przez Ader 2004-06-11, 5:13 pm
Pseudokibice GKS-u Katowice wynajęli płatnego zabójcę. Zapłacili mu 10 tys. zł za zamordowanie prokuratora, który jednemu z szalikowców przedstawił zarzut zabójstwa amerykańskiego studenta medycyny - dowiedziała się "Gazeta"
Morderstwo w Wyższym Wymiarze
Marek Z. jest fanatycznym kibicem GKS-u Katowice. Obracał się w kręgu złodziei samochodów oraz członków gangu, którzy ze śląskich sklepów kradli kasy fiskalne.
29 lutego szalikowcy bawili się w katowickiej dyskotece Wyższy Wymiar. Mieli przy sobie noże. Do klubu przyszli też amerykańscy studenci medycyny. Doszło do bójki. Marek Z. zasztyletował jednego z nich. Morderca i jego kompanii uciekli z lokalu, tyle że podczas ucieczki Marek Z. zgubił bagnet, którym pchnął Amerykanina.
W ucieczce pomagali przestępcy śląscy "kibole". Najpierw załatwili mieszkanie we Wrocławiu, potem przez jakiś czas ukrywali go na Śląsku.
27 marca policja dostała informację, że bandyta zaszył się w bacówce na zboczu Turbacza, najwyższym szczycie Gorców. Klucze do niej dostał od szalikowca GKS-u, który się opiekował chatką.
Akcja w śniegu po pas
Zatrzymanie Marka Z. było jedną z najbardziej dramatycznych akcji w historii śląskiej policji. Wyznaczono do niej tylko najsprawniejszych fizycznie funkcjonariuszy, którzy mieli doświadczenie w chodzeniu po górach. Pomagali też ratownicy górscy. Funkcjonariusze musieli przedzierać się przez półtorametrowe zaspy. Marka Z. dopadli bez jednego strzału, ale nie mogli z nim wrócić na dół. Zrobiło się bowiem ciemno i załamała się pogoda. Śnieżyca uniemożliwiała wezwanie śmigłowca. Policjanci z więźniem przebili się przez śnieg do zamkniętego schroniska i tam spędzili noc. Dopiero nad ranem goprowcy zwieźli ich na dół.
- Marek Z. przyznał się do zabójstwa. Twierdzi jednak, że działał w obronie własnej, bo to Amerykanie mieli zaatakować go pierwsi. Grozi mu dożywocie - mówi jeden z policjantów.
Śląscy policjanci zatrzymali też kompanów Marka Z., którzy tragicznej nocy byli z nim w Wyższym Wymiarze. Wszyscy są szalikowcami GKS-u. Prokurator przedstawił im zarzut udziału w bójce z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Na jego wniosek zostali aresztowani.
Szalikowcy wydają wyrok
Udało się nam dotrzeć do mężczyzny, który jest blisko związany z kibicami GKS-u i dał policji "cynk", gdzie ukrywa się bandyta. W zamian odebrał nagrodę 5 tys. zł ufundowaną przez komendanta wojewódzkiego. Mężczyzna potwierdził nam, że słyszał o wyroku śmierci, jaki szalikowcy wydali na prokuratora, który ścigał Marka Z. i postawił mu zarzuty. Na wynajęcie mordercy zebrali podobno 10 tys. zł.
- Byłem posrany za strachu - opowiada nasz informator. - Myślałem, że ten wynajęty gość ma załatwić tego, kto wystawił Marka. Dopiero później usłyszałem, że to nie jest zlecenie na mnie.
Nie wiedział jednak, że chodzi o prowadzącego sprawę prokuratora.
Prokurator pod ochroną
Od piątku prokurator nie prowadzi już śledztwa w tej sprawie. Na polecenie szefa śląskiej policji zarówno on, jak i jego rodzina zostali objęci ścisłą ochroną. Z naszych informacji wynika, że jednemu z szalikowców nadano już status świadka incognito. Oznacza to, że jego tożsamość jest ściśle tajna.
Śląska policja szuka teraz nie tylko bandyty, który miał przyjąć zlecenie na zabójstwo prokuratora, ale również pseudokibiców GKS-u Katowice, którzy wynajęli płatnego zabójcę. - Ta sprawa jest dla nas priorytetowa, bo zagrożenie jest naprawdę poważne. Jak nigdy do tej pory - przyznaje osoba znająca kulisy sprawy.