Moderatorzy: flex, turku, Landryn, Smazu, krzysiu, LucasUSA, swiezy52
Socio napisał(a):Smutna prawda jest taka ze niestety mamy slabiutka druzyne. Bialek powiedzial pozniej ze jezeli zostanie tutaj to pierwsze co zrobi to sprowadzi rozgrywajacego. Tak sie nie da grac ! Kto ma te pilki podawac. Poza tym tyle sie pisalo ze nasza druzyna tak super przygotowana a w drugiej polowie opadli z sil, bo o ile w pierwszej polowie probowali cos rozgrywac to w drugiej zaczely sie przerzuty z pominiecim drugiej linii. Niestety jasno trzeba powiedziec, ze KT zawalil na calej linii i z transferami i z taktyka i z przygotowaniem. Rudy tez ma swoje 3 grosze i powinni zostac zwolnieni razem ale nie zwalajmy na Rudego spraw zwiazanych ze szkoleniem bo do tego to on sie nie mieszal jak ma wygladac ustawienie a widac bylo ze jak Kloda wrocil na obrone to znowu byl najlepszy a jak KT go ustawial na srodku to kompletnie niewidoczny i slaby. Coz smutne ze zostal zmarnowany sezon. Ale moze to bedzie nauczka.
Socio napisał(a):Jasne ze kazdy madry po tylko trzeba umiec sie przyznac do bledu, ze cos sie zle zrobilo, ze transfery nie wyszly, w koncu na 7 ostatnich meczy Tochel przegral 6 wiec niech nikt mi nie mowi ze nic sie nie stalo. Wiele osob zawalilo a jedna z nich byl trener, ale na razie slysze obwinianie wszystkich na okolo a przydaloby sie troche samokrytyki.
[quote]Jakie jest Pańskie wrażenie po pierwszych dniach pracy w Zagłębiu?
-Klub jest dobrze zorganizowany.
Wszystko jest na swoim miejscu. Dla mnie, jako dla trenera, najważniejsze jest, że mogę skupić się wyłącznie na pracy szkoleniowej. Jest wyraźny podział kompetencji, a to zapewnia trenerowi stabilizację w pracy z zespołem.
Interesują i zajmują mnie wyłącznie kwestie warsztatowe.
-Można powiedzieć, że dostał Pan trudną rolę, gdyż przyszedł Pan do Zagłębia w miejsce trenera Tochela, który przez większość kibiców jest uwielbiany. Czy pomaga Panu to, że znacie się dobrze z Tochelem?
-Tak. Z Krzyśkiem blisko współpracowałem, a w pewnym okresie można powiedzieć, że współdziałaliśmy w rodzinnej atmosferze. Przepracowaliśmy razem trzy lata. Był to czas sukcesów sportowych, w których obaj uczestniczyliśmy. Takie rzeczy wspomina się zawsze z sentymentem. Często one rzutują na dalszą przyszłość. Informacje, jakie uzyskałem od Krzyśka o zespole, klubie i o całym jego otoczeniu, będą mi bardzo pomocne w dalszej pracy.
-O czym jeszcze rozmawiał Pan z trenerem Tochelem?
-Zaczęło się oczywiście od wspominania wielu miłych dla serca chwil wspólnej pracy. Później dużo rozmawialiśmy o drużynie. Krzysztof przekazywał mi wiadomości o zawodnikach, odpowiedział także na wiele moich pytań dotyczących zespołu. Była to rozmowa czysto warsztatowa, która jak było widać w meczu ze Śląskiem, pozwoliła mi na dobre rozeznanie wśród możliwości graczy.
-Czy mógłby Pan się przedstawić naszym czytelnikom, powiedzieć coś o sobie?
- Grałem od A klasy do pierwszej ligi, także w europejskich pucharach, w barwach Stali Mielec Było tego trochę… Jako zawodnik zbyt wcześnie skończyłem grę w piłkę. W wieku dwudziestu sześciu lat doznałem w trakcie meczu złamania nogi. Po tej kontuzji nie byłem już w stanie kontynuować kariery piłkarskiej.. Szkoda, gdyż właśnie wchodziłem w najlepszy wiek dla piłkarza. W międzyczasie skończyłem Akademię Wychowania Fizycznego, miałem na koncie dyplom trenera. Pomógł mi klub Stal Mielec, gdzie otrzymałem propozycję pracy w charakterze asystenta trenera pierwszoligowej Stali. Asystentem byłem przez siedem lat, w tym czasie zmieniali się pierwsi trenerzy. Był też okres, gdy samodzielnie prowadziłem Stal. Później była propozycja pracy od Olimpii Poznań, był to rok 1992. Zacząłem wtedy wojaże po Polsce po klubach pierwszoligowych i w drugiej lidze. W tym czasie przeżyłem wiele wspaniałych przygód, meczy, takich jak finał Pucharu Polski oraz udział w europejskich pucharach. Mieliśmy wówczas możliwość zmierzenia się z zespołami światowej czołówki piłkarskiej, jak choćby FC Porto. Gdybym podliczył wszystkie ciekawe zdarzenia, których byłem uczestnikiem lub świadkiem, powstałaby z tego ciekawa historia. Dzięki pracy trenerskiej miałem możliwość przedłużenia mojej przygody z piłką. Następnie było kilka kolejnych klubów, aż w końcu nadeszła propozycja z Sosnowca.
-Powróćmy może na chwilę do czasów, gdy grał Pan w piłkę. Czy nie wydaje się Panu, że wówczas była inna mentalność wśród piłkarzy, m.in. większe przywiązanie do barw klubowych?
-Myślę, że wiąże się to też z sytuacją gospodarczą, polityczną oraz przemianami, które w Polsce nastąpiły. Kiedyś Polska była zamknięta, dziś świat stanął otworem. Wsiadamy w samochód i po kilkudziesięciu godzinach jesteśmy w Portugalii. Jest to chyba znak czasu, że nie mamy wielkiego wpływu na to. Ja się cieszę, że to, co kiedyś było tak ważne, czyli przywiązanie do barw klubowych, ma być może trochę mniejsze znaczenia, ale za to każdy gracz chce wystąpić w Reprezentacji Polski. Piłkarze utożsamiają się z Kadrą, ma to dla nich na szczęście nadal ogromne znaczenie.
-Jakie cele postawiły przed Panem władze Zagłębia?
-Celem jest wycisnąć z tego zespołu jak najwięcej się da. Za pomocą warsztatowych metod mam jak najszybciej osiągać jak najlepsze rezultaty.
-Jakie wrażenie zrobili na Panu nowi podopieczni?
-Piłkarze przyzwyczajeni są do zmian barw klubowych, do pracy z różnymi szkoleniowcami. Wydaje mi się, że nasze spotkanie nie zrobiło ani na nich, ani na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Myślę, że my jesteśmy dopiero w trakcie poznawania się. Uczymy się być jednym zespołem. Wrażenie po pierwszym meczu jest bardzo pozytywne, było odpowiednie podejście, zaangażowanie, ambicja, walka. Takich elementów oczekiwałem, myślę, że to się mogło podobać kibicom. W tym kontekście bardzo szkoda, że nie potrafiliśmy zdobyć choćby jednego zwycięskiego gola, pomimo stworzonych sytuacji podbramkowych. Ta bramka moim zdaniem nam się należała, byłaby podkreśleniem początku mojej pracy w Zagłębiu. Najważniejsze, że zespół pokazał charakter i to, że drzemią w nim możliwości.
-Czy zawodnicy Zagłębia realizowali Pańskie wytyczne dotyczące taktyki w tym meczu?
-Zdecydowanie tak. Już na konferencji prasowej przed pierwszym treningiem powiedziałem o grze skrzydłami i dużym zaangażowaniu zawodników. Myślę, ze obydwa te elementy widoczne były w meczu ze Śląskiem. Było dużo dośrodkowań ze skrzydeł, po nich były najlepsze sytuacje do strzelenia gola. Początki zazwyczaj są trudne, ale widać, że ten element piłkarze wzięli sobie do serca i konsekwentnie go realizowali.
-Czy może zauważył Pan już w zespole jakiegoś lidera, który w trudnych momentach weźmie na siebie ciężar gry i poderwie drużynę do walki?
-Po pierwsze jest jeszcze nieco za wcześnie na taką ocenę, a po drugie to widać było, że nie graliśmy w podstawowym składzie. Dwójka kontuzjowanych zawodników Lachowski i Adzem, to jednak spory ubytek dla zespołu. Zmniejszyło się przez te kontuzje pole manewru. Jeśli chodzi o kierowanie grą defensywną to są w tej formacji liderzy Piętka, Hosic i Treściński. W pomocy brakuje kogoś z taką determinacją, z takimi umiejętnościami, aby wziął na siebie odpowiedzialność nie tylko za własną grę, ale także za kolegów z linii. Musi się to wykrystalizować w ciągu kilku następnych meczu, a powrót Marcina Lachowskiego do tej formacji powinien okazać się pomocny.
-W meczu ze Śląskiem widać było zaangażowanie, ale czy przed spotkaniem z Widzewem ma Pan jakiś pomysł na poprawę skuteczności?
-Praca, praca i jeszcze raz praca. Nie ma na to pastylki, nie ma zastrzyku, nie ma cudów, to się musi wykluć w trakcie treningów i meczów. Właśnie wracam z meczu rezerw, w którym także widać było ogromną nieskuteczność piłkarzy Zagłębia, pomimo iż wygrali 2-0. Widać tę nieskuteczność gołym okiem, zarówno w pierwszym zespole, jak i w rezerwach, gdzie grało siedmiu, czy ośmiu graczy kadry drugoligowej. Jest to element, nad którym musimy pracować. Jest to mankament nie tylko Zagłębia Sosnowiec, ale także wielu innych zespołów, nie tylko polskich. Trzeba mieć etatowego snajpera, pod którego można ustawiać zespół, dostosować pod niego techniki gry.
-Na które elementy treningu kładzie Pan szczególny nacisk?
-Od elementów wytrzymałościowych nie da się uciec. Występuje on zarówno przy grach kontrolnych, ćwiczeniach technicznych, jak i taktycznych. Staram się tak skonstruować trening, żeby nie zanudzić zawodnika. Musi być element gry, ćwiczeń taktyczno-technicznych, także praca nad koordynacją jest ważna. Staram się zaskakiwać pozytywnie zawodników nowymi elementami treningu. Zawodnik nie może popaść w rutynę i z góry wiedzieć, że np. we wtorek od lat ćwiczy technikę, to tym razem też tak będzie. Staram się ich zaskakiwać, nie zmieniając przy tym charakteru treningu. Czasem trzeba zmieniać środki zawarte w treningu, żeby wyegzekwować od piłkarzy pełne zaangażowanie.
-Dziękujemy za rozmowę.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników