przez jls 2010-08-02, 12:03 pm
Prosto z Niemiec: spowiedź Myśliwego
Po dwóch latach spędzonych w Sosnowcu zdecydował się zmienić otoczenie. Wyjechał do Niemiec, gdzie zamieszkał w Tiefenbach pod Frankfurtem nad Menem. Dzisiaj specjalnie dla sosnowiec.info.pl opowiada o tym, co działo się w jego życiu przez ostatnie dwa lata i gdzie ma zamiar spędzić najbliższe miesiące. O kim mowa? O Krzysztofie Myśliwym, byłym napastniku Zagłębia Sosnowiec.
Sosnowiec.info.pl: Rozegrałeś w Zagłębiu dwa sezony, podczas których strzeliłeś łącznie 15 goli. W pierwszym roku występów byłeś najjaśniejszą postacią, zdobywałeś gole, które dawały zwycięstwa zespołowi. Trafiłeś także w meczu barażowym, dzięki czemu Zagłębiu utrzymało się w gronie drugoligowców.
REKLAMA
Rok później już tak dobrze nie było. Skąd takie załamanie formy?
Krzysztof Myśliwy: po tym pierwszym, dobrym sezonie, zaczęły łapać mnie kontuzje i małe urazy. Pęknięte żebra, uraz stopy, czy zwichnięty bark nie dawały mi możliwości trenowania w pełnym wymiarze. Jeżeli dostawałem jednak już szansę, to mimo bólu zaciskałem zęby i walczyłem ile sił. Problemy z urazami się nasilały. Nie było najlepiej.
W klubie można było usłyszeć, że twój spadek formy spowodowany jest tym, że nie przykładasz się do treningów, jesteś konfliktowy i masz wiele problemów osobistych, których nie potrafisz zostawić przed wejściem na stadion. Jak było naprawdę?
Szczerze powiem, że miałem wiele problemów osobistych. To prawda, że przekładało się to na treningi. Czasami myślami byłem gdzie indziej, ale niestety taką miałem sytuację, a nie inną. Jednak podczas występów w spotkaniach ligowych potrafiłem zostawić to wszystko za murami stadionu i skupić się na grze. To była ta różnica. Nikt nie może mi zarzucić, że się nie starałem. Tak nie było. Zawsze dawałem z siebie wszystko.
Podobno hazard również nie był Ci obcy…
Ja się z tym nigdy nie kryłem. Po pierwszym roku gry poszedłem do prezesa Hytrego i powiedziałem, jaka jest sytuacja, że gram na pieniądze, ale kończę z tym i nie wiem jak to się przełoży na moją dyspozycję w nowym sezonie. Chciałem odejść. Sytuacja mnie momentami przerastała. W klubie chciano, żebym został. Nalegali. Powiedziałem to zarządowi po to, żeby wiedzieli, żeby nikt obcy nie przyszedł i nagle nie powiedział o tym. Po co kłamać? Ja jestem taki, że zawsze mówię prawdę. Niestety zrobiono ze mnie kozła ofiarnego. Mówiono, że jestem najgorszy, że mam negatywny wpływ na zespół, że jak przegrywamy, to zawsze wina Myśliwego. Po prostu przyklejono mi tą łatkę, mimo tego, że ten etap miałem za sobą. Może niepotrzebnie to mówiłem? Chciałem być w porządku. Tak to niestety jest. Jak strzelałem gole to nosili mnie na rękach. Krzysiu to, Krzysiu tamto. Dobrze zagrałeś, jesteś super itd. Jak przegraliśmy, to Myśliwy nie dobry, Myśliwy zły etc. Najgorsze jest jednak to, że powiedziałem o hazardzie w tajemnicy. To, co działo się w klubie miało w nim zostać. Niestety, sprawę nagłośniono, wszystko poszło w eter i słyszałem podczas meczu z trybun to i owo. To posuniecie było kompletnie bez sensu. Chamsko się zachowano wobec mnie.
W ostatnim sezonie nie miałeś zbyt wielu szans na grę. Zarzucałeś trenerowi Pierścionkowi, że ten nie daje ci zagrać, zaś on kontrował mówiąc, że za zasługi nikt nie będzie występował. Ogólnie rzecz biorąc na lini Myśliwy – Pierścionek iskrzyło. Skąd takie negatywne relacje z ówczesnym trenerem?
Nie mam pojęcia. Powiem z ręką na sercu, że wiele zawdzięczam trenerowi Pierścionkowi. Ściągnął mnie do Zagłębia, dał szansę gry z dobrymi, lepszymi zespołami, pokazania się na tle znakomitych piłkarzy, reprezentowania klubu z tradycjami. Ale niestety nie rozumiem tego, co działo się w ostatnim sezonie. Słaby mecz całego zespołu – to kogo wina? Myśliwego! I co? Na ławę! Tak było przecież kilka razy. Wszyscy to widzieli. Nie rozumiem jednak jednego. Ja jestem taki, że jak coś jest nie tak, to idę i mówię. Niestety trener w ogóle ze mną nie rozmawiał. Jakby chociaż powiedział – słuchaj Krzysiek, nie zagrasz, bo chcę dać szansę innym, albo nie zagrasz, bo uważam, że nie jesteś w formie, to bym zrozumiał. Każdy jest człowiekiem. Rozmowa, dosłownie kilka słów by wystarczyło. A tutaj co? Nic! Kompletnie bez słowa. Traktowano mnie jak powietrze. I jak tutaj się później skoncentrować, kiedy ma się wyjść na boisko?
Powiedz, dlaczego tak naprawdę odszedłeś z Zagłębia?
Bo widziałem, co się dzieje. Trener Pierścionek na mnie nie stawiał. W meczowej „18” nie bywałem w końcowej fazie sezonu zbyt często. Jak już byłem, to oglądałem mecz z ławki. Później po zmianie szkoleniowca miałem nadzieję, że coś się zmieni. Poszedłem do Marka Chojnackiego i pytam, trenerze, widzi mnie Pan w składzie na kolejny sezon? Odpowiedział: szukaj sobie klubu. Poszliśmy więc do prezesa Hytrego, trener powiedział o tym i zaczęliśmy rozmowy na temat rozwiązania umowy. Kontrakt miałem ważny jeszcze rok. Jakbym był chamem, to zostałbym w klubie nawet siedząc na ławie i co miesiąc czekał na pieniądze. Ale ja taki nie jestem. Wiedziałem jaka jest kondycja klubu, dlatego mówię do prezesa, że nie chcę pieniędzy za ten ważny kolejny rok kontraktu, ale proszę jedynie o wypłacenie należności za ten sezon. Podpisaliśmy pismo, że do końca czerwca otrzymam zaległości. Niestety nie dostałem ich do dziś. Po zmianie prezesa rozmawiałem z Markiem Adamczykiem. Powiedział, że do ostatniego lipca pieniądze zostaną wypłacone. I co? Dalej ich nie mam. Zadzwoniłem, zapytałem i usłyszałem, że dostanę je za kilka tygodni. Przecież to jest śmiech na sali. Mam się prosić o swoje? Ja mam rodzinę, wydatki i muszę jeszcze się domagać wypłat, których nie mam od marca. Tak być nie może. Jeżeli tak dalej pójdzie, to wyjdzie na to, że spotkamy się w sądzie. Ja podałem klubowi rękę, zachowałem się jak uczciwy człowiek, a traktuje się mnie jak intruza i idiotę.
Zawsze byłeś osobą kontrowersyjną. Mówiłeś to, co myślałeś i to nie podobało się w klubie. To też miało wpływ na Twoje odejście?
W jakimś stopniu tak. Jestem taki, że co myślę, to mam na języku i mówię. Nie lubię owijania w bawełnę. Po co kłamać? Nie łatwiej powiedzieć prawdę prosto z mostu? Cóż taki mam charakter, jaki mam. To się nie podobało w klubie i dogryzano mi na każdym kroku. Przyzwyczaiłem się jednak do tego.
Zmieniłeś otoczenie i wyjechałeś do Niemiec. Skąd taka decyzja?
Na zachodzie mam dwóch kolegów: Marcin i Rafał Czarneccy. Graliśmy kiedyś razem w piłkę i po zakończonym sezonie spotkaliśmy się przypadkiem i od słowa do słowa…Pytali mnie jakie mam plany, z jakich klubów mam propozycję itd. Namawiali do wyjazdu. Chwalili sobie warunki i życie w Niemczech. Ja miałem okazję przejścia do Czarnych Żagań i Olipmi Elbląg, ale zdecydowałem, że spróbuje czegoś nowego.
To gdzie teraz będzie strzelał gole „łowca”?
Trafiłem do klubu występującego w szóstej lidze. Dokładnie trzy miejscowości leżące obok siebie połączyły teraz siły: Simmern, Riesweiler i Holzbach. Powstał jeden klub, który co roku będzie miał inną nazwę z racji ich połączenia. Cel jest prosty. Mamy zrobić w ciągu trzech lat awans do czwartej ligi. Przyszedł nowy sponsor, który już buduje stadion i stawia nam cele.
Przekonałeś do siebie działaczy? Podpisałeś już kontrakt?
Tak, podpisałem. Dostałem szansę w sparingach, strzeliłem dwa gole w meczu z czwartoligowcem, pokazałem się z dobrej strony i to poskutkowało. Na razie związałem się z klubem na pół roku. Jeżeli wszystko będzie przebiegać tak jak należy, to zostanę tutaj na dłużej. Jak na razie nie mam na co narzekać. Organizacja i warunki są naprawdę super.
Niemiecki klub był zaskoczony Twoim przyjazdem?
Był i to bardzo. Pytali mnie, dlaczego z drugiej ligi polskiej przyjeżdżam do szóstej niemieckiej. Odpowiedziałem im, jaka u nas jest sytuacja m.in. z wypłatami, opóźnieniami. Śmiali się przez cały trening, bo powiedzieli, że w Niemczech to nie do przyjęcia. Jeżeli zawodnik nie dostanie wypłaty na czas, to dzwoni do związku piłki nożnej i informuje o takiej sytuacji. Następnie klub trafia na czarną listę, a później dostaje pismo z terminem do zapłacenia należności. Związku nie interesuje to, że dany klub nie ma pieniędzy. Jest termin – ma być wypłata.
Gra w niemieckiej 6. lidze nie jest chyba spełnieniem marzeń?
Czy ja wiem. Mam ponad 30 lat. Pierwszej młodości nie jestem. Wszyscy pomyślą, że pojechałem grać, żeby dorobić. Niestety prawda jest taka, że tutaj niektóre drużyny w tej lidze są naprawdę mocne. Ci piłkarze są bardzo dobrze przygotowani i wytrzymali. Piłka chodzi przy nodze każdego. Technika nie jest im obca. Nie ma się z czego śmiać, bo nie jeden drugoligowiec by tutaj poległ.
Jak się czujesz w Niemczech? Z kolegami jest Ci chyba łatwiej?
Marcin i Rafał to dobrzy kumple. Gdyby nie oni, to by mnie tutaj nie było. Pomagają mi w rozmowach z chłopakami z zespołu, opowiadają o klubie, regionie. Ja czuje się tutaj dobrze. Nie ma presji, jest spokój. O nic się nie martwię. Niemcy to bardzo życzliwi ludzie. Miło mnie zaskoczyli. Kiedy jesteś dobry dla nich, oni odwdzięczają się tym samym. Naprawdę zmieniłem zdanie na ich temat, ponieważ w kraju różnie się o nich wypowiadano.
Ale nie uwierzę, że nie tęsknisz za Polską. Od rodzinnego domu dzieli Cię ponad 1000km.
Tęsknie za rodziną, znajomymi, to oczywiste. Za tydzień odbieram jednak mieszkanie i żona z synem przyjeżdżają do mnie. Zamieszkamy tutaj razem. Warunki do życia są znakomite. Żona skończyła germanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, dlatego nie będzie miała problemu z komunikacją, a przy okazji ja się czegoś nauczę.
W takim razie dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.
Dziękuje również. Przy okazji pozdrawiam wszystkich kibiców Zagłębia i życzę im awansu.
Rozmawiał: Michał Grzyb