August napisał(a):Anakin napisał(a): tok rozumowania był taki: Mniej kibiców - mniejsza presja.
Coraz wyraźniej widać jak prawdziwe jest stwierdzenie ze punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nawet najwierniejszy kibic z wytatuowanym trójzębem nie wiadomo gdzie coraz bradziej robi sie co najmniej bezbarwnym Prezesem. Parę oplakatowanych pojazdów komunikacji miejskiej n apoczątek. I wszystko. Zero ruchów marektingowych, knajpa z błędami na ścianach zamknięta dla kibiców w dniu meczu, brzydkie i drogie dżokejki w sprzedaży, fumfel na ławce trenerskiej odwalający coraz większą manianę i jeszcze poprzesuwane terminy meczy w terminach niekorzystnych dla kibiców. Zadziwia mnie to że Marcinek nie zastanawia się co będzie po prezesurze

A wiecznie na stołku nie będzie. Facet się zeszmaca dla tego stołka. Dziwie się jak bedzie chciał np. wrócic do dzienikarstwa.
No, cóż. Ta piosenka moja chyba całkiem zła? W każdym razie, zacznę od jednej wiadomości, raczej smutnej... Kol. August! Jak wróci, po takich paskudnych osiągach, p. Jaroszewski? Jak wróci do dziennikarstwa? Ależ, to proste. W dziennikarstwie, jeżeli się nie jest tuzem jak Lis, Pospieszalski, Durczok, którzy mogą rozstawiać po kątach wszystkich a nawet kurw..ać na wizji, napawający się macho tą swą wielkością "kurw...nia" za nie błyszczące blaty: to już zanim osiągnęło się staż, jaki miał M. Jaroszewski przed pójściem w prezesy - niejednej "podłogi" się doświadczyło, do nie jednego wycierania służyło i nie sądzę, by takie przestrogi koleżeńskie jakoś wstrząsnęły Panem Prezesem. To raz.
Dwa - też będzie smutno. A już na pewno dla tych, co po prostu muszą wygderać swój niepokój, frustrację, wylać swoje uczucia - niezależnie, czy wiedzą, kto ich wodzi za nos, kto podpuszcza pod nowe tematy względnie służy w swojej takiej samej kibicowskiej trosce wiednie-bezwiednie za ścianę do odbijania piłki przy treningu tenisowym... Ot, na jeden pomysł, drugi pomysł, na jedno wyzwisko drugie wyzwisko, na jedną koncepcję wytłumaczenia dlaczego przegrywają - inna koncepcja: byle najdalej od realnych punktów do dyskusji, która ma szanse coś wnosić, choćby presję stworzyć? Cóż. Każdy ma prawo do swego wyboru, czy do powyzywania to już nie wiem - ale jak to nie przeszkadza ani jednej ani drugiej stronie... ani piątej, ani siódmej: nie mój biznes.
Smutne jest na pewno, że marazm już poprzyzwyczajał dokładnie wszystkich.
Smutne jest, że sytuacja Zagłębia - zresztą w sposób symptomatyczny dla całego niegdyś istniejące w Polsce regionu Zagłębia - jest nieszczęściem trudno powiedzieć, jakiego układu, w jakim sensie personalnyego: może tylko "wzajemnego ułożenia elementów" degrengolady, zniechęcenia, braku perspektyw, jakie są odziedziczone po PRLu? Może sama zgoda na zapyziałą rzeczywistość odziedziczoną powoduje, że "wszystko się zamyka w zamkniętym obiegu i własnym sosie"? Nie wiem. Może jednak - do tego dochodzi pochodna: czyli faktyczny układ, towarzyski choćby ludzi z tego "eko-systemu"?
To wszakże, co opisałem w poprzednim akapicie - wstrzymuje mnie od wytknięcia wprost kibicom oporu wobec realizmu, który to opór polega na wspomnianym wylewaniu uczuć i koncepcji, już fantasmagorii niemal. To bardzo poważna sprawa, bardzo poważna różnica choćby z kibicami Sevilli. Nie twierdzę, że co do całokształtu ich zachowań. Bo pewnie nie - pewnie bluzgi lecą na forach od niektórych podobnie "przede wszystkim kochających". Różnica jest w tym, że Prezes oczywiście, że będzie ich szanował, będzie umiał się do nich odnosić, choćby by ich nie stracić - ale jednocześnie wie, że to jest "partia zagorzalców" właściwie jednak zrównoważona. Nie musi ulegać ich presji, nie musi się chyłkiem wycofywać, rakiem: z deklaracji swoich zdroworozsądkowych (o deklaracji jeszcze za chwilę).
Od samego początku, gdy Pan Prezes Jaroszewski zrejterował przed namiętnościami kibiców i zaczął mówić o awansie przecząc temu, co wcześniej powiedział - zastanawiałem się, jak sobie dalej z tym poradzi, jak krótka kołdra będzie pokazywać swą nieszczęsną naturę. Pacyfikowanie najzagorzalszych na zamkniętych spotkaniach - z jego punktu widzenia jest nawet może pomysłem świetnym, jest takim właśnie odnoszeniem się pozytywnym do najnamiętniejszych kibiców, które prezes Sevilli też gdzieś musi stosować. Nie w tym jednak rzecz pomyśle - raczej w tym, co jeszcze przy tej rejteradzie. Raczej w tym, że głównie nad sytuacją ciąży wspomniany "układ" (może tylko elementów skundlonej mentalności), w którym wydaje się, że, o ile są takie decyzje, iż nie ma być awansu - to są napędzane nie wiadomo jakimi powiązaniami, towarzyskimi? prywatnych interesów?, kumoterstwa? I zupełnie - nie jest nad tym w stanie zapanować sfera publiczna, jakkolwiek właśnie ta sfera finansuje całą zabawę... To jest właśnie tragedia. Powtarzam, tu nawet nie jest konieczne jakieś finansowe "kiwanie" ludzi, rzecz może zasaedzać się jedynie na "plątaninie związków mentalnościowych": niemniej jest to sprawa decydująca. Dlatego: nie wytykam irracjonalizmu, chciejstwa, odlotów z wizjami na forum kibicowskim - jakkolwiek naprawdę w poważny sposób one dokładają się do tego bardzo smutnego zagłębiowskiego status quo.
Otóż, dzisiaj coś czytałem na temat Krychowiaka - i w tym artykule jest cytowany prezes Sevilli, który mówił mniej więcej to, co na początku sezonu mówił M. Jaroszewski: "Prezes klubu Jose Castro Carmona stwierdził ostatnio, że pierwsze czy drugie miejsce w La Lidze nie jest pisane dla jego klubu. – Nie mamy podstaw ekonomicznych, by walczyć o mistrzostwo. Chcemy wygrywać mecz za meczem, ale walka o tytuł raczej nie dla nas – powiedział" (
http://eurosport.onet.pl/pilka-nozna/po ... udzi/cw932) Powiedział - fakt, że zgrabniej, ale pewnie zgrabniej i dlatego, że jego pozycja jest mocniejsza, jak M. Jaroszewski: "nie mamy podstaw ekonomicznych". Powiedział - i nie musiał bynajmniej rejterować. Bo taka prawda. Powiedział - bo mógł pewnie powiedzieć, gdyż nie było przedtem lat korupcji i oszukiwania, okłamywania. Czyli, "między innymi", przysłowiowa czapka na nim nie gore jak na przysłowiowym złodzieju. Powiedział, bo mógł powiedzieć, gdyż ma jakąś sensowną i uczciwą koncepcję rozwoju, która jest w stanie porozumieć się ze zdrowym rozsądkiem kibiców nawet przy niespełnianiu marzeń - bo i nie są oni sfrustrowani trwającą już latami sytuacją będącą skrzyżowaniem Kafki z Gogolem. Tymczasem tego wszystkiego w Zagłębiu notujemy chyba permanentny niedostatek: i z tego powodu wstrzymuję się od wytknięcia "na odlew" kibicom, że nie potrafią jak kibice w Sevilli stworzyć Prezesowi szans do mówienia prawdy.
Niemniej naprawdę życzyłbym Prezesowi Zagłębia - bo to jest i życzenie Klubowi przede wszystkim - by Prezes choćby w trosce o to, dokąd pójdzie, gdy z Zagłębia zniknie: by dla własnego dobrego imienia a przecież dla dobra Klubu, wybiegł jakoś do przodu przez jakąś mądrą strategię nie związaną z kosztami, ale przyczyniającą się do możliwości postępu choćby za kilka lat. O czymś takim pisałem w poprzednim wpisie, o takiej "ucieczce do przodu" ale oczywiście, nie muszą być to dokładnie takie pomysły. Przydałoby się jednak, by faktycznie rozwojowi i szeroko rozumianemu organizacyjnemu awansowi Klubu, choćby za kilka lat, służyły