Wygrał zespół, który potrafił stworzyć sytuacje i je wykorzystać. My zaczęliśmy bardzo dobrze, a wraz z upływem czasu, szczególnie po bezsensownym faulu w polu karnym i stracie bramki z rzutu karnego, powróciła jakaś choroba, wielka nerwowość wkradła się w szeregi zespołu.
W efekcie tego straciliśmy w bardzo szybkim czasie drugą i trzecią bramkę. Nie było zawodnika, który potrafiłby to jakoś ułożyć i wprowadzić spokój. Malinowski dał dobrą zmianę i dopiero ta gra zaczynała przypominać drugoligową drużynę i drugoligowy poziom.
Drużyna Kmity nie pozwoliła nam stworzyć kolejnych sytuacji, a jeśli jeszcze w bramce miała Sarnata, który fantastycznie obronił rzut wolny Pacha, to historyczne pierwsze drugoligowe zwycięstwo przypadło Kmicie.
My sobie sami zaszkodziliśmy w tym spotkaniu. Drużyna, która prowadzi 2:0 powinna zagrać mądrzej i rozważniej a u nas wkradł się chaos i po stracie pierwszej bramki nie potrafiliśmy go opanować.
Trener sam potwierdza, że nie panuje nad bezhołowiem, nie ma zawodników (choć sam ich wybierał), nie ma formy (choć sam prowadził przygotowania) i nie ma kontroli nad całością.
"Co ja tutaj robię, uuuuuu ?? "