Przegląd Sportowy to dno jeżeli chodzi o gazetę sportową. Zdecydowanie lepszy jest katowiecki "Sport" czy dodatki sportowe w "GW" czy "DZ/Z". Było kiedyś krakowskie "Tempo" i to była prawdziwa gazeta sportowa w której pracowali fachowcy.
Poza tym dochodzi spadek poziomu dziennikarstwa sportowego i to jest jedna z przyczyn tego stanu rzeczy. Nie wspomnę o tym ze większość gazet jest w rękach kapitału zagranicznego i nie są niezależne.
A żeby nie było całkowicie off topicowo to tutaj coś o meczu z Lechem:
http://www.dzienniksport.com/index.php? ... &Itemid=62
Sędziował: Paweł Gil - 7.
Asystenci: Marcin Borkowski i Cezary Wójcik (wszyscy Lublin).
Widzów: 5000.
Czas gry - 93 min (45+48)
Piłkarz meczu - Arkadiusz KŁODA.
ZAGŁĘBIE: Bensz 7 - Gawęcki 5, Hosić 6, Marek 5, Kłoda 8 - Piątkowski 4 (56. Białek 4), Berliński 6, Pach 5, Cygnar 5 (56. Kmiecik 3) - Bednar 5, Oziębała 5 (71. Smarzyński niesklas.). Trener Romuald SZUKIEŁOWICZ.
Rezerwowi: Gąsiński, Skórski, Ciesielski, Szatan.
LECH: Kotorowski 5 - Kikut 5, Kucharski 5, Djurdjević 5, Wojtkowiak 5 - Zając 5 (68. Pitry 3), Murawski 7, Quinteros 6, Injac 5 - Reiss 6, Rengifo 5. Trener Franciszek SMUDA.
Rezerwowi: Kręt, Florian, Henriquez, Kononowicz, Szyszka.
Żółte kartki: Piątkowski (29. faul), Gawęcki (43. faul), Berliński (58. faul), Kłoda (65. faul) - Rengifo (33. symulowanie faulu).
Arkadiusz Kłoda (z lewej) zatrzymał nawet Rafała Murawskiego - w końcu reprezentanta Polski! Fot. Norbert Barczyk
Wprawdzie obficie padający deszcz sprawił, że murawa była grząska, ale - na szczęście - drenaż funkcjonował odpowiednio i nie było wielkich kałuż. Mimo to piłkarze musieli się sporo natrudzić, by poruszać się po boisku i konstruować akcje. Lepiej wyszkoleni gracze Lecha szybko opanowali środek pola i przejęli inicjatywę. - Mimo wszystko uważam, że zdobyliśmy jeden punkt, bo niejeden zespół tutaj straci ich komplet - perorował na korytarzu trener Franciszek Smuda. - Jak się komuś nie podoba, to mogę zabrać walizki i pójść na bezrobocie.
Ta wypowiedź świadczy o presji, jaka towarzyszy Smudzie. Wszyscy od jego drużyny oczekują nie tylko efektownej, ale i efektywnej gry. I poznaniacy tak starają się grać, ale ich możliwości zostały storpedowane przez warunki na boisku i ambitną postawę gospodarzy. Trener Romuald Szukiełowicz znów zaskoczył ustawieniem drużyny. Na lewą stronę obrony przesunął Arkadiusza Kłody, spodziewając się największego zagrożenia ze strony Marcina Zająca. To posunięcie okazało się strzałem w „dziesiątkę”, bo Kłoda spisywał się rewelacyjnie nie tylko w poczynaniach defensywnych, ale w drugiej połowie wspierał akcje ofensywne i mógł nawet zaliczyć asystę przy golu. Jego miejsce na prawej stronie zajął Dariusz Gawęcki i też nie odstawał in minus.
W 9 min doszło jednak do gorącego spięcia pod bramką gospodarzy. Henry Quinteros mocno strzelił, Bensz obronił, zaś przy dobitce Zająca piłkę z pustej bramki wybił Adrian Marek. W 33 min stadion znów na chwilę zamarł z wrażenia, bo Hernan Rengifo samotnie szarżował na bramkę i po interwencji Adama Bensza fiknął efektowne kozła. Sędzia Paweł Gil ukarał Peruwiańczyka żółtą kratką za symulowanie faulu. - Na pewno przeskakiwał nad moją ręką, być może go lekko zawadziłem, ale przecież nie zrobiłem tego z premedytacją. Decyzja arbitra była jak najbardziej słuszna - przekonywał sosnowiecki bramkarz.
- To w stylu „Renifera”. Wcale nie byłem poirytowany tę sytuacją - wzruszał ramionami trener „Kolejorza”.
W pierwszej połowie gospodarze byli wyraźnie stremowani i skoncentrowani na własnej połowie. Po zmianie stron jednak zobaczyliśmy odmienione Zagłębie. Pewniejsze, bardziej zdecydowane, starające się przeprowadzić skuteczną akcję. Zmiany w trakcie tej połowy okazały się również udane. Wejście Jarosława Białka (zaskoczenie) i Grzegorza Kmiecika wprowadziło sporo ożywienia.
Ale w 52 min sosnowiczanie mogli zostać za tę odwagę skarceni. Quinteros oddał silny strzał, na szczęście dla gospodarzy Bensz popisał się skuteczną obroną. Potem gospodarze mieli cztery okazje do zmiany rezultatu. Najpierw Przemysław Oziębała, po dośrodkowaniu Kmiecika, głową uderzył piłkę zbyt lekko. Z kolei w 64 min, po świetnej akcji Kłody, na 5. metrze w piłkę nie trafił Kmiecik. W 81 min Hosić w trudnej sytuacji oddał strzał, ale był on niecelny. Natomiast w chwilę później Sławomir Pach uderzył głową, piłka niemal otarła się o słupek, ale... z zewnętrznej strony.
W 65 min doszło do groźnej sytuacji. Kłoda sfaulował Przemysława Pitrego, trzymając go za koszulkę, a chwilę potem przypadkowo uderzył go kolanem w krtań. Pitry padł na murawę, potrzebna była interwencja lekarza. Po kilku minutach, na szczęście, wszystko wróciło do normy. - To dzieło przypadku, przecież jesteśmy dobrymi kumplami. Kiedy Przemek padł na murawę, mocno się przestraszyłem. Odetchnąłem z ulgą , gdy wstał, bo miałbym straszne wyrzuty sumienia - mówił sosnowiczanin.
Piłkarze obu drużyn schodzili z boiska mocno zmęczeni, ale i lekko skonfundowani, że nie potrafili przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Remis jednak jest sprawiedliwym wynikiem.
Głos trenerów
Franciszek SMUDA: - Przez 90 minut było sporo emocji, inicjatywa należała do mojej drużyny. Jestem zbudowany naszą grą, staraliśmy się konstruować akcje, a nie bezmyślnie kopać w piłkę. Stworzyliśmy kilka dobrych okazji, ale w tych warunkach trudno było pokusić się o gola.
Romuald SZUKIEŁOWICZ: - W tej sytuacji, w jakiej jesteśmy, zrobiliśmy wszystko, na co było nas stać. W pierwszej połowie graliśmy trochę asekuracyjnie, ale do drugiej nie można mieć zastrzeżeń. Mieliśmy i swoje okazje, ale ich nie wykorzystaliśmy.
Piłkarz meczu - Arkadiusz KŁODA
- Grałem po raz pierwszy na tej stronie boiska, ale... do odważnych świat należy. Początkowo trzymałem się kurczowo obrony, ale potem było już coraz lepiej. Tyle że biegałem od„szesnastki” do „szesnastki i w końcowych fragmentach zacząłem oddychać „rękawkami”. Teraz schodzę i czuję, jaki mnie nogi bolą. Marzę, by wygodnie wyłożyć się łóżku i zasnąć
Pod szatnią
Piotr Reiss: - Gdy przyjechaliśmy na stadion, szczeka mi opadła. Po raz pierwszy spotkałem się z takimi ciemnościami przed meczem. Na szczęście wszystko wróciło do normy, choć tak po prawdzie straciliśmy tutaj punkty. Na jednego gola na pewno zasłużyliśmy.
Rafał Murawski: - To myśmy grali w piłkę, a rywale ją kopali. W takich warunkach trudno było zdobyć bramkę. Teraz trzeba szukać punktów w kolejnym meczu.
Przemysław Pitry: - Dobrze, że Arek nie trafił w głowę, bo w najlepszym razie miałby złamany nos. Chyba zabrakło z naszej strony strzałów z dystansu, bo przy tej pogodzie mogły one zaskoczyć bramkarza.
Rafał Berliński: - Gdzieś w głowach mieliśmy zakodowany mecz z Wisłą. Pewnie dlatego graliśmy tak ostrożnie w pierwszej połowie. W końcowych fragmentach drżałem, by nam się nic nie przytrafiło. Mimo wszystko, ma uczucie niedosytu, bo mogliśmy wygrać. Czuję się potwornie zmęczony.
Dżenan Hosić: - Pokazaliśmy zęby. Szkoda tylko, że nie zdobyliśmy kompletu punktów, bo w naszej sytuacji są nam bardzo potrzebne.
Więcej światła!!!
Kolejnemu meczowi Zagłębia na Stadionie Ludowym towarzyszyły niecodzienne, pozasportowe emocje. Piłkarze nie mogli wyjść na rozgrzewkę, bo panowały egipskie ciemności. Elektrycy uwijali się jak w ukropie i w końcu światło rozbłysło, ale sędzia uznał, że zawodnicy muszą odpowiednio się rozgrzać i przesunął rozpoczęcie potyczki o pół godziny. - Jakieś fatum wisi nad Ludowym, mogę to tylko tłumaczyć siłami nadprzyrodzonymi. Ciekaw jestem, co nam się wydarzy przed kolejnym spotkaniem z Odrą - śmiał się po końcowym gwizdkiem prezes Leszek Baczyński, wyraźnie zadowolony z bezbramkowego remisu.
Zaległości
Zaległy mecz Pucharu Ekstraklasy z GKS Bełchatów zostanie rozegrany 11 grudnia o godz. 17.00. Spotkanie zaplanowane było na 28 listopada, ale z powodu awarii systemu odwadniania płyty boiska zostało przełożone.