PZPN odwołał w poniedziałek "nieodwołalną" decyzję i Ruch Chorzów wraca do Ekstraklasy. - No to gramy - mówią działacze. Czy tak samo powiedzą dziś, jeśli do ligi dołączy zdegradowany za korupcję Górnik Łęczna?
Powtórzył się scenariusz z poprzednich lat. PZPN długo groził, ale w końcu, na cztery dni przed początkiem sezonu, licencje na grę w lidze dostały wszystkie kluby.
W poniedziałek rzutem na taśmę zgodę dostały Ruch Chorzów i Polonia Bytom. Ruch ma sięgające 1,5 mln zł długi, a Polonia nie ma stadionu, bo jej obiekt od dawna się rozsypuje. Oba kluby wiedziały od kilku miesięcy, jakie są wymogi licencyjne, od dwóch miesięcy powinny mieć też świadomość, że z II ligi mogą awansować do Ekstraklasy.
- Ruch nie zrobił nic, by spłacać zadłużenie. Nie może dostać licencji. Do tej pory zarzucano nam, że brakuje nam konsekwencji, że rozdajemy zgodę wszystkim. Teraz będzie inaczej - grzmiał w zeszłym tygodniu Zbigniew Sadowski, szef komisji licencyjnej PZPN. Zbigniew Koźmiński, rzecznik związku, dodawał, że decyzja jest nieodwołalna, a w miejsce Ruchu w lidze zagra Wisła Płock.
W poniedziałek okazało się, że w PZPN odwołać można nawet decyzje nieodwołalne. Prawnicy Ruchu dostarczyli do związku nowe dokumenty, na nowo przedstawili harmonogram spłaty zadłużenia. Do Warszawy pofatygowała się prezes Katarzyna Sobstyl, a nawet właściciel klubu Mariusz Klimek, który przerwał służbową wizytę w USA.
Efekt? - Decyzja o nieprzyznaniu licencji Ruchowi byłaby niesprawiedliwa i krzywdząca. Dla klubu, piłkarzy i kibiców - mówił Sadowski. - Odwołanie Ruchu z zeszłego tygodnia było przygotowane niechlujnie, pełne błędów. Ale dostarczono nam dokumenty, które dowodzą dobitnie, że klub spłaca zadłużenie. Dlatego wznowiliśmy postępowanie i Ruch licencję otrzymał - wyjaśnił Sadowski.
Jeśli zgodę dostał Ruch, to nie było już żadnych przeszkód, aby nie dostała jej Polonia Bytom, która ma przecież grać na stadionie Ruchu, bo jej obiekt nie spełnia wymogów nawet na II ligę. Zimą oba klubu zamierzają grać na Stadionie Śląskim, bo nie mają wymaganej przez przepisy podgrzewanej murawy. PZPN wyraził na to wszystko zgodę.
- Wygrał duch sportu - obwieścili Koźmiński i Sadowski. - Nie widzimy żadnych przeciwwskazań, by w piątek rozpoczęła się liga.
Co z Łęczną i Sosnowcem?
PZPN nie widzi przeciwwskazań, ale rozdanie licencji wszystkim potrzebującym nie załatwia sprawy. Wrocławska prokuratura przekazała w poniedziałek do Wydziału Dyscypliny dokumenty mające potwierdzać korupcję Zagłębia Sosnowiec. Klub jest podejrzany o kupowanie meczów. Czy Zagłębie może grać po tym, jak prokuratura przekazała te dowody? - Tak, bo przekazanie dokumentów dopiero otwiera sprawę. Wydział Dyscypliny zacznie postępowanie w czwartek, ale nie wiadomo, ile ono potrwa - mówi Koźmiński. - Poza tym są jeszcze odwołania, pierwsza instancja, druga instancja - dodaje Sadowski. Ewentualne kary dla Zagłębia (od ujemnych punktów po ewentualną degradację) zapadłyby więc w trakcie sezonu. - Kary zapadną, jak zapadną. Na razie Zagłębie może grać - twierdzi rzecznik PZPN.Sprawa Sosnowca to jednak nie koniec bałaganu. Dziś może wybuchnąć prawdziwa bomba - Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu przy PKOl, czyli najwyższa instancja w polskim sporcie, ma wydać werdykt w sprawie ewentualnego wstrzymania wykonania kary dla Górnika Łęczna. PZPN ukarał ten klub za korupcję degradacją do III ligi, ale prawnicy z Łęcznej walczą o przywrócenie do Ekstraklasy. Powołują się na kruczek prawny - Górnik w momencie kupowania meczów był stowarzyszeniem, teraz jest spółką akcyjną. Jeśli Trybunał zawiesi wykonanie kary (aby analizować sprawę), Łęczna powinna wrócić do Ekstraklasy. - Wniosek o zawieszenie kary ma spore szanse na powodzenie. Trudno odmówić racji, że klub poniósł straty w związku z decyzją PZPN, np. są rozwiązywane kontrakty zawodników, którzy mogą bez przeszkód odchodzić z Górnika, a sprawa będzie dopiero rozpatrywana przez Trybunał - mówił w piątek PAP Bronisław Tomaszewski, sekretarz Trybunału.
PZPN prawników z Trybunału się jednak nie boi. - Dla nas sprawa nie istnieje. Nie wyobrażam sobie, by klub ukarany za korupcję wracał do Ekstraklasy. Jeśli jednak tak się stanie, PZPN ma dwa wyjścia - albo nie zastosujemy się do decyzji Trybunału, albo ją uznamy, ale wówczas byłoby to zaprzeczeniem walki z korupcją i pracy prokuratorów - stwierdził Koźmiński. W jaki ewentualnie sposób PZPN ma zamiar "nie stosować się do decyzji Trybunału", Koźmiński odpowiedzieć już nie umiał. Rzucił tylko, że zajmą się tym prawnicy.
Jeśli tak się stanie, prawnicy będą mieli trzy dni, aby rozwikłać zagadkę, kto ma zagrać w pierwszej kolejce, albo jak wytłumaczyć Trybunałowi, że Łęcznej przywrócić się nie da.
W poniedziałek okazało się, że zarządzająca ligą spółka Orange Ekstraklasa i główny sponsor Canal +, mimo oburzenia całym zamieszaniem, dają zielone światło do piątkowego startu rozgrywek, choć jeszcze kilka dni temu byli skłonni je przełożyć.
W drugiej lidze też rozdali
Licencyjny błogostan zapanował też w II lidze. Jeszcze w poniedziałek wydawało się, że rozgrywki w ogóle nie ruszą, bo aż dziewięć klubów nie miało licencji. Ale PZPN osiem z nich przywrócił do rozgrywek: GKS Katowice, GKS Jastrzębie, Wartę Poznań, Pelikana Łowicz, Motor Lublin, Lechię Gdańsk, ŁKS Łomża i Odrę Opole. Zgody nie dostała tylko Pogoń Szczecin, a w zasadzie to, co z niej zostało po działalności Antoniego Ptaka. Okazało się, że stadion w Stargardzie Szczecińskim, gdzie chciałby grać Ptak, nie spełnia wymogów.
Źródło: Gazeta Wyborcza