Hokeiści Energi Stoczniowiec rozpoczynają rywalizację w play-off hokejowej ekstraligi. W ćwierćfinale ich rywalem będzie Zagłębie Sosnowiec, a do kolejnej rundy przejdzie zespół, który wygra trzy mecze. Dwa pierwsze spotkania w piątek i sobotę w hali Olivia. Początek obu o godz. 18
Mecze z Zagłębiem są szczególnym przeżyciem dla napastnika Stoczniowca Łukasza Zachariasza, który jest wychowankiem sosnowieckiego klubu. Co prawda przeciwko swojej dawnej drużynie rozegrał już sporo spotkań, ale tak ważnych jeszcze nigdy. Zwycięska ekipa awansuje przecież do najlepszej czwórki.
rozmowa z Łukaszem Zachariaszem
Tomasz Osowski: Jakie nastroje panują w zespole przed play-off? Startujecie z 3. miejsca, więc jesteście jednym z głównych kandydatów do medalu.
Łukasz Zachariasz: Zdajemy sobie sprawę z oczekiwań kibiców, zresztą nasze są identyczne. Celem minimum jest awans do czołowej czwórki, ale marzy nam się coś więcej. Chcemy osiągnąć najlepszy wynik w historii Stoczniowca i wreszcie zagrać w finale mistrzostw Polski. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że play-off to nowe rozdanie, tu wyniki z sezonu zasadniczego nie mają większego znaczenia. Przygotowania wszystkich zespołów podporządkowane są właśnie play-off. One są prawdziwą weryfikacją.
W sezonie zasadniczym w meczach z Zagłębiem szło wam doskonale. Na sześć meczów wygraliście aż pięć. To przypadek, czy ten zespół po prostu leży Stoczniowcowi?
- Tak bym nie powiedział. Większość meczów wygraliśmy minimalnie jedną, dwiema bramkami, więc nie można powiedzieć, że jesteśmy wyraźnie lepsi od ekipy z Sosnowca. Bardziej bliskie prawdy jest stwierdzenie, że Stoczniowiec i Zagłębie to wyrównane zespoły. Po prostu my graliśmy bardziej odpowiedzialnie w decydujących momentach i to zazwyczaj przechylało szalę na naszą korzyść.
Jakie są najsilniejsze strony Zagłębia? Na co lub na kogo musicie zwrócić największą uwagę?
- To przede wszystkim zespół mocny w ofensywie. Praktycznie w każdym ataku mają błyskotliwych i szybkich napastników, dlatego musimy być bardzo skoncentrowani w grze obronnej od pierwszej do ostatniej minuty. Sporym osłabieniem będzie dla Zagłębia nieobecność Martina Opatovsky'ego [Słowak jest kontuzjowany - red.], to bardzo dobry zawodnik. Oprócz niego najgroźniejszy jest chyba Teddy Da Costa.
Przed sezonem Zagłębie wskazywane było jako jeden z głównych kandydatów do medalu. Tymczasem w sezonie zasadniczym zespół ten grał poniżej oczekiwań.
- Jeszcze nigdy w Sosnowcu nie było takiej presji na dobry wynik jak teraz. Po wielu wzmocnieniach Zagłębie ma niemal obowiązek zdobyć medal. Jednak według mnie wymiana ponad połowy składu to nie jest dobry sposób na zbudowanie silnej drużyny. W ekipie z Sosnowca jest co prawda wiele gwiazd, ale nie tworzą one monolitu. Zupełnie inaczej niż u nas. Przykład Stoczniowca pokazuje, że cierpliwe budowanie zespołu, bez rewolucji kadrowych i wielkich transferów też może przynosić efekty. Zespołowość, zgranie, odpowiedzialność w grze i walka - to chcemy przeciwstawić naszym rywalom w play-off. Podhale, Cracovia czy nawet Zagłębie mają być może w składzie więcej klasowych zawodników, ale my mamy prawdziwą drużynę!
Pana stosunki z kibicami Zagłębia, delikatnie mówiąc, nie są w tym sezonie najlepsze. Podczas meczów Stoczniowca w Sosnowcu jest pan nieustannie wyzywany i wygwizdywany.
- Skoro tak się dzieje to znaczy, że to moja wina. Oczywiście mogę się tłumaczyć, że zostałem sprowokowany, że fani Zagłębia obrażali mnie i moją rodzinę, ale powinienem trzymać nerwy na wodzy i zachować spokój. Wykonałem w ich stronę o jeden gest za dużo, dlatego sytuacja wygląda w ten sposób. Przykro mi z tego powodu, gdyż cały czas czuję do Zagłębia duży sentyment. Teraz jednak gram w Stoczniowcu i zrobię wszystko, aby awansować z nim do półfinału.Kto będzie mistrzem Polski na sezon 2008/2009?
- Nie wiem, ale jednym z głównych kandydatów jest Stoczniowiec.