- Kibice mogą być zawiedzeni, bo mówiło się w mediach o trenerach z najwyższej półki, a przyszedł człowiek, który ostatnio pracował w II lidze. Teraz niektórzy mają okazję się wyżyć lub wyrazić swoje zdanie. Nie zdążyłem poprowadzić jednego meczu, nie pokazałem, na co mnie stać, a już dostaję cięgi. Ale krytykować może każdy. Ja nie mam nic nikomu do udowodnienia - deklaruje w rozmowie z Weszło, nowy trener Korony, Leszek Ojrzyński.
Oferta z Korony to dla pana chyba prezent od losu.
Każdy na coś zasługuje. Jestem człowiekiem wierzącym i wiem, że pewne rzeczy są skierowane z góry. Przyjąłem to spokojnie. O innych ofertach nie będę mówił, bo takie były, ale ta była rzeczywiście bardzo ciekawa i ją przyjąłem.
Przyjął pan to ze spokojem? A nie z szokiem i niedowierzaniem?
Ja wiem doskonale, czy byłem zaskoczony.
A ja nie wiem, więc pytam.
To pan mało wie chyba. Pracowałem w Zniczu Pruszków, gdy walczył o Ekstraklasę. Mówi się, że nic ciekawego tam nie zrobiłem, a wystarczy spojrzeć, gdzie ten klub jest teraz. Takich pytań można dużo zadawać... Dla mnie Korona to szansa, którą chcę wykorzystać.
Na jak długo podpisał pan umowę?
Na rok.
Nie pomyślał pan, że skoro udało się dostać posadę w Ekstraklasie, to nawet jeśli się nie powiedzie, zbyt szybko nie wypadnie pan z obiegu?
Znam trenerów, którzy byli w Ekstraklasie, a dziś są w IV lidze. Nie interesuje mnie, co będzie za dwa-trzy lata. Skupiam się na teraźniejszości i najbliższej przyszłości. Czyli okresie przygotowawczym, strategii i celach Korony. Spokojnie, małymi kroczkami wszystko będzie się wyjaśniało.
Jest pan mocny psychicznie?
Mogę powiedzieć, że jestem, ale nie powinno się samego siebie oceniać. Niech zrobią to działacze i piłkarze, którzy byli najbliżej mnie. No i kibice, wiadomo. Byłem w różnych klubach. Można prześledzić, dlaczego odchodziłem... Bieda, warunków nie było. Ale nie siedziałem cicho i mówiłem o tych problemach. Na brak standardów sobie nie pozwolę. Potem widać, jak to się kończy...
Przeczytałem od wczoraj sporo komentarzy kibiców Korony. Wszystkie są negatywne.
Najlepiej tych kibiców zwołać. Niech staną przede mną i powiedzą, co myślą. To takie śmieszne... Ja też mogę napisać, że obrabował pan bank dwa lata temu i jak się pan będzie z tym czuł? Kibic jest wymagający, trzeba go szanować. Pan mówi - opinie negatywne. Kibice mogą być zawiedzeni, bo mówiło się w mediach o trenerach, że tak powiem, z najwyższej półki, a przyszedł człowiek, który ostatnio pracował w II lidze. Teraz niektórzy mają okazję się wyżyć lub wyrazić swoje zdanie. Nie zdążyłem poprowadzić jednego meczu, nie pokazałem, na co mnie stać, a już dostaję cięgi. Taki to zawód. W piłce nożnej wszyscy się znają.
Ma pan teraz sporo do udowodnienia.
Nie mam tym ludziom nic do udowodnienia, bo po prostu z nimi nie rozmawiałem. Komentarze może pisać 70-letnia babcia i 7-letni chłopiec. Takie śmieszne pytania pan zadaje... Ja nikomu nic nie udowadniam. Podchodzę do obowiązków rzetelnie. W swojej pracy "przerobiłem" siedmiu reprezentantów Polski, a nie prowadziłem nawet klubu ekstraklasowego.
Trenera ocenia się przez pryzmat sukcesów, a nie wychowanków.
To niech pan określi te sukcesy i zobaczy, gdzie są kluby, w których teraz pracowałem.
Bagatelizuje pan rolę trenerów, którzy dziś tam pracują.
Ale ja nie mówię, że coś stworzyłem, bo tak nie było. Mogłem w mniejszym lub większym wymiarze dołożyć do czegoś cegiełkę. Odpowiadam na te pytania, bo wszyscy mówią, że nic nie zrobiłem. A coś jednak zrobiłem i wszystko jeszcze przede mną. Sukcesem jest dla mnie mistrzostwo lub gra w pucharach. Na razie to tylko przygoda, spokojna praca w trenerce.
Podkreślał pan na powitalnej konferencji, że pracował w miejscach, gdzie nie dostawał pensji przez osiem miesięcy.
No, byli tacy, co nie dostawali przez osiem miesięcy. To jest męczarnia, a nie praca. Nie można się skupić na piłce, tylko trzeba myśleć o podstawowych rzeczach. W jednym klubie musiałem sprzedać samochód, żeby mieć na życie i utrzymanie rodziny. Człowiek próbuje sprawy zawodowe odizolować, ale to jest ciężkie, czasem dramatyczne... Pieniądze pożyczaliśmy, sprzęt załatwiałem za darmo dla chłopaków, bo nawet butów nie mieli. Niektórzy obklejali plastrem. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale przeżyłem sporo takich śmiesznych nawet historii. A próbowałem coś zrobić. Moi zawodnicy wiedzą, ile to wszystko kosztowało. Można z boku oceniać przez pryzmat wyników, ale było o nie czasami bardzo ciężko. Najlepszy okres finansowy miałem w Wiśle Płock, ale za mojej kadencji było trzech prezesów.
W Kielcach mówi się, że jak przyjdzie nowy inwestor, jeśli przyjdzie, to Ojrzyński od razu straci pracę. Drażni to pana?
Dużo pytań może być nieprzyjemnych i najłatwiej wyłączyć telefon, ale nie na tym to polega. Teraz jest odpowiedni czas na udzielanie wywiadów. Potem to przycichnie i zajmiemy się tylko pracą. A co do zwolnienia, taki los trenera. W Odrze Wodzisław pracowałem trzy miesiące za darmo. Każdy widział, jak to wyglądało. Przyszła opcja czeska, przyprowadziła swojego trenera i teraz niech się cieszą.
Fakt, mają z czego.
No, a ja w wywiadach cały czas bombardowałem, bo ta banda przesadzała. Przepowiadałem, jak to się skończy.
Wróćmy do Korony. Poprosił pan już informatyka klubowego o nagranie stosu płyt DVD?
Najpierw porozmawiam z zawodnikami i ludźmi związanymi z drużyną. Może dowiem się czegoś ciekawego. Jestem też umówiony w Kielcach na dwa dni robocze, żeby wszystko zaplanować. Ale wie pan, nie jestem anonimowy, jak niektórym się wydaje. Piłka mnie interesuje. Mam rozeznanie, jak Korona mniej więcej grała. Ale najłatwiej oceniać wszystko z boku, patrzeć w telewizor i cwaniakować.
Na pierwszy rzut oka widać, że atmosfera w zespole jest kiepska.
Czas pokaże, jak będzie dalej. Kolektywem można zdziałać bardzo dużo - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Ważne, żebyśmy ciągnęli ten wózek w jednym kierunku, a nie, że trzech siedzi, a trzech pcha w drugą stronę. Nie dopuszczę do takich rozłamów. Należę do ludzi szczerych i odważnych. Nie będę niczego w sobie dusił i takie sprawy załatwię szybko. Muszę być profesjonalistą, czyli wykonywać to, za co mi płacą i czego się ode mnie oczekuje.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA
http://www.weszlo.com/news/7044