Szukiełowicz popracował w Sosnowcu tylko miesiąc. "Sportowi" wyjaśnia dlaczego.
- Wydaje mi się, że w Sosnowcu nikogo by nie zatrudnili, gdyby wiedzieli, że trenerzy, którzy wprowadzili Zagłębie do pierwszej ligi, mogą prowadzić zespół nadal. Kiedy okazało się, że jednak mogą, nie zwiększono mi zakresu obowiązków, ale zamieniono je na inne. Dla mnie to było nie do przyjęcia, dlatego odszedłem. (...) Była chwila szoku. Ale na zimno wiem, że nie było w tym złośliwości. Po prostu zagrała ekonomia - mówi "Sportowi" Szukiełowicz.
http://www.sport.pl/sport/1,65025,18391 ... jscia.htmlJeszcze tutaj drugi artykuł:
Z początku zareagowałem emocjonalnie, bo przez moment zabolało. Była chwila szoku. Ale na zimno wiem, że nie było w tym złośliwości. Po prostu zagrała ekonomia - mówi Romuald Szukiełowicz, do niedawna trener Zagłębia Sosnowiec.
Wczorajszy mecz z Ursusem Warszawa miał być oficjalnym debiutem Romualda Szukiełowicza w roli pierwszego szkoleniowca Zagłębia. Doświadczony trener nie doczekał jednak tego momentu. W ekipie beniaminka pracował dokładnie przez 35 dni. Dzisiaj tylko nam opowiada o okolicznościach niespodziewanego rozstania z sosnowieckim klubem i emocjach, jakie temu towarzyszyły…
O rzekomym konflikcie
- Wydaje mi się, że w Sosnowcu nikogo by nie zatrudnili, gdyby wiedzieli, że trenerzy, którzy wprowadzili Zagłębie do pierwszej ligi, mogą prowadzić zespół nadal. Kiedy się okazało, że jednak mogą, nie zwiększono mi zakresu obowiązków, a zamieniono je na inne. Dla mnie było to nie do przyjęcia, dlatego odszedłem. Żadnego konfliktu nie było – ani z kadrą szkoleniową, ani z zawodnikami. Wręcz przeciwnie, zaczynało się to fajnie układać. Zresztą proszę zapytać w Sosnowcu.
O sile zespołu
- Zrobiłem piłkarzom badania socjometryczne. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, że w zawodowym futbolu można jeszcze dzisiaj spotkać grupę ludzi tak bardzo zintegrowaną i tak mocno ukierunkowaną na sukces. Absolutny brak podziału na podzespoły i grupy nie mające ze sobą kontaktu. Mówiłem to już i powtarzam ponownie – to jest prawdziwy zespół, który może i powinien osiągnąć sukces. Całe życie byłem pierwszym trenerem, więc coś na ten temat mogę powiedzieć. Chylę czoła przed polityką transferową Zagłębia. Tak sobie myśleliśmy, że po tym awansie do pierwszej ligi może by tak z marszu zaatakować jeszcze raz, tym razem wyżej. Szansa? Przy takiej organizacji i tej kadrze zawodników – ogromna.
O braku winowajcy
- Czy mam żal? Personalnie do nikogo. Żeby wybrać kogoś i powiedzieć, że to jest winowajca – to nie. Po prostu nikt z nas nie brał pod uwagę sytuacji, jaka nastąpiła. Może jakaś mała zadra w sercu jest, skoro trzeba się było rozstać akurat wtedy, kiedy zaczynałem widzieć, jak to wszystko może dobrze wypalić. Z początku zareagowałem emocjonalnie, bo przez moment zabolało. Była chwila szoku. Ale na zimno wiem, że nie było w tym złośliwości. Po prostu zagrała ekonomia.
O nucie wyrozumiałości
- Ktoś musi podejmować trudne decyzje. Nie ma co płakać i nie ma się co obrażać. Po kilku dniach rozumiem, że to nie była decyzja o podłożu osobistym. Wyjechałem z Sosnowca tego samego dnia. Nie zdążyłem się ze wszystkimi pożegnać. Ale dzwonili do mnie potem moi niedawni współpracownicy i na spokojnie o wszystkim pogadaliśmy. Nie jestem takim typem człowieka, że zawsze musi być tak, jak ja chcę – zwłaszcza jeśli coś jest racjonalne i wytłumaczalne. Jako trener sam często podejmowałem niewygodne decyzje, ale robiłem to zawsze dla dobra klubu. Wiem, że w takich momentach nie można się kierować ani sympatią, ani antypatią.
O prognozie na jutro
- Mam satysfakcję z tego, co udało nam się wspólnie zrobić podczas tego krótkiego okresu współpracy. Życzę sukcesu kadrze szkoleniowej. Zawodnikom braku kontuzji i żeby udało się zrealizować to, o czym sobie rozmawialiśmy. A kibicom – niezapomnianych spektakli w pierwszej lidze i szczebel wyżej. Trzymam kciuki i na pewno z dużą dozą życzliwości będę śledził najbliższe losy Zagłębia. Sądzę, że zespół już od pierwszej kolejki będzie bardzo groźnym rywalem dla najlepszych.
O burzowym horyzoncie
- Co dalej? We Wrocławiu, gdzie mieszkam, ostatnio burze i czarne chmury na horyzoncie. Nie czekam na potknięcia moich kolegów po fachu, nie wydzwaniam, nie chodzę, nie rozsyłam po klubach swojego CV. Nie mówię do prezesów: mam pan fajny zespół, tylko trzeba to wszystko dobrze poukładać. Jestem aktywny fizycznie, gram we wrocławskich oldbojach. Wbrew pozorom pracy dla trenerów nie brakuje, czasem w niższych ligach. Chodzi tylko o to, żeby były odpowiednie warunki do prowadzenia zespołu. Te w Sosnowcu – były znakomite. Wszystko poukładane od A do Z. Nigdy więcej nie dam się natomiast wmanewrować w upadłość likwidacyjną klubu – tak jak miało to miejsce wiosną w Świnoujściu. Nikomu nie życzę takiej traumy, przez jaką musieliśmy przejść we Flocie.
http://katowickisport.pl/pilka-nozna/ii ... 12479.html