Co z tym "Gajtkiem"? "Gdyby nie jego nazwisko, dałbym sobie spokój"
18:32, 2010-01-07
Autor: Stanisław Hajda, Mariusz Polak
Po raz kolejny "miał być", ale się nie zjawił. Krzysztof Gajtkowski tym razem wysłał jednak sms z informacją o problemach z dojazdem. I być może tylko dlatego prezes Ruchu Radzionków jeszcze go nie skreśla.
Tomasz Baran nie krył wczoraj irytacji. Napastnik Korony Kielce zapewniał go, że zjawi się w Chorzowie, gdzie trenują "Cidry". Jeszcze w środę rano to potwierdził. - A potem nie dość, że nie dojechał, nie odbierał telefonu. Nie wiedziałem, co się dzieje - rozkłada ręce prezes Ruchu.
- Pewnie, gdyby to było inne nazwisko, dałbym sobie spokój - zapewnia Baran, który dał już się poznać z tej strony. Rok temu negocjacje zaczął przeciągać Łukasz Gikiewcz z Polonii Bytom. "Sternik" radzionkowian natychmiast mu podziękował. Podobnie było z Paschalem Ekwueme, napastnikiem Czarnych Żagań. - A do Radzionkowa przychodzi się od razu, albo wcale - wyznał później Baran.
Prezes zaznaczył jednak, że sprawa wygląda nieco inaczej, jeśli transfer dotyczy "naprawdę głośnego nazwiska". A takim jest Krzysztof Gajtkowski. Baran nie stracił jeszcze do niego cierpliwości. Również dlatego, że "Gajtek" w końcu się odezwał. - Byliśmy rano w kontakcie telefonicznym. Powiedział o swoich problemach, że nie może dojechać w tym tygodniu. Może pojawi się w następnym. Pytanie tylko, czy to ma sens? - zastanawia się szef "Żółto-Czarnych".
I na wszelki wypadek nie zamierza ograniczać się do tego jednego nazwiska. Dziś pod okiem Rafała Góraka trenował inny napastnik, Słowak Peter Kiszka.
http://sportslaski.pl/Co-z-tym-Gajtkiem ... ,info.htmlGajtek "niechetnie sie wlecze" do Radzionkowa
