Nie stać nas na kolejny chaotyczny rok, jak było dotychczas. Kiedyś trzeba powiedzieć stop – mówi w wywiadzie dla naszego serwisu Marek Adamczyk, prezes drugoligowego Zagłębia Sosnowiec. Przyznaje, że czasy wysokich kontraktów w klubie już się skończyły.
Jak ocenia pan okres, który spędził w Zagłębiu?
Był to i nadal jest, bardzo trudny czas, głównie pod względem organizacyjnym. Nie cała opinia publiczna zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się wewnątrz klubu. W gabinetach rozgrywają się rzeczy, o których głośno się nie mówi. Nadal mamy zadłużenie, choć mniejsze niż to, które zastaliśmy, jednak mam nadzieję, że już wszystkie trupy z szafy wyszły. Robiliśmy w tym czasie wszystko, aby stworzyć drużynę walczącą o awans, mimo różnego rodzaju przeciwności. To była walka o przetrwanie, aby płatności były na czas, aby wierzyciele nie podali nas do sądu. To wszystko ma duży wpływa na wynik sportowy. Podjęliśmy decyzję, że powalczymy o awans, mimo słabej pierwszej rundy. Choć jesienią wszyscy nas skreślili, to po kilku wiosennych meczach rundy okazało się, że możemy powalczyć. Był moment, że byliśmy bardzo blisko. Zadanie było ambitne i ryzykowne, może zbyt ambitne. Gdyby się udało to wszyscy klepaliby nas po plecach. Teraz jednak lecą gromy, a gorzką pigułkę trzeba przełknąć.
Czy jest coś, czego może pan sobie zarzucić?
Krytycznie podchodzę do swoich zadań i można powiedzieć, że w każdym elemencie mogłem zrobić coś lepiej, zarówno sportowym, jak i organizacyjnym.
Każda decyzja wiąże się z ryzykiem. Kilka błędów, działając pod presją czasu, popełniłem, choćby przy analizie sportowej czy przy podpisywaniu kontraktów tuż przed sezonem, gdy miałem dwa tygodnie na wszystko. W drugiej rundzie już inaczej to zorganizowałem, mając do pomocy dyrektora sportowego i ustrzegliśmy się takich potknięć, a dziś ich nie powielam. Mieliśmy gonitwę za czasem i gotówką, co mogło powodować błędy.
Przed rundą wiosenną mówił pan o trzech scenariuszach. Jeden już nie został spełniony, co teraz?
Kibice chcieliby sukcesu tu i teraz i to jest w pełni uzasadnione. Naszą decyzję analizowaliśmy pod każdym kątem, a plan już poznali właściciele, choć Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy odbędzie się 30 czerwca. Będzie to rocznica wejścia miasta do klubu, choć tylko formalnego, bo jak wiemy i wcześniej mocno wspierała klub. Jest naprawdę dużo, dużo pracy, włączając w to grupy młodzieżowe, połączenie z grupami trampkarzy APN, połączenie z Czarnymi Sosnowiec, a także zmiany marketingowe, które chcemy wprowadzić. Mamy też prawa do herbu i możemy spokojnie zacząć myśleć o dystrybucji pamiątek. Będziemy rozmawiali o tym także z przedstawicielami hokeja i oczywiście z Dariuszem Kisielem. Musimy spokojnie działać w sferze finansów i jest nam potrzebny postęp, aby komisja licencyjna to widziała. Nie stać nas na kolejny chaotyczny rok, jak było dotychczas. Kiedyś trzeba powiedzieć stop i dlatego chcemy postawić na tzw. organiczny rozwój, czyli odmłodzenie składu. W pierwszym odbiorze może nie będzie to popularna decyzja. Oczywiście, chciałbym aby w drużynie było też kilku, trzech-czterech doświadczonych zawodników. Rozmawiamy z nimi, także na temat renegocjacji kontraktu, gdyż wiem już, że budżet na kolejny sezon będzie na pewno mniejszy, aby szybciej wyjść z finansowych tarapatów. Chcę, aby niektórzy zostali, brali udział w projekcie, co być może wiąże się z walką o utrzymanie w II lidze. Piłkarze jednak mają bardzo różne podejście. Jedni patrzą na ambicje sportowe, inni na sprawy finansowe i nie przystaną na zaproponowane warunki. Lada dzień jednak będziemy mieli odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Oczywiście, nadal szukamy nowych, młodych zawodników, także wśród własnych wychowanków, których moglibyśmy szkolić, ogrywać i promować. Nasza najstarsza grupa juniorów nie jest zbyt liczna, utrzymała się w rozgrywkach rzutem na taśmę, ale jest kilku fajnych chłopaków, którzy na pewno będą w szerokim składzie. Przejmujemy także kilku ciekawych zawodników z Czarnych. To dobra drużyna i 90 procent z nich chce spróbować swoich sił, na razie w drugiej drużynie, ale mogą zagrać również w pierwszej. Na początku kibice pewnie mogą nie być zachwyceni, ale oni też chyba są zmęczeni „wieczną” walką o awans i już zgraną śpiewką odgrzewaną przez niektórych co sezon – „czy drużyna, zawodnicy chcą awansować

” Wierzę, że w końcu będą utożsamiali się z drużyną, w której będą zdolni młodzi zawodnicy, więcej wychowanków. Oczywiście to bardzo trudne zadanie, bo jak wspomniałem bezpośrednie zaplecze drużyny, czyli najstarszy rocznik juniorów (92 – przyp. red.) jest bardzo szczuplutki, ale jest to pokłosie rozpadu kilku roczników w poprzednich latach. Kolejnym przykładem rozpadu fajnego rocznika jest 95. Tu już mocno działamy i ostatnio na treningach jest prawie 30 chłopaków, a większość z nich odeszło wcześniej z tej drużyny do innych klubów. Chcą wracać i to jest budujące! Chcemy udoskonalić system związany z klasami sportowymi. Ma on dużo atutów, ale ma i wady, które będziemy starać się wyeliminować i wspólnymi siłami doprowadzić do momentu pełnej odbudowy całego procesu szkolenia. Napływ wychowanków musi być zdecydowanie większy. Chciałbym mocno podkreślić, aby nie było niejasności. W tym momencie nie ma fizycznej możliwości stworzyć drużyny opartej w 100 procentach na wychowankach, więc będziemy również szukać zawodników w regionie i poza nim, ale tylko młodych i perspektywicznych. Myślę, że maksymalnie roczników 88/87, a najlepiej jak najmłodszych.
Więc co z zawodnikami jak Bednar czy Lachowski. Oni są utożsamiani z drużyną...
Każdy przypadek rozpatrujemy osobno. Z Vladimirem Bednarem rozpoczęliśmy rozmowy już w styczniu, ale wtedy „Władek” chciał się skoncentrować na walce o awans. Poprosił, aby sprawę odłożyć. Teraz wróciliśmy do rozmów, przedstawiłem wariant, który będzie realizowany i od strony sportowej i od finansowej. Zaproponowałem chłopakom, którzy mogliby nam pomóc, aby zostali w klubie, ale jednak przy renegocjacji kontraktów. Z tego co wiem, po pierwszej turze rozmów cześć skłania się do podjęcia rękawicy i chce renegocjować warunki, a cześć zawodników chce sobie szukać nowego klubu. Oczywiście, nadal będziemy rozmawiać, ale to nie jest proste. Każdy ma rodzinę i patrzy na fundusze. Wolę jednak teraz rozmawiać o finansach uczciwie i otwarcie, niż np. przez kilka miesięcy nie płacić.
Na rynku trenerskim pojawiają się cały czas nowe nazwiska. Mówił się o Robercie Góralczyku czy choćby Piotrze Stachu. Ale plotki krążą również wokół Jerzego Grabary i Piotra Pierścionka.
Szukamy osoby z naszej części kraju. To także obniży nasze koszty, a na to również musimy patrzeć. Po informacji, że szukamy kogoś na to stanowisko, telefonów, e-maili i faksów było bardzo dużo. Teraz, gdy otwarcie mówimy, że to będzie młody zespół, który będzie trzeba uczyć, zapał kandydatów często ucieka. Ale to dobrze, gdyż chcemy trenera, który będzie pracowity, będzie potrafił i chciał pracować z młodymi. Musimy walczyć z opinią, że w Sosnowcu jest kraina mlekiem i miodem płynąca. Chcemy mieć trenera, który z pełną świadomością i odpowiedzialnością będzie tu pracował, a nie tylko po to, aby mógł sobie w CV wpisać Zagłębie Sosnowiec. Może kibice myślą, że nic nie robimy, ale to nieprawda. Rozmawialiśmy z kandydatami i cały czas coś się dzieje. Projekt odmłodzenia drużyny jest ciężki, ale może dać sporo frajdy. Nowy szkoleniowiec zrobi w zasadzie coś od początku, ulepi tę drużynę i nauczy „grać w piłkę”. Tak, to ważne, aby zawodnicy grali w piłkę. Proszę zobaczyć, jak na boisku prezentowała się Jarota Jarocin albo Raków Częstochowa, młode zespoły z ciekawą grą, która oczywiście nie zawsze przekładała się na punkty. Wiadomo, że pięknie grać i wygrywać potrafi tylko Barcelona. Chcemy, żeby zawodnicy mieli radość z gry. Proszę jednak o rozsądek, bo jest jasnym, że nie stanie się to już w lipcu, czy sierpniu.
Więc kiedy poznamy nazwisko szkoleniowca?
Myślę, że w przyszłym tygodniu. Chciałbym aby trener miał kilka dni, mógł przyjrzeć się okresowi przygotowawczemu. Weekend będzie pracowity, przeprowadzimy kolejne rozmowy, zbieramy opinie wśród piłkarzy i współpracowników. Robimy wszystko, aby decyzja była przemyślana i dobra. Chcemy zbudować potencjał, aby rozwój szedł w dobrym kierunku.
Część wiosennych transferów była niewypałem. Czy jest pan zatem zadowolony z pracy dyrektora sportowego?
Nie chciałbym zmiany na tym stanowisku. Spotykam się z opiniami, że na tym poziomie nie jest potrzebna taka osoba, ale idąc za tym tropem, to można powiedzieć, że na poziomie trzecioligowym niewiele jest nam potrzebne, a jednak później kibice narzekają, że nie ma tego i tamtego. Ja sam fizycznie nie jestem w stanie wszystkiego zrobić, co jest zrozumiałe, ale wiedzą to osoby, które są troszkę bliżej klubu niż zwykły kibic. Oczywiście, była grupa, która się nie sprawdziła, ale pojawili się również piłkarze, którzy „wypalili”. Nie znam klubu, w którym wszystkie posunięcia transferowe są trafione. Można po stronie pozytywów wskazać takich zawodników jak Patryk Stefański, Łukasz Wijas, czy Sławek Jarczyk. Ciekawym zawodnikiem jest Paweł Posmyk. Krzysztof Markowski w pewnej mierze również wypełnił swoje zadanie. Większość rundy w bramce bronił Aleks, ale kiedy doznał kontuzji świetnie zastąpił go Kuba Miszczuk. A mamy jeszcze w obwodzie jeszcze Artura, który bardzo mocno depcze po piętach konkurentom. Do dobrych ruchów zaliczyć należy również decyzję trenera Ojrzyńskiego i dyrektora o powrocie Marcina Sierczyńskiego Jest poza tym kilku młodych zawodników o sporym potencjale jak Napora czy Grabowski. Z jednymi przyjdzie się pożegnać ze względów sportowych, a z niektórymi – jak wcześniej wspomniałem – z finansowych. Chciałbym, aby Radosław Ogiela został w Zagłębiu. W wielu rzeczach mnie odciążył. Dyrektor ma jasno powiedziane: nie stać nas by płacić prowizji menadżerom i kupować zawodników za gotówkę i z tego wywiązuje się w całej rozciągłości. Rozmawiałem z nim i on także nie uchyla się od odpowiedzialności. Wie kto się sprawdził, a kto nie, a na to wpływ ma wiele czynników.
Ponownie wokół Zagłębia pojawiło się widmo korupcji. Nie boi się pan, że ten bumerang wróci i uderzy w klub?
Znowu pojawiają się różne informacje i możemy być „na świeczniku”. Jednak klub otrzymał już stosowną karę i ją odcierpiał, choć bardziej precyzyjnie ujmując to nadal ponosimy jej konsekwencje. Wiemy przecież, czym był dla nas spadek o dwie klasy do II ligi, także pod względem finansowym. Nie mamy jednak obecnie klarownych wiadomości, aby się ustosunkować do jakichkolwiek informacji. Prawdopodobnie chodzi o już odpokutowane wątki, a nie nowe.
Pojawił się pan na ostatniej Komisji Sportu i Rekreacji Rady Miejskiej. Jak radni zapatrują się na plany Zagłębia? Początkowo pomoc dla klubu miała trwać rok lub niewiele więcej, a na zmiany, jak na razie, nie zanosi się.
Na komisji zarekomendowałem, aby miasto przejęło większy pakiet kontrolny, bowiem jest głównym źródłem finansowania. To nie tylko nasz wymysł, bowiem w wielu wypadkach kluby po prostu przestałyby istnieć. Przykładów jest wiele: Górnik Zabrze, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Piast Gliwice, GKS Katowice, Flota, Pogoń Szczecin, Górnik Polkowice – w tych klubach gmina jest głównym sponsorem. Kiedyś w pełni miejski był Śląsk Wrocław, a także teraz Korona Kielce. W tym wypadku miasto kilka dni temu chciało sprzedać pakiet 70 procent akcji. Klub jest ustabilizowany, ze nowym stadionem i gra w Ekstraklasie, a mimo to chętnego brak. Co pokazuje, że dziś ciężko nawet takim „gotowym produktom” jak Korona, znaleźć inwestora, a my nie jesteśmy samotną wyspą. Jasne jest, że miasto nie może być właścicielem przez kolejne sto lat, ale musimy doprowadzić do stabilizacji, aby ten „produkt” stał się atrakcyjny.
Czy jednak mamy widok na sponsora?
Rozmowy prowadzimy. Nadal jesteśmy w kontakcie z grupa niemiecką, która była zainteresowana potencjałem, który ma nasz klub, region i kibice. Aczkolwiek spójrzmy prawdzie w oczy: spółka jest zagrożona finansowo, gra w III lidze i nie ma nowoczesnego stadionu. Zostaje tylko potencjał, który możemy pobudzić, ale na to potrzeba czasu, pracy i pieniędzy. Dlatego rola miasta jest bardzo ważna. Klub często staje się elementem gry politycznej, a Zagłębie przecież nie jest dobrem władz, ale wszystkich. Każdy jest współwłaścicielem. Rekomendowałem na komisji, aby wprowadzić większą adekwatność w akcjonariacie, w stosunku do struktury finansowania, tak aby pewne niejasności zostały ucięte. Miasto bardzo dużo pomaga. Gdyby nie gmina, to Zagłębie miałoby duży problem, aby przetrwać. I za to trzeba być wdzięcznym. Myślę, że dalej powinniśmy iść razem, aby przygotować produkt gotowy do kupienia.
Pojawiły się pogłoski, że do klubu może wrócić Krzysztof Szatan. Czy to prawda?
Ciężko odnieść się do tej sprawy. Jest klauzula poufności między obecnymi właścicielami, a panem Szatanem. Z tego co wiem, były właściciel kilka dni temu w mediach jednoznacznie ustosunkował się, że transakcja jest zamknięta. Mamy zobowiązania pożyczkowe wobec pana Szatana i jego dwóch wspólników, co nie jest żadną tajemnicą, gdyż ten fakt jest znany od wielu miesięcy. Mam kontakt z panem Szatanem i myślę, że w trudnej sytuacji, w jakiej ciągle jesteśmy, będzie nadal przyjacielem Zagłębia.
Od autora:
Każdy z nas chyba zadaje sobie pytanie, co zrobią młodzi? Równie dobrze w kolejnym sezonie może zabraknąć kilku punktów do awansu, a z drugiej strony brak doświadczenia może poskutkować szybką drogą do III ligi. PZPN po cichu mówi o reformie II ligi w sezonie 2012/2013, a co się z tym wiąże, w obu grupach utrzyma się tylko 9 zespołów. Czy w klubie o tym wiedzą? Oby... A sponsor? No cóż, chyba przyjdzie nam poczekać na czasy, aby w Sosnowcu równieź było "normalnie".
http://www.sportowezaglebie.pl/publicys ... u,1,4,4353