FELIETON: Nawet najlepsze maszyny czasem nie startują od pierwszego uruchomienia…
Zespołem, który ma w tym sezonie osiągnąć dużo (czytaj: awans) jest sosnowieckie Zagłębie. Po letnich transferach w klubie i w mieście wszyscy mówili otwarcie: za rok na Stadionie Ludowym ma być pierwsza liga. Z takim składem, z solidnym budżetem, z naprawdę przyzwoitym obiektem – awans to obowiązek.
Pierwszym sygnałem, że nie wszystko musi pójść idealnie, było pożegnanie z Pucharem Polski już w rundzie przedwstępnej. Sosnowiczan wyeliminował Sokół Kleczew – drużyna – bądźmy szczerzy – raczej przeciętna (ilu z Was wcześniej o niej słyszało?). Oczywiście Zagłębie było zespołem dużo lepszym i nawet w dziewiątkę mogło odwrócić losy tamtego meczu odrabiając straty i przegrywając dopiero po rzutach karnych, ale na tym skończyła się ich przygoda z Turniejem Tysiąca Drużyn. Wypadek przy pracy, to się zdarza.
Jeśli ktoś zdążył się zaniepokoić, jego lęki szybko rozwiał pierwszy mecz ligowy. Sosnowiczanie wyglądali, jak maszyna do zabijania, demolując wręcz Stal Mielec w ciągu niespełna dwóch kwadransów. To był pokaz mocy, godny faworyta rozgrywek.
A później… zaczęły się schody. Druga liga nie jest dla wirtuozów, nie zawsze gra się tu ładną piłkę, zresztą taki jest urok futbolu, że nie zawsze wygrywa ten teoretycznie lepszy. Dwie porażki z rzędu wystarczyły, by piłkarzy na Stadionie Ludowym pożegnały gwizdy.
Kibic piłkarski to trudny klient. Za kilkanaście złotych wpłacanych raz na dwa tygodnie oczekuje wszystkiego: emocji, zaangażowania, widowiska i przede wszystkim sukcesu. Zwłaszcza, jeśli otrzymuje sygnał, że ma prawo tego wszystkiego się spodziewać. Nie interesują go kadrowe rewolucje, zgrywanie zespołu i przystosowywanie nowych zawodników do systemu gry – chce wyniku. I rzadko jest cierpliwy. W Sosnowcu błyskawicznie znaleźli się tacy, według których prezes i sztab szkoleniowy Zagłębia powinni już szukać sobie nowego zajęcia.
Ostatnio coraz częściej zastanawiam się nad tym, jak zmieniła się mentalność kibiców. Ile dziś znaczy słyszane na każdym stadionie „Jesteśmy z Wami”. Kiedy zmieniło się w „Grać, k… mać” – hasło naprawdę mało wspierające. Nie tak wyobrażam sobie rolę kibica i nie takim kibicem sama się czuję. Ale to temat na zupełnie inną opowieść.
Na szczęście sosnowiczanie nie testowali przesadnie wytrzymałości swoich kibiców. Seria porażek zatrzymała się na dwóch. Dwa kolejne mecze Zagłębie wygrało i wydaje się, że podopieczni Mirosława Smyły wrócili na właściwą ścieżkę. Nie za wcześnie, by odtrąbić sukces? Być może. Ale potencjał zespołu ze Stadionu Ludowego jest ogromny, niewiele drużyn w nowej drugiej lidze dysponuje podobnym. Awans wciąż jest obowiązkowy.
Olga Rybicka
Reporterka sportowa
TVP Katowice
http://sportslaski.pl/felieton-nawet-na ... ,info.html