chwile w której radziecka zamrażalka na kółkach telepała się po lodzie przygotowując tafle do gry. Szukam miejsca wszak trzeba zdac relację z meczu. Czuję na sobie presje forum - Kikut znowu śle esemesy niecierpliwie pytając czy juz graja. Tym razem step akermański zamienił się w amazonską dżunglę z ogromną liczba człekokształtnych małp. Przed pierszym gwizdkiem zajmuję bezpieczne miejsce - z dobrym widokiem na arene dzisiejszego spotkania.
Pierwsza tercja bez historii - Zagłebie rozjechało Polonię niczym walec. Nim sie obejrzalem na tablicy było 3:0 dla Sosnowiczan - a stodola milczała. W przerwie dzwonie do Wojciecha zdajac relację z meczu. Już widziałem oczyma wyobraźni fete pod Zimowym i zamroczony tą upojna wizją wciskam sie na trybuny. Jednak druga odsłona zaczyna sie od ataków gospodarzy zakonczunych pierwszym trafieniem (dość często Zagłebiacy ląduja na lawce kar). W głowie tli sie mysl - bedzie tak jak w niedzielę w Sosnowcu. I prosze 4:1! W duchu ciesze się - widząc smutne twarze Polonistów. Eghhh - to był jednak początek konca. Zagłebie dało sobie narzucić styl gry gospodarzy. Coraz groźniejsze ataki Polonii przerywane były kontrami sosnowiczan. Jednak szydlowski - w przeciwieństwie do Blota zaczął pewnie łapac. 4:2 zaraz 4:3 i robi się nerwowo. Dżungla żyje - tym razem więcej dopingu mniej jebania przeciwnika. Wysyłam esemesy z wynikiem - bo Kikut nie daje mi spokoju. Trzecia odsłona - to juz zdecydowana przewaga gospodarzy. Nerwowo odliczam sekundy dzielące nas od ekstraklasy. Do tego plotka którą musze dementować 4:3 a nie 4:4 (skąd u Kikuta i Wojtka takie niesprawdzone informacje - czyżbym miał konkurencję?) Na zegarze 18:00 - k***a dwie minuty, tylko dwie i aż dwie. Na ławke kar wędruje Krzysiek Podsiadło... i zaczyna się piekło. Polonia ciśnie - graja 6 na 4. Nie chce patrzec na to co się dzieje - dzwonię do Wojtka (chyba pecha przynosi 8) ) i w tej samej sekundzie pada wyrównujacy gol . Po strzale "Puzona" Blot tak niefortunnie interweniuje że guma trafia na kij Secemskiego (?) a potem do siatki. Dobrze że tubylcy byli zajeci wyrażaniem swojej radości i nikt nie zwracał uwagi na człowieka z telefonem w ręce - mającego głęboko w dupie cała ta wrzeszczącą zgraję... Jak oni mogli to zrobić? 3:0 potem 4:1 - no cóż chcą świętować na Zimowym :wink: Dogrywka zaczyna sie od przewagi sosnowiczan jednakze Szydłowski potwierdza swoja klasę. Krążek za nic nie chce wpaść do siatki. Po jednejz akcji sosnowiczan idzie kontra - i kiedy wydaje sie, ze nic zlego nie moze nam się stać.... gol. Jestem w szoku - przecieram oczy ze zdumienia i dalej to do mnie nie dociera. Jak to sie stało? Puzio zdecydował się na strzał zza niebieskiej linii a krażek wtoczył sie do bramki miedzy parkanami Blota. I c*** bąbki strzelil... nie bedzie fety (w piątek). Ulatniam się bardzo szybko - nie mam zamiaru oglądac tanca zwycięstwa tubylców. Moze nie spodoba im się, ze nie znam krokow tego tańca? Szkoda.... ale niedziela bedzie dla nas!
Reasumując TO NIE POLONIA WYGRALA TEN MECZ - TO ZAGŁEBIE GO PRZEGRAŁO. I chwała zawodnikom z Bytomia za podniesienie rzuconej przez Zagłebie rękawicy. Jednak to był jej ostatni podryg... w niedzielę na Zimowym bedą żałować, ze wygrali ten mecz (ten cytat zaczerpnąłem z wypowiedzi Olo69)!!! I niech słowo stanie się ciałem....
ps. w roli wielkanocnego zajączka wystąpił - na nasze neszczęście - Łukasz Blot. A na słowa uznania zasłuzył Bernacki. który wg mnie jest najlepszym zawodnikiem finałów w naszej ekipie.
NIEDZIELA GODZ. 16:00 STADION ZIMOWY :evil: